[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nic nie osiągnęła.
- Kupiliśmy komputery pięć lat temu. Nadal działają, więc nie
potrzebujemy nowych - bronił swego stanowiska.
RS
64
- Nadają się na złom. Komputery nowej generacji są
przystosowane do wszystkich operacji, które przeprowadzamy
w biurze. Ułatwią zamówienia, fakturowanie i kompletowanie
akt.
Umożliwią także przygotowanie dokumentów podatkowych.
Gdy zainstalujemy nowe oprogramowanie, to do prowadzenia
księgowości wystarczy tylko jedna osoba.
Pan Dorelli był oburzony tym, co usłyszał.
- Mamy zwolnić pannę Pettibone? Pracuje u nas od
czterdziestu lat - powiedział podniesionym głosem.
- Ależ nie! Będzie potrzebna do wprowadzania danych i
fakturowania - wyjaśniła Dina.
- To co właściwie zamierzasz zrobić? - zapytał siostrę Joseph.
- Sprawdzę nowych dostawców i wynegocjuję korzystne
ceny. Poszukam nowego rynku zbytu...
- Przecież współpracujemy z przyjaciółmi, ludzmi, których
znamy od lat - tłumaczył córce pan Dorelli.
- Jeden z nich oszukiwał nas od dawna - przypomniała mu. To
właśnie ona odkryła i ujawniła ten fakt.
Pan Dorelli położył rękę na piersi. Miał zmienioną twarz.
Zaniepokojona tym Dina pomyślała, że ojciec zle się poczuł.
Po chwili doszła do wniosku, że dramatyczne gesty są częścią
gry. Zwątpiła już w to, czy on kiedykolwiek uznają za dorosłą
osobę. Miała już dosyć takiego traktowania.
- Składam rezygnację - oświadczyła.
- Co? - spytał zaskoczony Joseph. Geoffrey uśmiechnął się
Å‚agodnie.
Pan Dorelli wyprostował się w fotelu i rzucił córce
piorunujÄ…ce spojrzenie.
- Nie potrzebujesz mnie tutaj. PrzeprowadzÄ™ siÄ™ do Denver i
założę własne biuro rachunkowe - oświadczyła.
Gdy padły te słowa, w pokoju zaległa martwa cisza. Dina
spodziewała się wybuchu furii, krzyków lub słów nagany.
RS
65
Jednak ojciec z kamiennym wyrazem twarzy powiedział
spokojnym głosem:
- Nigdzie nie wyjedziesz.
- Ale ja muszę! - broniła się. Uświadomiła sobie, że to jest
jedyna droga do samodzielności.
- Jeśli opuścisz ten dom, to cię wydziedziczę - oznajmił pan
Dorelli.
Oświadczenie ojca było dla niej szokiem.
- Dino, usiądz i przedyskutujmy to. Ach, ten włoski
temperament! - powiedział Geoffrey z uśmiechem na twarzy i
pokręcił głową.
- Nie potrzebuję kolejnego kazania, braciszku - odparła.
- Jeśli ona wyjedzie, to ja także - oznajmiła Nonna, do tej pory
nie zabierając głosu, i wstała z fotela.
Dina uśmiechnęła się smutno do babci.
- Nie wiem jeszcze, dokąd pojadę. Będę musiała znalezć
jakieÅ› mieszkanie.
- W porządku - powiedziała Nonna, po czym wyszła do holu.
Z dużej szafy wyjęła wełniane palto i czarny kapelusz. - Jestem
gotowa do drogi - poinformowała wnuczkę.
Dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że babcia nigdy nie
będzie szczęśliwa, żyjąc z dala od tych stron. Tu spędziła
większość swego życia. Bez rodziny i gór zwiędnie jak winorośl
bez korzeni.
- Nie mam dość pieniędzy dla dwóch osób - wyjaśniła cicho. -
Nawet nie wiem, czy dla mnie samej wystarczy. Nie mówiąc już
o środkach na założenie własnej firmy - dodała.
Wstała, jeszcze raz spojrzała na ojca i w obawie, że może się
rozpłakać, szybko opuściła pokój.
Dina w godzinę spakowała bagaże i wypełniła nimi samochód
aż po sam dach.
Ojciec tymczasem dokądś wyjechał, więc nie mogła się z nim
pożegnać. W domu byli tylko jej dwaj starsi bracia.
- Nie pozwolę ci na to - powiedział Joseph.
RS
66
- Nie możesz mnie powstrzymać. Mam prawie dwadzieścia
pięć lat - przypomniała mu Dina. - Czy zastanawiałeś się kiedyś,
dlaczego tkwimy tu odizolowani od świata, jakbyśmy się bali
stawić mu czoło? Ty i Lukę przebywacie stale w domu, a Geoff
na plebanii, zaledwie trzy kilometry stąd. Już od dawna nie
jesteśmy dziećmi. Pora wyruszyć w świat.
- Postępujesz nierozważnie... - zaczął Geoffrey.
- Proszę cię, nie praw mi kazań - przerwała bratu i chwyciła
za klamkę frontowych drzwi. Znieruchomiała na widok babci,
niosącej duży kosz pełen żywności.
- Przygotowałam ci to na drogę - powiedziała Nonna i
wręczyła wnuczce kosz. Następnie ujęła w dłonie jej twarz.
- Bądz dzielna, kochanie, i idz za głosem serca - dodała,
uśmiechając się.
Wzruszona Dina kiwnęła głową.
- Babciu, pożegnaj ode mnie Nicka i Luciena, Czekaj na mój
telefon - poprosiła drżącym głosem. - Do widzenia -powiedziała
cicho do braci, patrzÄ…cych na niÄ… z dezaprobatÄ….
Wsiadła do samochodu i ruszyła w drogę. Uświadomiła sobie,
że od tej chwili będzie niezależna. Jechała w kierunku Denver.
RS
67
ROZDZIAA SZÓSTY
Dina przyjrzała się dokładnie mieszkaniu, które zamierzała
wynająć. Znajdowało się w ładnej dzielnicy, zamieszkanej
przeważnie przez starszych ludzi.
- Podoba mi się - powiedziała do właścicielki.
Kobieta uśmiechnęła się promiennie, a jej mąż jakoś dziwnie
mrugnął. Ponieważ robił to od chwili, gdy Dina weszła,
dziewczyna stwierdziła, że to tik.
Potem omówili zasady wynajmu. Dina wpłaciła kaucję i
uregulowała czekiem należność za pierwszy miesiąc. To
nadwerężyło trochę jej konto bankowe, ale nie było jeszcze
powodu do zmartwienia. Zdążyła zaoszczędzić sporą sumę,
pracując jako księgowa u ojca.
Po podpisaniu umowy wróciła do samochodu po swoje
bagaże. Zajęła się rozpakowywaniem walizek i kartonów. Teraz
miała już dach nad głową, więc poczuła się pewniej i
bezpieczniej.
Zanim zapadł zmrok, rozłożyła swoje rzeczy w trzech
pokojach. Stały w nich ciemnowiśniowe meble, które wyglądały
na dość stare. Zciany salonu pomalowano na biało. Kuchnia była
bardzo mała, ale dobrze wyposażona, W sypialni Dinie
spodobała się wesoła tapeta w drobne kwiatki. Aazienka była
Å‚adna i nowoczesna.
O dziesiątej Dina wzięła prysznic i umyła włosy. Zanim
poszła spać, spojrzała przez okno na odległe góry oświetlone
blaskiem księżyca. Nigdy nie myślała, że to miasto może jej się
wydawać takie obce.
- Uważam, że twój klient powinien rozpatrzyć tę sprawę na
nowo - poradził kuzynowi Sloan. - Wartość netto
zabezpieczenia firmy nie jest taka, jakÄ… oni podawali. Nasz
księgowy... - Przerwał na chwilę, ponieważ tumult dochodzący
z sąsiedniego pomieszczenia zakłócał obrady w sali
konferencyjnej.
RS
68
Adwokat słyszał wyraznie głos swojej sekretarki:
- Panowie nie mogą tam wejść. Pana Carradine'a nie ma w
gabinecie...
- A gdzie jest? - dobiegł rozgniewany męski głos.
- W sali konferencyjnej... Proszę poczekać. Panowie nie
mogÄ…... ProszÄ™ o nazwiska, a ja zapytam...
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i czterech braci Dorelli
wtargnęło do Zrodka.
- Przepraszam, wrócimy do tego pózniej - zwrócił się Sloan
do kuzyna. - Tędy proszę - powiedział do przybyłych.
Prawie siłą wepchnął ich do drugiej sali i zamknął drzwi.
- O co chodzi? - spytał groznie.
- Dina odeszła...
- Co jej takiego zrobiliście, że...
- Przyjechała do ciebie?
- Odrzuciła Tony'ego...
Z urywanych zdań Sloan zrozumiał, że Dina nie zgodziła się
na zaręczyny i opuściła dom rodzinny.
- Uspokójcie się! - krzyknął, po czym poprosił Josepha, aby
wyjaśnił, co zaszło.
Joseph opowiedział w skrócie wydarzenia sprzed dwóch
tygodni. Na koniec spytał ponownie:
- Czy ona jest u ciebie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl