[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za gorąco. Panna młoda wystąpiła w sukni z surowego jedwabiu w kolorze
kości słoniowej. Miała też welon z maleńką czapeczką przykrywającą
czubek głowy. Niewiele osób zdawało sobie sprawę, jak sprytnie uczesano
jej włosy, by zakryć ślady po operacji. Po ceremonii dziewczęta prosiły
Maddy o adres jej fryzjerki.
Pan młody włożył tego dnia swój mundur. Maddy nigdy nie pytała
go o nazwę regimentu, w którym służył. W szkarłatnej bluzie
mundurowej, jaką noszono już przed bitwą o Waterloo, prezentował się
imponująco.
Kate okazała się fantastyczną starościną wesela. An-gie zadbała o jej
piękną kreację. Robbie, tym razem jako pazik towarzyszący pannie
młodej, trzymał ją za rękę, uszczęśliwiony swoją rolą. Pani Cowley
patrzyła na niego z nieskrywaną dumą. Ojciec pana młodego był też jego
drużbą. Rzadko się tak zdarza, więc kiedy Ed zwrócił się z prośbą do
Nicka, ten najpierw okazał zdumienie, ale potem czuł się zaszczycony.
Oczywiście nie powiedział tego głośno.
Kapitan Smith, który wystąpił w marynarskim mundurze, oddał
pannę młodą jej przyszłemu mężowi.
Przyjęcie również należało do udanych - odbywało się na białym
jachcie stojącym w zatoce. Podano wyśmienite jedzenie, wygłoszono
żartobliwe i mądre mowy - jedną z nich wygłosiła sama panna młoda - a
potem wszyscy ruszyli do tańca. Pan młody ze swoją wybranką opuścili
172
RS
gości wcześniej, udając się na miesiąc miodowy. Nikt nie znał celu ich
podróży. Ed był znakomitym organizatorem.
Kiedy goście pomachali młodym na pożegnanie, muzyka na nowo
zagrała, zapraszając wszystkich do zabawy.
Kate i Nick stali obok siebie na pokładzie jachtu, z dala od gwaru i
muzyki. Z jakiegoś powodu nie mieli ochoty tam wracać. Kate była
zadowolona, że wszystko się udało. Miała ochotę potańczyć, ale jeszcze
nie teraz. To był pełen emocji i wyczerpujący dzień.
- Przejdz się ze mną - powiedziała do Nicka. - Muszę pooddychać
świeżym powietrzem. Miło widzieć tylu przyjaciół razem, ale potrzebuję
chwili spokoju.
- Dobry pomysł - odparł Nick.
Wzięła go pod rękę i zaczęli przechadzać się po pokładzie.
- Jesteś szczęśliwy, że się pobrali? - spytała. - A raczej, sądzisz, że
będą szczęśliwi?
- Chyba tak - rzekł jak zwykle z rezerwą. - Ed to mój syn, ale o
dziwo wcale tak dobrze go nie znam. Wiem, że miał problemy. Ta tragedia
w Afryce, śmierć żony - zostawią blizny do końca życia. Nie tylko
dosłowne. Maddy też nie jest wolna od problemów. Myślę jednak, że oni
do siebie pasują. Zresztą sporo im pomogłaś, Kate. Muszę ci za to
podziękować.
Kate się uśmiechnęła.
- To wspaniała para, z przyjemnością zrobiłam, co w mojej mocy.
Wyglądali razem przepięknie, prawda?
Na twarzy Nicka pojawił się charakterystyczny ostrożny uśmiech.
173
RS
- Mówi się, że druhny nie powinny wyglądać lepiej niż panna młoda.
Ale ty jako starościna w tej różowej sukni też wyglądałaś pięknie.
Kate ogarnęło najpierw zdumienie, a potem radość. Tak nie mówi
mężczyzna zachowujący rezerwę.
- Nick? Czyżbyś powiedział mi komplement? Dobrze się czujesz?
- Nigdy nie czułem się lepiej. - Po kilku krokach dodał: -
Przypomniałem sobie, jak byliśmy młodzi. Mieliśmy po kilkanaście lat.
Byliśmy wtedy szczęśliwi.
Kate zaniepokoiła się. Wkroczyli na zakazany teren. Nigdy nie
rozmawiali o przeszłości. Idąc dalej, próbowała zabrać rękę, ale Nick jej
nie puścił.
- Kiedy Ed posłał po ciebie - podjął - byłem zły, że ze mną tego nie
skonsultował. Na statku zajrzałem do twojej kabiny, jak spałaś.
Wyglądałaś jak przed laty. Zrozumiałem, że nie możemy dłużej ignorować
tego, co stało się tamtej nocy, gdy szalał sztorm. Wyrzuty sumienia zatruły
naszą relację.
Teraz Kate poważnie się zdenerwowała.
- Nick, to radosny dzień, nie psuj go. To nie pora na grzebanie w
przeszłości. Jakoś sobie radzimy. Pracujemy razem. Umówiliśmy się, że
nie będziemy wracać do tamtej nocy.
- Nigdy się nie umawialiśmy.
- Nie musieliśmy. To było oczywiste.
Nick zatrzymał się, chwycił ją za drugą rękę. Stali twarzą w twarz.
Kate czuła łzy pod powiekami i wiedziała, że Nick je zobaczy.
- Kate, tamtej nocy się kochaliśmy. Nadal uważasz, że nie ma o
czym mówić?
174
RS
- Może - odparła cicho. - Ale nie teraz. Wkrótce.
Maddy i Ed nie wybrali się na miesiąc miodowy bardzo daleko od
domu. Oboje wcześniej wiele podróżowali, nie mieli potrzeby zwiedzania
świata. Siedzieli właśnie na balkonie wspaniałego hotelu, podziwiając
zachód słońca nad morzem. Na stole stała butelka szampana.
- Niezapomniany dzień, prawda? - Maddy westchnęła. Ed otworzył
butelkę, korek strzelił i szampan polał się do kieliszka.
- Wszyscy dobrze się bawili. Widziałam nawet, jak Kate tańczy z
twoim ojcem. Chyba lubią swoje towarzystwo. Myślisz, że są szczęśliwi?
- Myślę, że mogliby być szczęśliwsi - odparł Ed. -Gdyby wiedzieli,
jak to zrobić. - Postawił butelkę i uśmiechnął się do swojej żony. - My
jesteśmy szczęśliwi, prawda, pani Tremayne?
- Bardzo, panie Tremayne. - Uniosła rękę i z podziwem spojrzała na
złotą obrączkę, która sąsiadowała z pięknym starym pierścionkiem. - Jest
cudownie. Wszyscy są szczęśliwi, ale my przede wszystkim.
- To prawda - rzekł Ed i pochylił się, żeby ją pocałować. - Nie
wyobrażam sobie większego szczęścia.
175
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]