[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miał nie gorszą niż Connie asekurację.
Na jednym z końców piętnastometrowej liny szybko zawiązał ósemkę, której pę-
telki, znów wychylając się przez okno, zaczepił na zwisającym z zaczepu karabinku.
Zatrzasnął jego ramię i przykręcił tulejkę. Wyrzucił linę na zewnątrz i spojrzał, czy zwi-
sa prosto, czy dobrze trzyma się na zaczepie. Po niej będzie zjeżdżał.
Graham nigdy nie był fanatykiem ścisłego stosowania wszystkich reguł wspinaczki,
tak jak tego uczyły podręczniki. Zresztą ta ściana nie była typową skałą, więc labilność
i próby użycia nowych metod były jak najbardziej na miejscu.
Założył z powrotem rękawice i wziął do ręki dziesięciometrowa linę. Obwiązał ją so-
bie wokół prawego nadgarstka i chwycił mocno dłonią, tak że palce zaciśnięte miał na
niej w odległości około stu dwudziestu centymetrów od węgara. Przez pierwsze kilka
sekund po wysunięciu się na zewnątrz miał zawisnąć pod oknem na tej właśnie wyso-
kości.
Uklęknął na parapecie twarzą do pokoju. Powoli, ostrożnie i jakby z wahaniem wy-
sunął nogi poza krawędz okna. Zanim stracił równowagę i poleciał w dół, zdążył jesz-
cze, zgodnie z planem, domknąć drugie skrzydło dolnej kwatery okna.
Choć spadał nie dłużej niż sekundę i tylko na wysokość metra i dwudziestu centy-
metrów, wymiociny podeszły mu do gardła. Powróciły też wspomnienia spod Everestu.
Graham wiedział, że nie może dać im się opanować, że musi je zwalczyć. Zepchnął je
głęboko poza obszar świadomości. Następnie przełknął ślinę, powtórzył tę czynność
jeszcze raz, aż oczyścił przełyk. Udało się, zwyciężyła jego silna wola. Tym razem przy-
najmniej.
Lewą ręką złapał zwisającą luzno z okna drugą linę. Nie wypuszczając jej z dło-
ni chwycił nad głową linę asekuracyjną, którą dzierżył teraz mocno obiema rękami.
Podniósł pod brodę kolana, wyprostował je i stanął na ścianie budynku tworząc z nią
kÄ…t 45°. Przez chwilÄ™ balansowaÅ‚ jeszcze ciaÅ‚em na granitowej pÅ‚ycie, aż wreszcie zakli-
nował się noskami butów w niewielkiej spoinie.
Usatysfakcjonowany tą niezbyt pewną pozycją, zwolnił lewą dłonią uścisk na krót-
szej linie.
Pomimo asekuracji na myśl o tym, że mogłoby się teraz przytrafić nieszczęście, znów
zebrało mu się na wymioty. Zacisnął usta i jeszcze raz przełknął ślinę. Minęło.
Utrzymywał teraz równowagę dzięki czterem punktom oparcia: prawa ręka na krót-
szej linie, lewa na dłuższej, po której będzie się spuszczał, obie nogi na ścianie. Siedział
tak przyczepiony do budynku jak mucha.
Spojrzał w górę na hak wystający z granitu i kilkakrotnie mocno pociągnął umoco-
waną tam linę. Trzymała się dobrze. Hak wbity był głęboko. Przeniósł ciężar swego cia-
ła na dłuższą linę, wciąż jednak nie zwalniając prawej dłoni zaciśniętej na linie krót-
szej. Ale nawet pod obciążeniem osiemdziesięciu paru kilogramów wagi Grahama wraz
z ekwipunkiem zaczep nie drgnÄ…Å‚.
136
Dopiero gdy Graham przekonał się, że sworzeń nie wypadnie, zwolnił uścisk na li-
nie asekuracyjnej.
Teraz równowagę utrzymywał dzięki trzem miejscom: lewa ręka na dłuższej linie,
obie nogi na Å›cianie, wciąż pod kÄ…tem 45°.
Po puszczeniu liny zabezpieczającej, mimo że był na niej umocowany i w razie ze-
rwania się liny dłuższej ta i tak miała uratować mu życie, czuł się nieswojo.
Nie panikuj , powiedział do siebie, masz asekurację i pamiętaj o tym. Panika to
twój największy wróg. Może cię zabić szybciej, niż zrobiłby to Bollinger. Do uprzęży
masz przywiązaną linę, która łączy cię z oknem. Jesteś bezpieczny. Pamiętaj o tym...
Prawą ręką sięgnął do tyłu i wymacał zwisającą mu między nogami dłuższą linę. Była
to lina, którą trzymał cały czas lewą ręką ponad głową. Teraz uchwycił palcami prawej
dłoni i podniósł do góry, tworząc siodło w kształcie litery U, w którym osadził prawe
udo. PrzeciÄ…gnÄ…Å‚ linÄ™ na skos po brzuchu i po piersiach do szyi, nad lewym ramieniem.
Tam pozwolił jej swobodnie opaść po plecach, po czym ponownie złapał ją pod pra-
wym ramieniem na wysokości uda. Nie wykorzystana reszta liny ginęła w mroku.
Znalazł się w pozycji przepisowej do zjazdu po ścianie.
Lewa ręka była prowadząca. Prawa była ręką blokującą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]