[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No cóż, być może będę mogła ci pomóc. Jak myślisz, czy chciałaby popłynąć z nami
w rejs?
- Co?! Nie miałabyś nic przeciwko temu, żeby Lilly z nami popłynęła? - Charlie mało
nie spadł z krzesła.
- Bardzo ją lubię. To wyjątkowo urocza dziewczyna, Moglibyście się dobrze razem
bawić. Tylko sobie wyobraź, jakie to będzie romantyczne. Och, zupełnie jak na filmie,
prawda? Oczywiście będę waszą przyzwoitką. - Spojrzała na Charliego surowo.
- Oczywiście. - Charlie pokiwał głową. - Ciociu, czy mogę ją zaprosić? Naprawdę się
zgadzasz? Nie żartujesz?
- Ja nigdy nie żartuję. Czy kiedykolwiek wycofałam się z obietnicy? Poszukaj Lilly.
Zaproś ją, sprawdź, czy to w czymś pomoże. Potem do mnie zadzwoń i dokładnie wszystko
opowiedz!
Charlie zerwał się z krzesła.
- Mogę pożyczyć twoją broszurę? Chciałbym ją pokazać Lilly.
- Jasne.
- Dzięki, ciociu Margaret.
- Och, na razie nie ma za co. Ty odszukaj Lilly, a ja zadzwonię do jej rodziców. Zaraz
wszystko naprawimy. - Uśmiechnęła się do Charliego, który pochylił się, by pocałować ją w
policzek.
- Ciociu M., jesteś najlepsza - powiedział, po czym wybiegł z restauracji, omal nie
przewracając kelnera z tacą pełną szklanek.
- Mogę oprzeć tu nogi? - zapytała Lilly.
- Śmiało, mój samochód jest twoim samochodem - odparła Tracy, włączając radio.
Lilly położyła nogi na desce rozdzielczej. Przypomniała sobie tamten dzień, kiedy
poznała Charliego. Zaproponował, że podwiezie ją do domu, a ona nie chciała obok niego
siedzieć. Charlie to wyczuł, powiedział, że nie chce jej torturować, i odjechał. Dziś torturą
było to, że nie mogła siedzieć obok niego. Tyle razy narzekała na jego ciężarówkę. Już nigdy
nie będzie tak blisko Charliego.
Musi o nim zapomnieć i jakoś żyć dalej.
A jednak wciąż miała nadzieję, że jeszcze im się ułoży. Znają się od niedawna, może
po prostu potrzebują więcej czasu. Lilly wiedziała jednak, że kiedy zaczną się wakacje oddalą
się od siebie. Latem każdy żył swoim życiem. A w ostatniej klasie ich drogi rozejdą się na
dobre.
- Znowu dopadły cię czarne myśli, tak? - przerwała jej rozmyślania Tracy. - Masz taką
minę, jakby świat miał się zaraz skończyć. Zrób sobie przerwę na chwilę. Nie trać nadziei.
- Łatwo ci mówić. Czy to światło się kiedyś zmieni? - niecierpliwiła się Lilly.
Samochód przed nimi drgnął do przodu. Tracy zdjęła nogę z hamulca i ruszyła za nim,
ale światło było wciął czerwone.
- Mogliby naprawić te światła. Są beznadziejnie ustawione - mruknęła Tracy. - To
śmieszne. Nikt nigdy nie jeździ tamtą drogą.
- Właśnie. - Lilly rozejrzała się po skrzyżowaniu. - O, mamy zielone. W końcu.
Ledwo ruszyły, kiedy z tyłu wpadł na nie jakiś samochód. Nie uderzył zbyt mocno, ale
wystarczyło, by pchnąć je do przodu. Lilly oparła się rękami o deskę rozdzielczą.
- Co się dzieje? - wykrzyknęła.
- Ktoś nas stuknął w tył! Niewiarygodne! - Tracy odpięła pas i wyskoczyła z
samochodu.
Lilly powoli wysiadała. To jej drugi wypadek w ciągu miesiąca. Ma jakiegoś
potwornego pecha! Zasłoniła oczy przed rażącym słońcem.
Drzwi w samochodzie za nimi też się otworzyły. Wóz do złudzenia przypominał
kombi Charliego, to ze zniszczonym przednim błotnikiem.
- O nie! - Tracy potrząsała głową. - To niemożliwe.
- Możliwe. To prawda - powiedziała Lilly z bijącym sercem.
XVII
Roztrzęsiony Charlie wysiadł z samochodu i spojrzał na Tracy, potem na Lilly.
Zdawało mu się, że zaraz zemdleje. Nie dość, że stuknął czyjś samochód, to jeszcze wpadł na
Lilly wcześniej, niż się spodziewał. Tego było za wiele. Tymczasem na zatarasowanym
skrzyżowaniu zrobił się korek, zniecierpliwieni kierowcy zaczęli trąbić i krzyczeć na ich
trójkę.
- Cześć - powiedział cicho Charlie.
- Cześć? - warknęła na niego Tracy. - Tylko tyle masz do powiedzenia?
- Hm… chyba się zamyśliłem - wyznał Charlie. Nagle przypomniał sobie ojca.
Zawsze, kiedy do warsztatu przywożono samochód po stłuczce, ojciec powoływał się na zbiór
zasad o ruchu drogowym. Jedna z nich głosiła, że nie należy siadać za kierownicą, gdy
człowiek jest wzburzony, przygnębiony lub poruszony.
- Emocje mają wpływ na to, jak prowadzimy pojazd - mawiał.
Nie powinienem był siadać za kierownicą, pomyślał Charlie. W ogóle nie zauważył
sygnalizacji świetnej, bo cała uwagę skupił na zastanawianiu się nad tym, co powie Lilly,
kiedy już dotrze do jej domu. Jak to się stało? Przecież przejeżdżał przez to skrzyżowanie
setki razy.
- Czyżbyś nie był doskonałym kierowcą? - odezwała się Lilly. - Rany, jestem szoku.
- Właściwie to powinniście…
- Nawet nie próbuj zwalać na mnie winy! - Tracy skrzyżowała ręce na piersiach i
wbiła w niego wściekły wzrok. - Od razu zadzwoń do swojego ubezpieczyciela, bo mojej
mamie się to nie spodoba. - Obeszła samochód, żeby przyjrzeć się zniszczeniom. Jedno ze
wstecznych świateł było rozbite, na szczęście nic więcej się nie stało. - No, super - [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl