[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biednej kobiety czymś najgorszym. Będzie musiała porozmawiać o tym z Jasonem.
Powoli złożyła suknię i schowała ją do szafy. Pytanie tylko, czy Jason zechce jej posłuchać.
Zdejmując i chowając halki Mary zastanawiała się, co powie Jason, kiedy przedstawi mu swe zdanie na
temat ciotki Sally. Czy wysłucha jej chętnie? Obojętnie? Niechętnie? Mary niezdarnie rozwiązywała
sznurówkę gorsetu. Trudno było przewidzieć, jak Jason zareaguje. Teraz nie potrafiła już, tak jak kiedyś,
przewidzieć jego zachowania.
Szkoda, że to się zmieniło. W salonie Jason przyglądał jej się bardzo uważnie i Mary nie bardzo wiedziała
dlaczego. Przedtem nigdy tak na nią nie patrzył. Kiedyś, u Cooperów, Jason spoglądał na nią ciepło i
przyjaznie. W ciągu tych paru godzin, odkąd się tu znalazła, jego wzrok był przeważnie chłodny i obojętny.
Jednakże w salonie, kiedy przyglądał się, jak szyła, zobaczyła w jego oczach intensywne uczucie, które
sprawiło, iż poczuła się dziwnie.
Wreszcie rozwiązała ostatnią sznurówkę i wtedy usłyszała jakiś hałas. Nasłuchując chwyciła poły gorsetu i
przyciągnęła je do siebie.
Znów ten hałas.
Rzuciła okiem na grube, atłasowe, niebieskie zasłony wiszące w oknach. Nie potrafiła zidentyfikować
hałasu - był to szeleszczący i jakby drapiący dzwięk, który dobiegał z zewnątrz.
Hałas rozbrzmiewał coraz głośniej.
Mary powiesiła gorset na oparciu krzesła i wzięła świecę. Powoli podeszła do okna. Co tam może być?
Czyżby duch?
Uśmiechnęła się na tę myśl. Mimo to przeleciał jej po plecach lekki dreszcz. A jeśli za oknem jest Vincent,
który stuka w szybę i tylko czeka, żeby ją zamknąć w zimnym uścisku?
Potrząsnęła głową i odsunęła zasłony. Przycisnęła czoło do zimnej szyby, starając się dostrzec coś za
oknem, ale przeszkadzało jej w tym światło świecy. Otworzyła okno i zadrżała, gdy chłodne nocne powietrze
owiało jej nagie ramiona i szyję i przeniknęło przez cienki materiał bawełnianej koszulki. Tuż pod oknem
słyszała głośny teraz i wyrazny hałas. Wychyliła się, unosząc wysoko świecę. Nadal nic nie widziała,
wychyliła się zatem jeszcze bardziej...
Wpatrywała się w nią para czarnych oczek.
Mary podskoczyła i pisnęła.
Kolczasty jeż, który wspinał się po rynnie, także pisnął. Poruszył spiczastym nosem, zazgrzytał pazurkami
po metalowej rurze i szybko uciekł.
Zmiejąc się z jeża i z siebie samej, Mary zamknęła okno, zaciągnęła zasłony i odstawiła świecę na toaletkę.
Jak mogła przestraszyć się jeża! Te opowieści o duchach kompletnie ją otumaniły. Za chwilę z pewnością
zobaczy krasnoludki. Wciąż się uśmiechając, podeszła do szafy i zdjęła koszulkę. Drżąc z zimna czym
prędzej włożyła ciepłą flanelową nocną koszulę i usiadła przy toaletce.
Wzięła do ręki szczotkę i uniosła ją, ale zaskoczyło ją własne, szerokie ziewnięcie. Potrząsnęła głową, lecz
ziewanie nie ustępowało.
Odłożyła szczotkę i podniosła ręce, aby zapleść włosy. Jej ramiona stały się nagle strasznie ciężkie.
Opuściła je. Może jeśli pozwoli im chwilę odpocząć...
Oczy same się zamykały. Mary pochyliła się do przodu, omal nie spadając z krzesła. Otworzyła oczy.
Znów podniosła ręce, ale były jeszcze cięższe niż przedtem. Usiłowała podjąć jakąś decyzję, ale umysł
pracował leniwie.
Powieki ponownie zaczęły jej opadać, gdy usłyszała głośne stukanie.
Usiadła prosto, oszołomiona. Rozejrzała się po pokoju, starając się dociec, skąd pochodzi hałas. Czy wrócił
jeż?
Hałas rozbrzmiał ponownie i Mary zdała sobie sprawę, że ktoś puka do drzwi.
Wstała, podeszła do drzwi i otworzyła je.
Za nimi stał Jason.
Mary zamrugała oczyma.
- Jason?
- Obudziłem cię?
- Nie. Zaplatałam włosy. Ale moje ręce są zmęczone. To znaczy ja jestem zmęczona - powiedziała
niewyraznie. - Co się stało?
Jason obrzucił ją szybkim spojrzeniem.
- Mary... - Urwał i chrząknął. - Czy nie masz jakiegoś szlafroka?
Mary zmarszczyła czoło, starając się myśleć logicznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]