[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Shelley, a co ty tu robisz? - spytała Daniella, a w oczach jej pojawił
się złośliwy błysk.
- Po prostu piję kawę, Daniello - odparła Shelley z niezmąconym
spokojem i posłała Carli życzliwy uśmiech. - Cieszę się,że cię widzę,
Carlo. Mam nadzieję, że niedługo zjemy razem lunch. Witaj, Raf.
- Przywiózłbym cię do miasta, gdybym wiedział, że się tu wybierasz
- rzekł Raf uprzejmie. - Marko o niczym nie wspomniał.
- Raf - wtrącił niespodziewanie Jeff - próbowałem się z tobą
skontaktować. Chciałbym zamienić kilka słów...
- Dziś jestem bardzo zajęty. - Raf potrząsnął głową. - Zadzwonię do
ciebie. Może jutro?
115
RS
- Doskonale! - Twarz Jeffa pojaśniała. - Właściwie dziś też nie mam
za dużo czasu... - Zerknął na zegarek. - Mam jeszcze pewne spotkanie. -
Poklepał Shelley po ręce. - Dziękuję ci za dobrą radę.
Shelley zdawała sobie sprawę, że Carla patrzy na nią zakłopotana.
Istotnie, łatwo było dojść do fałszywych wniosków, ale ona nic na to nie
mogła poradzić, czuła bowiem instynktownie, że Jeff Gant potrzebuje
pomocy. Sama była dzieckiem z rozbitego domu i może lepiej niż inni
potrafiła go zrozumieć...
Jeff na odchodnym położył rękę na ramieniu Carli i pocałował ją w
policzek. Wkrótce potem Daniella zabrała Carlę po zakupy i Shelley
została sama z Rafem.
- Nie mogłem wprost uwierzyć własnym oczom - rzekł Raf ostrym
tonem. - Zastanawiałem się nawet, czy nie masz zamiaru go pocałować.
Wydaje mi się, że zawracasz głowę zbyt wielu mężczyznom naraz. Luca
już jest w tobie szaleńczo zakochany...
- Luca ma dobry gust - powiedziała Shelley i ostentacyjnie wyjęła z
torebki kluczyki do samochodu.
- Odprowadzę cię, jeśli pozwolisz - rzekł Raf z przesadną
uprzejmością.
- Będę niezmiernie zaszczycona.
Gdy wyszli na ulicę, zauważyła, że przechodnie uśmiechają się do
Rafa i pozdrawiają go życzliwie. Zupełnie jakby witali. członka rodziny
królewskiej, pomyślała.
Podeszła do samochodu i spytała bez ogródek:
- O co ci właściwie chodzi, Raf? Jesteś zazdrosny?
- Mam wrażenie, że Carla była.
116
RS
- Nie ma po temu najmniejszych powodów - powiedziała stanowczo.
- Doprawdy nie wzbudzasz zaufania, Shelley - uśmiechnął się
drwiąco. - Pragnąłbym cię jedynie ostrzec. Jeff ma wystarczająco dużo
kłopotów i powinnaś, dla własnego dobra, zostawić go w spokoju. Jesteś
piękną kobietą i podobasz się mężczyznom... Ale bardzo cię proszę, nie
flirtuj z Jeffem.
- Niczego takiego nie robię! - Czyż mógł być tak naiwny? Przecież
nie mógł naprawdę uwierzyć, że była zainteresowana Jeffem. - Ty i twoja
kuzynka zle interpretujecie zwykłe gesty przyjazni - dodała.
Wybuchnął krótkim, urywanym śmiechem.
- Przyjazni! Gdy taka kobieta jak ty bierze mężczyznę za rękę, myśl
o przyjazni pryska jak bańka mydlana. Nie jestem naiwny, Shelley.
Wyobraz sobie, że widziałem was na własne oczy, i próbuję jedynie cię
ostrzec. Wszystko wskazuje na to, że Jeff jest zamieszany w sprawę motyli
na Angel i niech nie łudzi się nadzieją, że ujdzie mu to na sucho. Zawsze
zachowywałem się wobec niego jak przyjaciel, ale teraz robi sobie ze mnie
wroga.
Na twarzy Shelley odmalowało się przerażenie. Wyciągnęła rękę i
chwyciła Rafa za ramię.
- ProszÄ™ ciÄ™, Raf! Czy przypadkiem nie przesadzasz?
Ze złością odepchnął jej dłoń.
- A więc chcesz się za nim wstawiać? - spytał z niedowierzaniem. -
Widzę, że tacy faceci jak Jeff łatwo zaskarbiają sobie względy kobiet. Ale
powiem ci jedno: zachowujesz się nielojalnie! Rozumiem, że moje
interesy mogą cię niewiele obchodzić, ale tu wchodzą w grę również
117
RS
interesy i dobre imiÄ™ twojego ojca. Ciekaw jestem, co on powie na twoje
zachowanie.
- Nie mieszaj w to mojego ojca! Słyszysz? No, potępiaj mnie ile
wlezie, proszę bardzo! W tym rzeczywiście jesteś mistrzem.
- Dziękuję, nie skorzystam z tej zachęty - powiedział i popatrzył na
niÄ… z wyraznym obrzydzeniem.
-Dlaczego nie?! - wykrzyknęła, nie panując nad emocjami. - Jesteś
tyranem, Raf. Od dzieciństwa wszyscy się przed tobą płaszczą i woda
sodowa uderzyła ci do głowy. Odnoszę wrażenie, że również Jeff jest
twojÄ… ofiarÄ…...
- Jeff? - przerwał jej z furią.
- Tak, Jeff i jego pokręcone życie! Od czasu do czasu popełnia błędy,
ale co z tego? Wszyscy je robimy! Oczywiście wszyscy, prócz twojej
świetlanej osoby! Ty jesteś rzecz jasna bez zarzutu! Biedny Jeff chce z
tobą porozmawiać. Do licha, nie wiem, o czym, ale powinieneś go
wysłuchać. - Westchnęła ciężko i dodała spokojniejszym głosem: - Wiesz,
Raf, to prawdziwe nieszczęście mieć z tobą do czynienia.
Raf stał trochę z boku; częściowo osłaniając ją przed silnymi
promieniami słońca. Teraz przysunął się do niej bliżej i odniosła wrażenie,
jakby rozpostarła się nad nią jakaś szeroka, czarna peleryna. Odchyliła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]