[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wokół stołu zapanowało milczenie, wszystkie oczy zwróciły się na pobladłą damę o wielkich
intrygujących oczach; nadstawiono uszu; aby usłyszeć więcej. Siedzący obok Eden lan aż się
zastrząsł z oburzenia.
- Nie. Jeszcze nie - burknÄ…Å‚ Haskell, rzucajÄ…c synowej piorujÄ…ce spojrzenie.
Angus odwrócił się w krześle, by otwarcie przyjrzeć się obfitym piersiom Eden i jej kremowej
cerze.
- Lepiej podłóż ją chłopakowi, jak tylko wróci do domu.
Wziąwszy pod uwagę czas ciąży i porodu, zostało mu niecałe pół roku, żeby się z tym uporać.
- Niech ciÄ™ diabli, Angus! - ryknÄ…Å‚ spurpurowiaÅ‚y Haskell. ¬Już on tego dopilnuje. Nie od parady
nosi nazwisko MacLean! Napali w jej piecu i dostanie, co mu się należy ...
Eden gwałtownie wstała. Krzesło z trzaskiem upadło na podłogę.
Była blada i dygotała ze wstydu i wściekłości. Oni wiedzą, pomyślała. Wszyscy. Zerknęła na
przystojne oblicze lana i dojrzała na nim wyraz troski zmieszanej z poczuciem winy. Wszyscy
wiedzieli, że została tu przywieziona, aby dać Haskellowi wnuka. I wszyscy wiedzieli, ile jest na to
czasu. Wiedzą i czekają. Przeklęci podglądacze!
To ostatnie upokorzenie, jakiego doznała w tej przeklętej dziurze!
Rozdział 16
Tej nocy nie zmrużyła oka, a gdy nastał świt następnego szarego dnia, podjęła decyzję. Przywlokła
z garderoby dwie skórzane torby i włożyła do nich swoje najbardziej odporne na zniszczenie
suknie, halki i koszule. Pakując się, powtarzała sobie, że szkoda sił na płacz i wyrzekanie. Miała ich
akurat tyle, by uciec z tego okropnego miejsca.
Ubrała się w gruby aksamitny kostium do konnej jazdy i, stojąc w drzwiach, odebrała od Maisie
tacę ze śniadaniem. Dziewczyna zamrugała powiekami zdumiona, że milady już jest na nogach i to
w stroju do konnej jazdy. Usłyszawszy, że ma wrócić za kwadrans, niechętnie skinęła głową.
Ponieważ dziewczyna się nie pojawiła, Eden wyszła, by ją odszukać. Z zamkowej sieni udała się
wysoko korytarzem, do nowszej części domu. Raptem przydeptała obcasem obrąbek spódnicy,
zatoczyła się i oparła się o ścianę. Zamknęła oczy, starając się opanować zdenerwowanie. I wtedy
usłyszała głos Maisie.
- ... myślałam, że pęknie ze złości, gdy stary Angus spytał, czy już się spodziewa, a stary Haskell
ryknął, że lord Ram zrobi swoje w odpowiednim czasie.
Rozległ się chichot, a potem odezwał się głos jakiejś starszej osoby:
- Jasne, że zrobi swoje. Już ja się na tym znam.
- Nie można go będzie winić, jeśli kołyska zostanie pusta. Wszystkiemu winna ta jej zimna
angielska krew. Dlatego odmawia mu tego, co się mężczyznie należy. Nic dziwnego, że nie
spieszno mu do domu! Nie do wiary, odmówić naszemu małemu lordowi w noc poślubną! Połowa
Skyelt rada by mu ogrzać łóżko, a ta, której się to prawnie należy, jest zimna i nieczuła jak kłoda.
Niech ją diabli, zasłużyła sobie, żeby wyschnąć jak starucha.
- Amen - dodał nieznany głos, po czym rozległo się szuranie nogann.
- Lepiej już pójdę i sprawdzę, czego ta modna lala sobie życzy :...- powiedziała Maisie.
- Najpierw natrze ci uszu ...
- Nie, ona nie skala sobie białych rączek kimś tak nisko urodzonym. Jak nie mam ochoty czegoś
robić, to po prostu wychodzę, a ona tylko sztywnieje i zagryza wargi i skręca się ze złości. Tak
samo zachowuje się w łóżku lorda Rama.
Eden cała krew odpłynęła z twarzy.
Stała ukryta za występem ściany i Maisie przeszła obok, nie zauważając swojej nowej pani. Eden
nie wierzyła własnym uszom. A więc wszyscy uważają, że Ramsay nigdy nie posiadł swej żony.
Sądząc z prędkości, z jaką rozchodziły się tutaj plotki, słyszało już o tym całe Skyelt, nie
wyłączając Haskella. I, co gorsza, uważali, że wszystkiemu winna jest ona i jej oziębłość. Wierzyli,
że Ram nie wraca do domu z jej powodu.
Niech licho porwie torby z ubraniami, obejdÄ™ siÄ™ bez nich! ¬myÅ›laÅ‚a. OdwróciÅ‚a siÄ™ i
pomaszerowała w stronę kuchennych drzwi, gdzie omal nie zderzyła się z Cariną Graham.
- A więc tak spędzają czas angielskie damule - wysyczała Carina, kpiąco wykrzywiając usta. -
Zawsze się zastanawiałam, co porabiają. A one zakradają się, by podsłuchiwać plotkującą służbę.
Bardzo pouczajÄ…ce.
Eden poczuła się tak, jakby ją spoliczkowano. Odepchnęła córkę Haskella i zdecydowanym
krokiem wyszła k~chennyrni drzwiami. Zebrana w kuchni służba przystanęła, patrząc, jak Eden
wypada na dwór, a za nią wybiega dziwnie podenerwowana Carina. Kucharka i pani MacKay
[ Pobierz całość w formacie PDF ]