[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lecz jakiś mocny i wyrazny głos zmroził im krew w żyłach.
Aleście się długo guzdrali! .
Wszyscy trzej stanęli jak wryci, potykając się o siebie i popatrzyli na siebie zatrwo-
żeni.
Odwagi, naprzód! No, nie traćmy więcej czasu! , nawoływał głos zza rogu.
Konrad zdecydował się. Wyprostował się i wyszedł zza załomu. Dwaj pozostali po-
dążyli za nim z ociąganiem, zerkając ukradkiem spoza jego pleców.
Któż to mógł być?
Miękko wsparty o ścianę obok zapalonej pochodni, ironicznie chichotał Ibn
Harudne.
111
Salam, moi panowie. Niechaj Allach, oby imię jego było błogosławione, będzie
z wami, niech oświetla wasze kroki i was prowadzi... .
Nie zdołał dokończyć zdania, gdyż Konrad jednym susem skoczył na niego i uca-
pił go za kark.
%7ładne salam, przeklęty niewierny! Dosyć tych sztuczek! Tym razem wyjaśnisz mi
wszystko i to natychmiast! .
Na brodę Proroka! wycharczał Turek, wyrywając się z uścisku. Mam nadzie-
ję, że nie wszyscy chrześcijańscy mnisi są tacy jak ty, mój przyjacielu, w przeciwnym
razie nastałyby ciężkie czasy dla wyznawców prawdziwej wiary! .
Cofnął się o krok, rozcierając szyję, zaś Konrad wpatrywał się w niego z wściekło-
ścią.
Czekam na wyjaśnienie, wysyczał Francuz. I radzę, byś był przekonujący! .
Sam bym ci powiedział, gdybyś dał mi czas zaśmiał się muzułmanin. Potem,
wskazując palcem na Konrada dodał: Ale kiedyś poproszę, byś zdjął ten strój i zmie-
rzył się ze mną! .
Od tej chwili możesz mną rozporządzać! .
Cierpliwości, panowie, wszak teraz znajdujemy się bez cienia wątpliwości
w najmniej szczęśliwym momencie do tego rodzaju rozmów , wtrącił Michał Scoto.
I zwracając się do Turka dodał: Lecz, wyłączając porywczość, wydaje mi się, iż nie cała
wina leży po stronie ojca Leclerca, panie. Zdrowy rozsądek nakazuje, byście się wytłu-
maczyli! .
Nie sądzę, bym was znał panie, odparł tamten. Zaś zdrowy rozsądek nakazu-
je, byście się przedstawili! .
Mag westchnął. W tych stronach jestem znany jako Michał Scoto .
Na brodÄ™ Proroka! .
Już to mówiłeś! , odciął się gniewnie Konrad.
I w moich stronach jesteście znani, na Allacha, aby jego imię było błogosławione
na wieki! rzekł Turek, nie zwracając uwagi na Konrada. Cóż was tutaj sprowadzi-
Å‚o? .
Jeśli już ktoś powinien powiedzieć, co tu robi, to ty nim jesteś! . Konrad był pur-
purowy na twarzy.
Zgoda, zgoda, nie trzeba się unosić! .
Jak to się stało, że czekałeś tu na nas? , warknął Francuz.
To ja poustawiałem świece wokół płyty, byście się domyślili, że jest tam przejście.
Długo wam zeszło z tym domyśleniem się! .
Mogłeś też zostawić jakiś znak, który by wskazał na głowę diabła! , przerwał mu
Gaddo.
Głowa diabła? zdumiał się tamten. Jaka głowa, jakiego diabła? .
112
Lewar do otwierania przejścia! , objaśnił Gaddo.
Turek wybuchnął śmiechem: Allach jest wielki! Teraz zrozumiałem! Zaczęliście
szukać lewara, a nie przyszło wam do głowy, że wystarczyło wejść na płytę: pod waszym
ciężarem sama by ustąpiła! Na Proroka, ale z was osły! A przecież znak był tak jasny! .
Spojrzeli na Michała Scota, który się przygarbił.
Skąd się dowiedziałeś o dzisiejszym wieczorze i o nas? , zapytał Konrad.
Powiedział mi o tym Szymon Visconti .
Zawsze on, przeklęty! rzekł Gaddo do Konrada. Po czyjej stronie stoi ten łaj-
dak? .
Tylko po swojej własnej. A czasami po mojej, co w obecnej sytuacji oznacza
to samo, zachichotał Turek. Lecz pozwólcie, że na ten temat zmilczę, na razie.
Zaspokoję wszelką ciekawość, gdy już będzie po wszystkim. Teraz mamy, ja i wy, cał-
kiem co innego do roboty .
Cóż takiego? , rzekł Konrad, blednąc.
Turek wskazał w kierunku ciemności. Na końcu tego tunelu są katarzy, których wy
szukacie. Wśród nich jest jeden, który ma coś, czego szukam ja . Potem, patrząc uważnie
na maga dodał: I obawiam się, że jest to ta sama rzecz, której szuka ten rum .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]