[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kich sił starając się zachować spokój i dobre maniery. - Obawiam się, że uznam to za
uchybienie względem mojej osoby.
- Nazywam się Silvio Domenico - odparł niezbyt grzecznie, patrząc na nią zimno.
Gabrielle wyprostowała się i czekała. - Szkoda mi pani - dodał po chwili.
- Nie rozumiem, dlaczego miałby mi pan współczuć. A teraz, pozwoli pan, że się
pożegnam. Mam jeszcze sporo...
- Nie sądzę, żeby chciała pani teraz odejść - przerwał jej z uśmiechem, od którego
przeszedł jej po plecach zimny dreszcz. - A przynajmniej, jeśli nie chce pani, aby pry-
watne życie pani męża przestało być prywatne.
- Nie rozumiem, o czym pan mówi.
Mężczyzna pochylił w jej stronę głowę, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk,
który nie wróżył jej nic dobrego.
- Wygląda na to, że ostatnia kochanka pani męża nie była tak dyskretna, jak po-
winna być. - Zrobił efektowną pauzę. - Oczywiście wie pani o tym, że pani mąż ceni so-
bie dyskrecję nade wszystko? Wszystkie jego kobiety muszą podpisać na papierze takie
zobowiązanie. Że będą w tajemnicy utrzymywały swój związek z pani mężem. Taką on
ma zasadę. - Czekał na jej reakcję, najwyraźniej już z góry delektując się tym, jaka ona
będzie.
Nie sprawi mu tej przyjemności. Wątpiła w prawdziwość jego słów i nie zamierza-
ła dać mu satysfakcji, jakiej się spodziewał. Zresztą, kto śmiałby sprzedać taką informa-
cję prasie?
- Wcale mnie to nie dziwi, zważywszy na to, że pan i pana koledzy nieustannie go
śledzą w nadziei zdobycia choćby najdrobniejszej informacji na jego temat.
- To, co mnie zadziwia to fakt, że jest tak wielu ludzi, którzy na te informacje cze-
kają. - Zaśmiał się nieprzyjemnie. - Dla mnie nie stanowią one żadnej atrakcji. A dla pa-
ni? Sądziłem, że najzwyczajniej w świecie panią kupił.
- Koniec rozmowy - oznajmiła Gabrielle. Odwróciła się, żeby odejść, ale Silvio
złapał ją za ramię. Popatrzyła na trzymającą ją rękę. Jak śmiał jej dotykać? - Proszę na-
tychmiast zabrać rękę!
- Naturalnie wie pani o La Rosalinda? - ciągnął niezrażony Silvio, puściwszy jed-
nak jej ramię. - Gwiazda Włoch. Ileż to było zamieszania, kiedy Luc ją odprawił!
Rosalinda Jaccino, gwiazda filmowa i piękna kobieta. Była ostatnią kochanką
Luca. Gabrielle czytała o niej, kiedy przed ślubem chciała dowiedzieć się jak najwięcej o
przyszłym mężu. Nie miała ochoty wysłuchiwać opowieści o niej od obcego człowieka.
Sama myśl o tym, że ta kobieta leżała w łóżku z jej mężem spleciona w namiętnym
uścisku...
Nie powinna o tym myśleć. Gdyby Luc chciał poślubić La Rosalindę, zrobiłby to.
Zamiast Rosalindy wybrał ją.
- Czego pan ode mnie chce? - spytała z niezwykłą cierpliwością, marząc o tym, że-
by pobyć się tego człowieka.
- Nie chodzi o to, czego ja chcę, ale raczej o to, czego pani będzie chciała po tym,
jak dowie się pani tego, co wiem na temat La Rosalindy i pani męża.
- Chyba nie przyszedł pan tu po to, aby rozmawiać o byłych kochankach mojego
męża? Muszę przyznać, że ten temat niezbyt mnie interesuje. Przykro mi, jeśli czuje się
pan rozczarowany. A skoro tak, to pozwolę się pożegnać. Naprawdę muszę już...
- Proszę mnie nie odprawiać, Wasza Wysokość. - Jego ton stał się nagle zimny i
nieprzyjazny. - Nie sądzę, żeby była pani uszczęśliwiona, gdybym poszedł do gazet z
tym, co mam.
- A co takiego pan ma? - spytała, starając się, aby jej głos zabrzmiał spokojnie.
- Mam kasetę z nagraniem.
- Jaką kasetę? - spytała, nie zdoławszy ukryć zaniepokojenia.
Ten okropny mężczyzna najwyraźniej doskonale się bawił. Wsunął ręce do kiesze-
ni spodni i uśmiechnął się do niej.
- Kasetę z nagraniem pani męża i La Rosalindy. Ta kobieta uwielbia filmować się
w łóżku. Proszę pozwolić, że pani pogratuluję. Pani mąż naprawdę zna się na rzeczy. Jest
prawdziwym amantem, proszę mi wierzyć.
- Nie wierzę panu. Luc nigdy nie pozwoliłby sobie, żeby zostać sfilmowanym w
takiej sytuacji.
- A kto powiedział, że pytała go o pozwolenie?
Gabrielle popatrzyła na niego bez słowa. To nie może być prawda.
- Dlaczego pan mi o tym mówi? - zdołała wydusić z siebie pytanie.
Myślała tylko o Lucu i o tym, jakim to będzie dla niego ciosem.
- Jeśli nie chce pani, aby to nagranie ukazało się jutro w telewizji, niech pani lepiej
uważa, jak się do mnie zwraca. - Roześmiał się drwiąco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]