[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znaleziska - oszacowano je na I 62 tys. złotych peset, według dzisiejszej waluty około 6,3 mln
dolarów.
Cortes zabronił najsurowiej dotykania skarbu i rozkazał zamurować ścianę. Czas był niekorzystny dla
wywożenia bogactw, bo w mieście wrzało. Nobilowie i kapłani buntowali się przeciw obecności
Hiszpanów w Tenochtitlan. Cortes jednak potrafił znalezć wyjście z sytuacji.
w mieście oprócz narastającego napięcia zagrażała mu jeszcze ekspedycja karna z Kuby. Jego
teść, gubernator Velazquez, dowiedział się, że Cortes kazał spalić całą flotę. Do Veracruz
przypłynęło więc 18 statków z 900 ludzmi na pokładzie, wśród nich znajdowało się 80
konnych - była to siła znacznie przewyższająca niewielki oddział Cortesa. Ten ostatni jednak miał
sprzymierzeńców: Indian walczących na śmierć i życie.
Przejął bezpośrednie dowództwo nad jedną trzecią swojego oddziału, resztę pozostawił w
Tenochtitlan pod rozkazami pewnego kapitana, któremu polecił też sprawować nadzór nad
Montezumą. Z grupką liczącą zaledwie 70 Hiszpanów i około 200 Indian pomaszerował w
kierunku Veracruz, przeciwko 900 wspaniale uzbrojonym rodakom.
W trakcie niespodziewanego nocnego ataku Cortes rozbił oddział ekspedycji karnej i poradził
sobie z dowódcami - pokonani musieli złożyć mu przysięgę na wierność. Korzystając ze zdobyczy
wyposażył swój nowy oddział w konie, broń i amunicję. Można odnieść wrażenie że Cortes miał
abonament na szczęście.
Był już najwyższy czas na powrót do Tenochtitlan. W trakcie obchodów święta ku czci boga
Teocalli Hiszpanie wymordowali na umówiony znak około 700 nie uzbrojonych azteckich nobilów i
kapłanów. Masakra stała się dla Indian sygnałem do powstania. Cierpliwi dotąd Aztekowie obalili
Montezumę, uczynili władcą jego brata i zaatakowali pałac, w którym bronili się Hiszpanie.
Cortes przybył ze swoim oddziałem w ostatniej chwili. Zdołał wprawdzie zapobiec wyrżnięciu w
pień swoich ludzi, ale w całym mieście wybuchłyjuż krwawe rozruchy. Cortes rozkazał palić po
kolei świątynie i domy mieszkalne. W czasie gdy Hiszpanie masowo wyrzynali Indian,
zdetronizowany Montezuma zaproponował - o święta naiwności! - że będzie mediatorem walczących
stron. Była to jednak już jego ostatnia akcja - wzburzony lud ukamienował go 30 czerwca 1520 roku.
Dopiero teraz Cortes wydał rozkaz wywiezienia skarbu. Hiszpanie obładowani złotem, srebrem i
innymi kosztownościami wymykali się ukradkiem przez ciemne i opustoszałe ulice Tenochtitlan -
Aztekowie unikali nocnych walk i tylko w kilku ważniejszych punktach miasta postawili straże. Jedna
z nich zauważyła rabusiów. Ciszę nocy przerwał ostrzegawczy krzyk. Zabrzmiały przerazliwe gwizdy
na alarm. Zapłonęły pochodnie. Miasto ożyło gniewem.
Była to noche triste, smutna noc Hiszpanów. Uciekali w panice.
Ciążyło im złoto i srebro. Potykali się, tonęli w bagnach. Zabijali ich azteccy wojownicy. Konie
galopowały wśród świstu strzał, jezdzców trafiały kamienie. Lance o ostrzach z obsydianu wbijały
się w ciała znienawidzonych okupantów. Tej nocy Hiszpanie stracili ponad połowę ludzi. Cortes był
ciężko ranny, a znaczna część skarbu utonęła w wodach jeziora. Noche triste.
W tydzień pózniej z resztek swoich żołnierzy Cortes uformował swój oddział na nowo. Nie miał
broni palnej i amunicji. Pozostało mu niewielu jezdzców. Gdy z grupką straceńców uciekał przez
Otumbatal, zdawało się, że chodzi mu już tylko o własną skórę.
Aztekowie przeprowadzili mobilizację. Hiszpanie stanęli naprzeciw milczącej armu liczącej 200 tys.
Indian.
Cortes, który ryzykował już tylko życiem, po płaszczu z piór przetykanym złotem rozpoznał
powyżej muru niemych wojowników wodza wielkiej armii. Miejsce, gdzie stał wódz, oznaczały
kolorowe proporczyki powiewajÄ…ce na wietrze.
Hiszpan wskoczył na konia, krzyknął "W imię Boże!" i na czele garstki jezdzców wbił się w
szeregi wojowników, które -jakby Indianie byli zaczarowani - najpierw się przed nim rozstąpiły, a
potem zamknęły. Cortes pędził w kierunku wodza. Dojechawszy przebił go mieczem.
Dwustutysięczna armia stała bez ruchu.
Potem szeregi Indian drgnęły.
Wojownicy wracali do domu.
Jak szare chmury całe ich grupy znikały w dolinach; w górskich lasach, w nieprzebytej dżungli.
Był to początek końca królestwa Azteków.
Minęło kilka miesięcy.
Cortes powrócił z nową, jeszcze silniejszą armią. W Tenochtitlan panował kolejny władca -
Cuauhtemoc. Wspaniale bronił miasta, musiał jednak skapitulować wobec armat.
Teraz oddział Cortesa mógł bez przeszkód rozpocząć poszukiwania utraconego skarbu. Mimo że
Hiszpanie poddali Cuauhtemoca torturom, władca nie zdradził, gdzie ukryto kosztowności - wodza
Indian powieszono. Skarb przepadł bez wieści. Nie odnaleziono go do dziś.
Hiszpanie zdobyli ostatecznie dumne Tenochtitlan w 1521 roku.
W perzynę obrócono świątynie i piramidy, domy mieszkalne i wizerunki bogów, stele i biblioteki. Na
ruinach zbudowano miasto Meksyk. Mijały lata. Ameryka Zrodkowa jęczała ciemiężona przez
Hiszpanów, którzy podbijali w krwawych walkach kolejne plemiona Majów. Krnąbrnych Indian
torturowano albo od razu tracono.
Biskup Diego de Landa, choć nie święty, był przerażony okrucieńst wami, jakich dopuszczali się
jego rodacy. Napisał, że sam widział, jak matki oraz dzieci wieszano za nogi, jak odrąbywano
Majom nosy, ręce, ramiona i nogi, a kobietom obcinano piersi. Chciano z Indian uczynic
niewolników, chciano nawrócić ich na wiarę chrześcijańską, a przede wszystkim wydrzeć informacje
o sekretnych miejscach, w których ukryto skarby.
Pod rządami przemocy i strachu krajowcy - których położenie pogarszałyjeszcze wyniszczające
epidemie - coraz bardziej obojętnieli. Hiszpanie nie musieli już sobie nawet zadawać trudu
zdobywania kolejnych obszarów i równania z ziemią kolejnych miast. Z nadejściem nowej religii
odeszli w niepamięć dawni bogowie stanowiący sens życia mieszkańców tych krain. Aztekowie i
Majowie rozproszyli się na wszystkie strony świata. Pałace popadły w ruinę. Zachłanna tropikalna
dżungla, wilgotna i gorąca, zarastała piramidy i osady, pochłaniała posągi bogów. W ruinach
zagniezdziły się węże, zamieszkały jaguary, pojawiło się tropikalne robactwo. Księgi i bezcenne
dokumenty - o ile nie strawił ich ogień w wielkim auto da fe zorganizowanym przez Hiszpanów -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]