[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie potrafię sobie wyobrazić, co tu się stało westchnęłam w zadumie, przesuwając się po sofie
tak, żebym zdołała wstać, trzymając dziecko. Udało mi się to i poszłam do salonu, który ostatecznie
uznałam za najlepsze miejsce do trzymania torby na pieluchy i pokrytego gumą przewijaka, na którym
kładłam Haydena, zanim zdjęłam mu pieluszkę (używania przewijaka nauczyło mnie już doświadczenie).
Prawie zupełnie sprawnie wytarłam tyłeczek Haydena i przebrałam go. Zużyte chusteczki wrzuciłam do
brudnej pieluchy, którą dopiero potem zwinęłam i zakleiłam. Z tego ulepszenia byłam nadzwyczaj dumna.
Dobra robota z aprobatą stwierdziła Sally, biorąc ode mnie zużytą pieluchę i idąc przez jadalnię
do kuchni, żeby ją wyrzucić. Usłyszałam szum lecącej wody, gdy myła ręce.
Rozumiem, że Martin wie o tym samochodzie? zawołałam.
Sally spojrzała na mnie dziwnie. Wróciła do mnie, do salonu.
Tak, szeryf przyjechał, żeby mu powiedzieć. Rozmawiają na podwórzu.
Na podwórzu. Dlaczego Martin rozmawia z szeryfem na zewnątrz? Było zimno, wietrznie i& o,
cholera. Gdzie był nasz niemile widziany gość? To dlatego Martin został z szeryfem na dworze.
Co jest? Sally była spostrzegawcza, jak zawsze.
Nic! odpowiedziałam szybko. Rzucałam szybkie spojrzenia do holu, jadalni i kuchni, szukając
Rory ego. Gdy znów popatrzyłam na Sally, powiedzmy, że miała sceptyczną minę.
I powiadasz zaczęła równie sceptycznym głosem że nie masz pojęcia, co się tutaj wydarzyło?
Wybacz, Roe, ale to do ciebie niepodobne.
Posłuchaj mnie, Sally, mam masę kłopotów i bez ciebie powiedziałam ku własnemu zaskoczeniu.
Potem zalałam się łzami. Gdybym miała wybór, to nie mogłabym wybrać sobie lepszej metody na
odwrócenie uwagi. Gdy Hayden leżał na plecach na stoliku kawowym, rozglądając się dookoła sennymi
oczami, Sally energicznie poklepywała mnie po ramieniu.
Złapałam się na tym, że opowiadam Sally o tym wszystkim, co oznaczało, że opowiedziałam jej
o moich osobistych emocjach związanych z całym wczorajszym dniem i jego kulminacją w postaci wizyty
mojej matki dziś rano, z jej własnymi kiepskimi wieściami.
Poklepywanie Sally stopniowo robiło się coraz mniej współczujące, a coraz bardziej karcące.
Co? spytałam, gdy dotarło do mnie, że minę ma raczej kwaśną.
Znowu ty, co? spytała obcesowo.
Co?
Wszystko. Twój ojczym jest chory, więc twoja matka się nim zajmuje, tak jak powinna. Siostrzenica
twojego męża zaginęła, jej mąż nie żyje, więc chociaż raz Martin myśli więcej o swojej rodzinie, a nie
o tobie.
Gapiłam się na Sally jak ryba wyciągnięta z wody. Naprawdę byłam taka samolubna? A może to Sally
przez te wszystkie lata była o mnie zazdrosna, a ja tego nie zauważyłam? Czułam się tak, jakbym szła po
polu minowym, a żołnierz za moimi plecami zaczął mi rzucać kamienie przez ramię.
Wiesz co, Sally, to może nie jest najlepszy moment, żeby mówić mi o moich wadach
powiedziałam najspokojniejszym głosem, jaki mogłam z siebie wydobyć. Myślałam raczej o czymś
w rodzaju biedactwo, wszystko będzie dobrze , a nie sugerowaniu mi, że jestem egoistyczną suką, która
uważa, że jest pępkiem świata.
Oczywiście niezależnie od tego, co mówiłam, zastanawiałam się, ile jest prawdy w tym, co
powiedziała Sally. Czy wszyscy postrzegali mnie w taki sposób? Dobry Boże, czy przez te wszystkie lata
moi przyjaciele patrzyli na mnie i myśleli: Ta Roe jest w porządku, ale taka z niej egocentryczka! ?
Sally wyglądała na wstrząśniętą, dzięki Bogu. Ale gdy się odezwała, moja ulga się zmniejszyła.
Roe, mam okropne wyczucie czasu i przepraszam za to. Ale nie masz pojęcia, jaka z ciebie
szczęściara. Twoja matka zrobi dla ciebie wszystko, a twój mąż nie tylko uważa, że jesteś ósmym cudem
świata, ale do tego ma pieniądze!
I to jest moja wina?
Nie! powiedziała. Nie! Ale to twoja& odpowiedzialność! Spojrzała na zegarek i jęknęła.
Spotkanie rady miejskiej! Roe, muszę lecieć. Do zobaczenia niedługo.
Złapała swoją torebkę i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, wypadła przez drzwi kuchenne.
Zgarnęłam śpiący Słodki Ciężar i popatrzyłam przez okno, jak Sally maszeruje przez podwórze,
zatrzymując się, by porozmawiać z Martinem i szeryfem. Ucieszyłam się, że Martin założył kurtkę
przeciwdeszczową, bo dzień był bardzo pochmurny i co chwila padało. Szeryf zostawił Martina
i pochylił się przy samochodzie Sally, rozmawiając z nią przez chwilę przez częściowo otwarte okno.
Potem Sally pomachała krótko i zawróciła wóz.
Myślałam o tej scenie z Sally, która głęboko mnie przygnębiła. Czułam się tak, jakbym nie wiedziała, że
w wiosce jest lew i zamknęła na noc bramy. O rany Roe Teagarden, samolubny potwór?
Zawsze myślałam o sobie raczej jako o Roe Teagarden, niewiarygodnej szczęściarze. No& czasami.
Może nie kilka lat temu, gdy mój stały chłopak nieoczekiwanie ożenił się z kobietą, która zaszła z nim
w ciążę w czasie, gdy spotykał się ze mną& ale wobec tego miałam szczęście, że za niego nie wyszłam,
zgadza się? No i może nie byłam taką farciarą, gdy mój ojciec wraz z macochą i moim bratem przyrodnim
wyprowadzili się do innego stanu, przez co widywanie się z nim stało się prawie niemożliwe& ale
znów, uratowałam mu życie i od tego czasu dwa razy poleciałam do Kalifornii, żeby spotkać się
z Phillipem.
To wyliczanie szczęść pomagało mniej więcej tak, jak otwieranie szafy pełnej sukienek druhny, które
trzymałam w garderobie, zanim wyszłam za Martina. Czas przerwać tę introspekcję i zająć się sytuacją tu
i teraz.
Hayden spał. Jego powieki były tak blade, że widać było wyraznie żyłki, co sprawiało, że jego skóra
wydawała się prawie przezroczysta. Pochyliłam głowę, żeby go powąchać.
Zawiodłem cię powiedział nagle Martin.
Stał w wejściu do jadalni. Nie ogolił się, a włosy miał w nieładzie. Zarost na jego policzkach był biały
jak jego włosy, nie czarny jak brwi.
Nie byłam w nastroju na kolejne głęboko emocjonalne sceny.
A co konkretnie masz na myśli? spytałam stonowanym, ze względu na dziecko, głosem.
Mogliśmy zastanowić się nad innymi opcjami powiedział równie cicho. Może twoja&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]