[ Pobierz całość w formacie PDF ]

brązowych mis i przepowiada albo doradza królowi, którego nos odłamał się na tym fragmencie
wieka. Twarz Kapłanki była zbyt mała, by rozróżnić rysy, lecz Arha wyobrażała sobie, że to jej
własne oblicze. Zastanawiała się, co powiedziała wtedy królowi i czy był jej wdzięczny.
Miała w Sali Tronu swoje ulubione miejsca, jak inne dziecko mogłoby je mieć w domu zalanym
słońcem. Często wracała na mały stryszek ponad jedną z komnat służących za garderoby w tylnej
części Sali. Złożono tu dawne szaty i kostiumy, pozostałe z czasów, gdy wielcy królowie i
książęta przybywali składać hołdy w Miejscu Grobowców Atuanu, uznając potęgę większą niż
ich własna i jakiegokolwiek śmiertelnika. Czasami ich córki, księżniczki, wkładały te białe
jedwabie zdobione topazami i ciemnymi ametystami, by tańczyć z Kapłanką Grobowców.
Znalazła małe, malowane stoliki z kości słoniowej, gdzie przedstawiono taki taniec, a także
książąt i królów czekających przed bramą, gdyż ani wtedy, ani teraz żaden mężczyzna nie mógł
postawić stopy na ziemi Grobowców. Jednak dziewice, odziane w biały jedwab, mogły wejść i
tańczyć z Kapłanką. Sama Kapłanka zawsze, wtedy i teraz, nosiła szorstką, czarną, ręcznie tkaną
szatę. Arha lubiła jednak przychodzić tu i dotykać miękkiego, przegniłego już materiału i
klejnotów odrywających się od tkaniny pod własnym niewielkim ciężarem. Z tych skrzyń unosił
się zapach różny od woni mchu i kadzidła świątyń, bardziej świeży i delikatny - aromat młodości.
W skarbcach spędzała czasem całą noc, klejnot po klejnocie poznając zawartość jakiejś skrzyni,
przerdzewiałą zbroję, połamany pióropusz hełmu, klamry, szpile i brosze z brązu, kutego srebra
lub litego złota.
Nie przestraszone jej obecnością sowy siedziały na krokwiach, mrużąc swe żółte oczy. Zwiatło
gwiazd wślizgiwało się przez dachówki, często sypał śnieg, delikatny i zimny jak te stare
jedwabie, rozpadające się w nicość pod dotknięciem ręki.
Pewnej nocy stwierdziła, że w Sali jest zbyt zimno. Poszła do klapy, podniosła, zsunęła się na
stopnie i zamknęła ją nad sobą. Potem ruszyła wśród ciszy dobrze już poznaną drogą: korytarzem
do Podgrobia. Tam, naturalnie, nigdy nie paliła światła. Jeśli miała latarnię, czy to idąc do
Labiryntu, czy też aby nocą nie potykać się na drodze nad ziemią, gasiła ją, zanim zbliżyła się do
wielkiej groty. Nigdy jej nie oglądała, nigdy, przez wszystkie generacje swego kapłaństwa. Teraz
także zdmuchnęła świecę i nie zwalniając kroku szła przez czerń, zwinna jak ryba w ciemnych
wodach. Tutaj, zimą czy latem, nie istniało zimno ni gorąco, niezmiennie panował ten sam chłód
i lekka wilgoć. Na górze lodowate wichry dmuchały śniegiem przez pustynię. Tu nie było wiatru,
nie było pór roku. Grota trwała zamknięta, nieruchoma, bezpieczna.
Arha zmierzała do Malowanej Komnaty. Od czasu do czasu lubiła tam chodzić i przyglądać się
niezwykłym ściennym malowidłom, które blask lampy wydobywał z ciemności. Przedstawiały
ludzi z wielkimi skrzydłami, poważnych i smutnych. Nikt nie mógł jej wyjaśnić, kim byli, gdyż
nigdzie indziej w Miejscu nie było takich obrazów. Sądziła jednak, że to duchy przeklętych,
którzy nie mogą się odrodzić. Malowana Komnata leżała w głębi Labiryntu, więc Arha musiała
najpierw przejść przez wielką grotę pod Kamieniami Grobowymi. A kiedy zbliżała się do niej
opadającym w dół korytarzem, dostrzegła nagle, że w mroku rozkwita delikatna szarość, jakby
wspomnienie blasku, echo echa odległego światła.
Sądziła, że to złudzenie, częste w absolutnej ciemności. Zamknęła oczy i poblask zniknął.
Otworzyła - i pojawił się znowu.
Zatrzymała się i stanęła nieruchomo. Szarość, nie czerń... Zlad światła tam, gdzie nic nie mogło
być widoczne, gdzie mogła istnieć tylko ciemność.
Postąpiła kilka kroków przed siebie i wysunęła rękę za skręt ściany tunelu. Niewyraznie i
nieskończenie delikatnie, widziała jednak kontury swej dłoni.
Szła dalej. Rzecz była tak niezwykła, że nie budziła lęku - ów wykwit światła tam, gdzie nigdy
go nie było, w najgłębszym grobowcu ciemności. Szła bezgłośnie, bosa, w czarnej szacie.
Zatrzymała się przed ostatnim zakrętem, potem wolno zrobiła jeszcze jeden krok... Spojrzała i
zobaczyła.
Zobaczyła to, czego nie widziała nigdy, choć żyła już tysiące razy: wielką, sklepioną grotę pod
Kamieniami Grobowymi, nie ludzką ręką stworzoną, lecz mocami Ziemi. Zdobiły ją klejnoty
kryształów i ornamenty stalaktytów, koronki siarki tam, gdzie całe epoki temu działała woda.
Była olbrzymia. Strop i ściany migotały, skrzyły się delikatnymi, zawiłymi wzorami, pałac
diamentów, dom ametystów i kryształu, z którego gloria blasku przegnała pradawną ciemność.
Zwiatło, które zdziałało ten cud, nie było zbyt jasne, oślepiało jednak przyzwyczajone do mroku
zrenice. Było delikatnym lśnieniem, błędnym ognikiem płynącym wolno przez grotę, budzącym
tysięczne rozbłyski w klejnotach sklepienia, poruszającym na ścianach tysiące fantastycznych
cieni.
Zwiatło płonęło na czubku drewnianej laski - bez dymu, nie spalając drewna. Laska tkwiła w
ludzkiej dłoni. Arha dostrzegła twarz tego człowieka... ciemną twarz... twarz mężczyzny.
Nie poruszyła się.
Człowiek bardzo długo spacerował tam i z powrotem, jak gdyby czegoś szukał. Zaglądał za
koronkowe katarakty kamieni, przyglądał się wylotom kilku korytarzy. Nie wchodził w nie
jednak. A Kapłanka Grobowców nadal stała bez ruchu w ciemnym kącie tunelu. Czekała.
Najtrudniej było uświadomić sobie, że patrzy na obcego. Bardzo rzadko widywała obcych.
Zdawało jej się, że to jeden z dozorców... nie, któryś z mężczyzn zza muru, pastuch czy strażnik,
niewolnik Miejsca. I że przyszedł odkryć tajemnice Bezimiennych, może okraść Grobowce...
Ukraść coś. Obrabować Moce Ciemności. Zwiętokradztwo - słowo to z wolna pojawiło się w
myślach Arhy. Był mężczyzną, a żaden mężczyzna nie mógł dotykać ziemi Zwiętego Miejsca. A
jednak ten wszedł tutaj, do groty będącej sercem Grobowców. Wkroczył do wnętrza. Zapalił
światło tam, gdzie było zakazane, gdzie nie istniało od początku świata. Dlaczego Bezimienni go
nie porazili?
Stał teraz i patrzył na nierówne, kamieniste podłoże. Widać było wyraznie, że kopano tutaj, a dół [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl