[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie zapewniła Sue. Odpłynąłeś myślami. Trzy
razy pytałam, czy zagrasz w sobotę w golfa. Teraz moja
kolej. Odwróciła się do Caitlin. Gramy na zmianę
zmężem. Wtedy to drugie zostaje z dziećmi. A pani gra?
Caitlin pokręciła głową z żalem, ale zaraz sobie
przypomniała, że praca jest najważniejsza.
Tutaj wolę pracować, choćby i w weekendy.
Nie można pracować bez przerwy. U Connora
w każdą niedzielę wieczorem jest barbecue. Połowa
szpitala wpada, tego jednego nie wolno pani opuścić.
Caitlin szukała zaproszenia w oczach Connora, które
były poważne jak wówczas, gdy zwrócił jej uwagę, że
nie zamknęła drzwi na klucz. Czy istnieje jakiś dodat-
kowy powód, dla którego nie życzy sobie jej obecności
w Turalli? Czy naprawdę chodzi mu wyłącznie o dobro
mieszkańców?
Musimy lecieć rzucił.
Caitlin obiecała gospodarzom, że będzie z nimi
w kontakcie i któregoś dnia spotka się z Sue na kawie.
Kiedy wyszła na dwór, owiał ją chłód wieczoru.
To dobrzy ludzie oznajmił Connor.
Myśli pan, że nie zauważyłam? Uznała, że
znowu jÄ… atakuje.
Powiedziałem tylko, że to mili ludzie, nic więcej.
Ich oczy spotkały się. Caitlin w jednej chwili zapom-
niała o Mike u i Sue, a także o swoich badaniach.
PODRÓ%7Å‚ DO AUSTRALII 59
To przez ten księżyc mruknęła, sadowiąc się
w aucie.
W zamkniętej przestrzeni ogarnął ją niepokój. Con-
nor zabierał za dużo miejsca i za dużo powietrza.
Przyjrzała się jego profilowi i spostrzegła lekko wy-
stającą brodę. Czy to znak, że jest uparty? Zgadłaby to
bez dodatkowej pomocy. Wiodła dalej wzrokiem
wzdłuż jego szyi, ramienia, aż do dłoni, która spoczywa-
ła na kierownicy. Miał długie i szczupłe palce. Czy
potrafi trzymać kobietę wżelaznym uścisku, a jedno-
cześnie pieścić delikatnie? Co za absurdalne fantazje!
Zaśmiała się cicho.
Dobry dowcip? spytał.
Zdecydowanie nie odparła, wdzięczna cieniom,
które kryły jej rumieńce.
Szkoda. Dobry dowcip potrafi rozładować atmo-
sferÄ™.
Ja nie jestem spięta.
Doprawdy?
Nie powitał mnie pan nawet.
Zdawało mi się, że powitałem panią nie najgorzej.
ZobaczyÅ‚a bÅ‚ysk jego zÄ™bówwúsmiechu.
Ale nie mojÄ… pracÄ™.
Czy jest pani tak związana ze swoją pracą, że nie
ma pani odwagi zaistnieć bez niej?
Teraz w jego słowach zabrzmiała pogarda.
Nie wiem. Tak, praca jest częścią mnie, jest dla
mnie ważna, ale nie jest wszystkim odrzekła szczerze.
Nie gra pani w golfa ani nie przywiÄ…zuje wagi do
jedzenia. Więc co jeszcze się dla pani liczy?
Chciała óswiadczyć, że książki. Czytanie to był jej
60 PODRÓ%7Å‚ DO AUSTRALII
ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Ale gdyby
zapytał o ostatnią lekturę, byłaby w kropce, ponieważ od
miesięcy nie wzięła książki do ręki. A może już minęły
lata?
Lubię spacerować oznajmiła wyzywająco, myś-
ląc o przyjemności, z jaką szła spacerkiem do piekarni.
A ma pani samochód, który wozi panią z miejsca
na miejsce szybciej niż większość innych wozów.
Prowokuje jÄ…, ale dlaczego?
Jak mam czas, chodzę piechotą. Splotła ramiona
na piersi w klasycznym geście obronnym i wyjrzała
przez okno.
I je pani, kiedy ma czas.
Odwróciła głowę, a on pogłaskał ją po policzku.
Czy tak trudno zdobyć pozycję na polu nauki?
Musi pani wciąż walczyć, żeby udowodnić, że jest
pani tak samo dobra jak mężczyzni albo mniej urodziwe
kobiety?
Wyrazy sympatii nadeszły tak niespodzianie, że coś
ją ścisnęło w gardle. Próbowała wykorzystać słowa
Connora przeciw niemu.
Nie potrzebuję pańskiej litości. Potrafię dbać
owłasne interesy, z panem też sobie poradzę, jeśli stanie
mi pan na drodze. Niech pan nie myśli, że jak pan będzie
miły, wyjadę.
Po chwili Connor w milczeniu otwierał drzwi.
Wświetle Caitlin zobaczyła jego uśmiech, którego nie
zdążył ukryć.
Dobra, zapamiętam obiecał. Już nie będę miły.
Wiedziała, że tylko żartuje, i nawet jej się to spodoba-
ło. Zszokowana tym odkryciem, wysiadła szybko z sa-
PODRÓ%7Å‚ DO AUSTRALII 61
mochodu. Obeszli budynek szpitala, przez zaciągnięte
zasłony przebijało przyćmione światło. Kuchnia była
zamknięta. Między głównym budynkiem i tymczaso-
wym domem Caitlin zalegała ciemność. Caitlin za-
stanawiała się, w którym momencie zapalą się czujniki
świetlne, kiedy coś przemknęło pod jej nogami. Krzyk-
nęła wniebogłosy i przylgnęła do Connora.
To tylko kot. Pewnie polował, a myśmy go wy-
straszyli.
Nie tak jak on mnie mruknęła zażenowana.
A jednak wcale nie było łatwo odsunąć się od
Connora. Jego ręce były tak mocne, jak podejrzewała,
i równie czułe, gdy gładziły jej ramiona, unosząc lekko
ciężar włosów.
Nic nie szkodzi rzekł cicho. To tylko znaczy, że
posiadasz ludzkie cechy.
Pochylił głowę i pocałował ją delikatnie. Wstrzy-
mała oddech i czekała, by pocałunek nabrał głębi. Nic
z tego.
W ostrym świetle strach wydał się Caitlin jeszcze
głupszy, a jej fantazje jeszcze bardziej idiotyczne. Po-
dziękowała Connorowi za odprowadzenie i zabrała się
za otwieranie drzwi.
Zwiatło z zewnątrz wyłapało białą plamę na pod-
łodze, maleńki trójkąt, fragment kartki albo koperty
wsuniętej pod wycieraczkę. Caitlin już miała to pod-
nieść. Może Nellie albo Melissa zostawiły jej wiado-
mość? Potem instynkt powstrzymał ją i postawiła nogę
na białej plamie, ukrywając ją przed Connorem. Zapali-
ła światło w domu i rozejrzała się po pokoju. Nie
zauważyła nic podejrzanego.
62 PODRÓ%7Å‚ DO AUSTRALII
Dobranoc. Connor stał, jakby czekał na za-
proszenie.
Dobranoc, i jeszcze raz dziękuję odparła, niwe-
cząc jego nadzieje. Zamknęła drzwi i osunęła się gwał-
townie.
Minionej nocy padałaznóg i ledwie widziała wypas-
towaną drewnianą podłogę, wzorzysty dywan i fotele ze
sztucznej skóry. Podniosła stopę i spojrzała na kawałek
papieru, ciekawa, czy był tam już przed jej przyjazdem.
Może zostawił go poprzedni lokator?
Dlaczego nie zaspokoi ciekawości? Czemu nie spra-
wdzi, zamiast zgadywać? Dlatego, że wzbraniał się
przed tym jej nieracjonalny szósty zmysł. Kazał jej
o tym zapomnieć i iść spać, kopnąć to pod wycieraczkę
i niech sobie tam leży. Czego oczy nie widzą, tego sercu
nie żal.
Czyżby? Z długim westchnieniem przyklękła i unios-
łaróg wycieraczki. Wyjęłazłożoną kartkę z kolorowymi
ilustracjami kartkę z książki z bajkami.
Wyśmiała cicho własne lęki, ale gdy tylko rozłożyła
kartkę, spoważniała. Ilustracja przedstawiała Zpiącą
Królewnę w szklanej szkatule, czekającą na księcia, by
przywrócił ją do życia pocałunkiem. Szklana szkatuła
przypominała trumnę, księżniczka miała złożone na
piersi dłonie, jak zmarła, a nie śpiąca. Na dodatek, jakby
złote długie włosy były nie dość wyrazną wskazówką,
ktoś podpisał rysunek niezgrabnym pismem: Doktor
O Shea.
ROZDZIAA PITY
Zgniotła kartkę i rzuciła ją do kąta.
Więc nie tylko Connor mnie tu nie chce rzekłana
głos, jakby dzięki temu mogła łatwiej w to uwierzyć.
Kark jej zesztywniał, coś ją ściskało wdołku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]