[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i włożyć palców do kieszeni.
Pasek na pewno się jej nie przyda, ale Holly zastanawia się nad tenisówkami i
obmacuje je po ciemku. Wsadzenie gwozdzia do buta jest wykluczone; mógłby jej
otrzeć lub skaleczyć stopę. Może uda się go schować gdzieś z boku.
Rozluznia sznurowadło lewego buta, ostrożnie wsuwa gwózdz pod język i zawiązuje
sznurowadło z powrotem.
Kiedy wstaje i obchodzi dookoła pierścień, do którego jest przykuta łańcuchem,
okazuje się, że sztywny gwózdz utrudnia jej chodzenie. W widoczny sposób utyka.
Na koniec zdejmuje sweter i chowa gwózdz w biustonoszu. Nie jest tak bujnie
wyposażona przez naturę jak przeciętna zapaśniczka uczestnicząca w walkach w
błocie, nie znaczy to jednak, że nie ma czym się pochwalić. Aby zapobiec wysunięciu
się gwozdzia między miseczkami, wbija go w elastyczne obszycie biustonosza. Jest
uzbrojona.
Teraz, kiedy zadanie zostało wykonane, wszystkie przygotowania wydają się jej
żałosne.
Nie mogąc znalezć sobie miejsca, przyklęka przy pierścieniu, zastanawiając się, czy
zdoła się uwolnić albo przynajmniej powiększyć w jakiś sposób swój skromny
arsenał.
Dotykając po omacku pierścienia, ustaliła wcześniej, że jest przyspawany do grubej
na pół cala stalowej płyty o boku mniej więcej ośmiu cali. Płyta jest przymocowana
do podłogi czterema tkwiącymi w specjalnych zagłębieniach śrubami.
Holly nie jest do końca pewna, czy to śruby, bo w zagłębienia wlano jakiś płyn,
który się zestalił. Nie pozwala jej to dotknąć łbów śrub, jeżeli to rzeczywiście śruby.
Zniechęcona kładzie się na nadmuchiwanym materacu i opiera głowę na poduszce.
Wcześniej zapadła już raz w niespokojny sen. Targające nią emocje powodują
fizyczne zmęczenie i wie, że łatwo zaśnie. Boi się jednak tego.
Boi się, że gdy się obudzi, poczuje drania na sobie.
Leży z otwartymi oczyma, mimo że panująca w pomieszczeniu ciemność jest
głębsza od tej pod powiekami. Słucha wiatru, chociaż nie przynosi to jej otuchy.
Kiedy budzi się po jakimś czasie, wciąż otacza ją abso-łutna ciemność, ale wie, że
nie jest już sama. Zaalarmował ją niewyrazny zapach lub podszept intuicji  ktoś
naruszył jej przestrzeń.
Kiedy siada, materac skrzypi pod nią i brzęczy łańcuch między kajdanami i
pierścieniem.
 To tylko ja  uspokaja ją mężczyzna.
Holly wytęża wzrok. Wydaje jej się, że siła ciążenia jego
obłędu powinna skupiać otaczający go mrok w coś jeszcze ciemniejszego.
Mężczyzna pozostaje jednak niewidoczny.
 Patrzyłem, jak śpisz  mówi  ale potem pomyś
lałem, że może cię obudzić moja latarka.
Zlokalizowanie go po głosie nie jest takie łatwe, jak można by się spodziewać.
 Miło jest przebywać z tobą w ezoterycznej ciemności
 dodaje.
Jest po jej prawej stronie. Nie dalej niż trzy stopy. Klęczy albo stoi.
 Boisz siÄ™?  pyta.
 Nie  kłamie bez wahania Holly.
 Sprawiłabyś mi zawód, gdybyś się bała. Wierzę, że osiągasz pełnię swojej
duchowości, a ktoś, kto osiąga pełnię duchowości, nie wie, co to strach.
Mówiąc to, mężczyzna zmienia chyba pozycję. Holly obraca głowę, intensywnie
nasłuchując.
 W El Valle w Nowym Meksyku pewnej nocy spadło
tak dużo śniegu jak nigdy wcześniej.
Jeżeli Holly się nie myli, mężczyzna przesunął się w prawo i stoi teraz za nią.
Wszystkie wydawane przez niego odgłosy tłumi wiatr.
 W ciągu czterech godzin na dno doliny spadło sześć
cali puchu i ziemia wyglądała niesamowicie w śnieżnej po
świacie&
Na myśl o mężczyznie poruszającym się pewnie w atramentowej czerni Holly
dostaje gęsiej skórki i włosy jeżą jej się na karku. Nie widać nawet błysku jego oczu,
jak to siÄ™ czasem dzieje u kota.
 & niesamowicie, jak nigdzie indziej na świecie, z opa
dającymi równinami i niskimi wzgórzami, jakby z pól mgły
wyłaniały się ściany mgły, iluzje kształtów i wymiarów, od-
bicia odbić, obrazy zrodzone we śnie&
Aagodny głos rozbrzmiewa teraz wprost przed nią i Holly woli uznać, że mężczyzna
w ogóle się nie poruszył, że zawsze tam stał.
Wybita ze snu, nie dziwi się, że zawodzą ją zmysły. Tego rodzaju absolutna
ciemność dezorientuje, przemieszcza dzwięki.
 Znieżyca była bezwietrzna na poziomie ziemi  mówi
dalej mężczyzna  ale na górze wiał porywisty wiatr, po
nieważ kiedy śnieg przestał padać, większość chmur po
rwała się na strzępy i odpłynęła. Niebo między pozostałymi
chmurami było czarne, ozdobione naszyjnikami gwiazd.
Holly czuje między piersiami ogrzany ciepłem jej ciała gwózdz i stara się czerpać z
niego otuchÄ™.
 Miejscowy szklarz miał trochę ogni sztucznych z lip
cowego festynu i kobieta, której śniły się martwe konie,
zaproponowała, że pomoże mu je ustawić i odpalić.
Jego opowieści zawsze dokądś prowadziły, lecz Holly nauczyła się bać tych miejsc.
 Były tam komety, robaczki świętojańskie, meteory,
kuliste bomby, chryzantemy i złote palmy&
Głos mężczyzny staje się coraz cichszy i bliższy. Być może pochyla się ku niej i ich
twarze dzieli tylko kilkanaście cali.
 Czerwone, zielone, szafirowoniebieskie i złote wybu
chy rozjaśniły czarne niebo. Ich kolorowe pulsujące odbicia
widać było także na zaśnieżonych polach&
Zabójca mówi dalej. Holly ma wrażenie, że zaraz pocałuje ją w ciemności. Jak
zareaguje, gdy ona się cofnie, nie potrafiąc opanować wstrętu?
 Z nieba padały ostatnie płatki śniegu, zataczając
szerokie, leniwe kręgi, spóznione płatki, wielkie niczym
srebrne dolarówki. W nich także odbijał się kolor.
Czekając na pocałunek, Holly odchyla z lękiem głowę do tyłu i obraca ją w bok.
Potem przychodzi jej do głowy, że mężczyzna może nie pocałować jej w usta, lecz w
kark.
 Spadając powoli na ziemię, płatki migotały czerwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl