[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie dla ciebie, jeśli poczekasz tu, dopóki nie pojawi się Lomax.
Chłopiec potrząsnął głową.
- Tam jest cała Galaktyka, czekająca, by ją zwiedzić. - Uśmiechnął się. - Zamierzam to
zrobić.
- Poleć jako turysta. Dłużej pożyjesz.
- Jeśli mnie nie wezmiesz, po prostu polecę w ślad za tobą statkiem Tancerza Grobów -
oświadczył Chłopiec.
- To twoje prawo - stwierdził Lodziarz. - Postaraj się go nie rozbić.
- Jasna cholera, Lodziarzu - wybuchnął Chłopiec - czemu nie możesz zrozumieć, że jestem
po twojej stronie?
- Chłopcze, ty nawet nie wiesz, co to za gra. - A ty?
- Też nie - przyznał Lodziarz. - Ale się dowiem.
- Możesz mnie potrzebować. - Wątpię.
- Gdy tylko będę miał wszczepiony mój czip, stanę się najszybszym strzelcem, jakiego
kiedykolwiek widziano.
- Szybkość jest dobra - powiedział Lodziarz. - Celność lepsza. - Znów przerwał. - A wiedza,
kiedy nie strzelać, jeszcze lepsza.
- Jeśli będę z tobą, możesz mi powiedzieć kiedy strzelać, a kiedy nie.
- Pouczanie cię, co masz robić, nie należy do mnie - oświadczył Lodziarz. - Popatrzył
Silikonowemu Chłopcu w oczy. - Nie wiesz, w co się pakujesz. Jeśli masz mózg pod czaszką,
wrócisz na Szarą Chmurę i tam zostaniesz.
- Ty także nie wiesz, w co się pakujesz - odgryzł się Chłopiec. - Ja już się wpakowałem -
stwierdził Lodziarz. - Czterech ludzi przybyło tutaj, by mnie zabić.
- A czemu wyobrażasz sobie, że przestaną tylko dlatego, że opuścisz Ostatnią Szansę? -
zapytał Chłopiec. - Mogę ci pomóc.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - zapytał skonfundowany Chłopiec. Lodziarz przyjrzał mu się z nieukrywaną
ciekawością.
- Znamy się od dziesięciu minut. Czemu chcesz dla mnie ryzykować życie?
- Od czasu gdy byłem dzieckiem, słyszałem jak o tobie opowiadano. Zapewne nie
uwierzysz, ale jesteś jednym z moich bohaterów.
- Jestem za stary, za gruby i do tego kulawy, nie mogę być czyimkolwiek bohaterem -
powiedział Lodziarz.
- Tym bardziej mnie potrzebujesz. Możesz czuć się bezpiecznie na Ostatniej Szansie, ale
gdy ją opuścisz, staniesz się tarczą strzelecką.
- Posłuchaj, Chłopcze, nawet jeśli będziesz miał twój implant, oznacza to tylko tyle, że
twoje reakcje stanÄ… siÄ™ szybsze.
- Czy to nie wystarczy?
Lodziarz znów zrobił rozbawioną minę.
- Oznacza więc, że będziesz mógł spudłować strzelając dwukrotnie szybciej niż większość
zwykłych ludzi.
Chłopiec wstał, wziął butelkę i podszedł do baru. Postawił ją na samym końcu i wrócił do
stolika.
- Czy możesz zasłonić okna i zgasić światła?
- Mam tu parę tuzinów gości, którzy tego nie pochwalą.
- Tylko na kilka sekund. - Po co?
- Bym mógł ci udowodnić, że mnie potrzebujesz. Lodziarz popatrzył na niego, a potem
wzruszył ramionami.
- Na chwilę zaciemnimy salę - zawiadomił zgromadzonych pijaków i szulerów. - Nie ma się
czego obawiać. Jeśli na stołach leżą karty albo pieniądze, przykryjcie je dłońmi.
Odczekał kilka sekund, a potem kiwnął głową jednemu ze swych ludzi, który udał się do
jego biura. W chwilę pózniej drzwi zamknęły się bezgłośnie, okna stały się nieprzezroczyste, a
światła pogasły.
- Co teraz? - zapytał Lodziarz.
- Teraz pokażę ci, co potrafię - oznajmił Chłopiec. Nastąpiła chwila ciszy, przerwana
odgłosem wystrzału z pistoletu na pociski, a potem trzask.
- Co to, u diabła, było? - zapytał Lodziarz, gdy jakaś kobieta wrzasnęła, a paru mężczyzn
rzuciło mięsem.
Natychmiast zapaliły się światła, Lodziarz zaś ujrzał, że połowa jego klientów wyciągnęła
broń.
- Ludzie, nic się nie stało - powiedział uspokajająco. - Nie ma co się podniecać.
- Popatrz - oznajmił z dumą Chłopiec, wskazując roztrzaskaną butelkę na barze.
Lodziarz pokuśtykał do baru i zatrzymał się o kilka kroków od butelki, patrząc na odłamki
szkła leżące na barze.
- Doprawdy umiesz widzieć w ciemności? Chłopiec kiwnął głową.
- I trafić do tego, w co celuję.
- Skąd mam wiedzieć, że nie zapamiętałeś, gdzie ona stała? - zapytał Lodziarz.
- Sądzisz, że to możliwe? - odpowiedział pytaniem Chłopiec. - Możemy to powtórzyć, a ty
możesz postawić butelkę gdziekolwiek, gdy tylko sala będzie ciemna.
Lodziarz zastanowił się nad propozycją, a potem pokręcił głową.
- Nie, nie trzeba. WierzÄ™ ci.
- A więc? - zapytał Chłopiec z pewnym siebie uśmiechem.
- Dobrze - odparł Lodziarz. - Zrobiłeś na mnie wrażenie. - Jak wielkie? - nie ustępował
Chłopiec.
- Od tej chwili pracujesz dla mnie.
- A ile zarobiÄ™ w tej robocie?
- Zależy, czego będę od ciebie chciał - odrzekł Lodziarz. - Wyciągnął z kieszeni plik
kredytów i wręczył go Chłopcu. - Przez pewien czas utrzymasz się za to.
- Dzięki - odpowiedział Chłopiec, biorąc pieniądze. - Kiedy odlatujemy?
- Kiedy tylko zjem lunch i spakuję rzeczy. Możemy się spotkać przy hangarze.
- Dziękuję, Lodziarzu - oświadczył Chłopiec. - Nie pożałujesz.
- To się jeszcze okaże - powiedział Lodziarz.
9
Planeta nazywała się Słodkowodna i była względnie nowym pomysłem międzygwiezdnego
handlu nieruchomościami: planetą dla emerytowanych Bardzo Bogatych.
Słodkowodna szczyciła się tym, że było na niej mnóstwo pól golfowych (jedno przypadało
na pięćdziesięciu mieszkańców), każdy dom miał kryty i odkryty basen, a jeden lekarz przypadał na
dwustu mieszkańców. Każdy właściciel nieruchomości posiadał jedną milę plaży nad
słodkowodnym oceanem. Z miejscowych sklepów szybko dostarczano zakupy. Otwarto codzienne
połączenia statkami pasażerskimi z ponad tuzinem głównych planet Demokracji. Znajdowały się tu
dosłownie setki prywatnych hangarów, z pół tuzina domów maklerskich, połączonych ze
wszystkimi ważniejszymi giełdami na obszarze Demokracji, ogrodzenia o najwyższym stopniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]