[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stwierdził tonem znawcy, rocznika.
Megan zjadła z apetytem, wypiła dwie lampki wina.
Poczuła się wyraznie pokrzepiona, ku swemu własnemu
zaskoczeniu także na duszy, a nie tylko na ciele.
- Niczym innym nie da się tak podreperować
nadwÄ…tlonego ducha, jak odpowiednio dobranym winem,
prawda? - profesor zdawał się czytać w jej myślach.
Skinęła głową i uśmiechnęła się.
- No, to proszę mi teraz spokojnie powiedzieć, w czym
problem - zaproponował, kiedy podano kawę.
- Chodzi o Oscara... - zaczęła Megan trochę niepewnym
tonem. - On... on się... zakochał... w Melanie, mojej siostrze!
A ona w nim, chociaż nie wiem, czy już to sobie jasno
uświadomiła. Oscar... On mi wczoraj powiedział, że jedzie do
swoich rodziców, a tymczasem spędził cały dzień w Little
Swanley. I po powrocie nawet się nie odezwał! Czuję się
teraz... Sama nie wiem, jak to określić... Melanie to takie
drogie dziecko, chciałabym, żeby była szczęśliwa, ale
przecież... - Megan nalała profesorowi i sobie z dzbanka do
filiżanek jeszcze trochę kawy. - .. .Przecież - zaczęła znowu -
myślałam, że Oscar mnie lubi, że będziemy razem... Chyba
mnie lubił, owszem, ale wygląda na to, że dopiero teraz jest
zakochany bez pamięci.
- A pani kocha się w Oscarze bez pamięci, czy raczej
tylko go lubi?
Megan zarumieniła się. Musiała przyznać, że profesor
trafił swym pytaniem w samo sedno sprawy.
- Cóż, wydawało mi się... - zaczęła z wahaniem.
- Wydawało mi się, że traktuję go w sensie uczuciowym
mniej więcej tak samo, jak on mnie. Wielka sympatia, jednak
bez szaleństw. Nie sądziłam, żeby szaleńcza, romantyczna
miłość była naprawdę możliwa w życiu. Myślałam, że tylko w
książkach. A tymczasem Oscar i Melanie... Zupełnie nie mam
teraz pojęcia, co robić. Czuję się, jakbym trafiła w ślepy
zaułek. Albo jakbym musiała rozbijać głową mur!
- Na czym niestety mur by nie ucierpiał, tylko głowa,
prawda? - odezwał się profesor lekko żartobliwym tonem, lecz
natychmiast spoważniał i dodał:
- Gdybym miał coś na serio doradzać, Megan,
powiedziałbym tak: Powinna pani pojechać do domu i
porozmawiać z siostrą, żeby się upewnić, czy ona naprawdę
jest zakochana w Oscarze. Bo chociaż wydaje mi się to mało
prawdopodobne, a nuż jednak wszystko jest tylko jakimś
nieporozumieniem?
- Ale ja będę miała wolny weekend dopiero w przyszłym
tygodniu!
- Tym lepiej. Zdąży się pani oswoić z całą sytuacją,
będzie pani w stanie rozmawiać spokojniej, niż na przykład
dziÅ› czy jutro.
- A co z Oscarem? Jak tymczasem powinnam siÄ™
zachowywać wobec niego?
- Wyjście łatwiejsze: znalezć jakikolwiek pretekst i nie
widywać się z nim. Wyjście trudniejsze: widywać się jakby
nigdy nic i dyplomatycznie sondować jego intencje. Wyrobić
sobie trzezwą opinię przed ostateczną rozmową, która
powinna nastąpić już po spotkaniu z siostrą.
Profesor zamilkł. Megan również nic nie mówiła,
zastanawiając się, w jaki sposób powściągliwy patolog zdobył
kwalifikacje tak wspaniałego psychologa, znawcy kobiecej
duszy. Przy okazji intymnych rozmów z żoną? Jakichś
problemów z dorastającymi córkami? Megan nie miała
śmiałości zapytać ani o żonę, ani o córki, ani o problemy.
Zauważyła tylko, lekko się rumieniąc:
- Udziela pan takich trafnych rad, panie profesorze. I tak
świetnie mówi pan po angielsku!
- Miałem w dzieciństwie nianię Angielkę, wciąż jeszcze
jest u nas w domu. I studiowałem przez kilka lat w Cambridge
- wyjaśnił krótko.
- Ach, tak...
Megan nie chciała być posądzona o wścibstwo,
zaprzestała więc dalszych pytań. Powiedziała tylko:
- Dziękuję. Dziękuję panu za wszystko. I lekko uniosła
się z krzesła, dając w ten sposób znak, że chciałaby już wracać
do domu.
Profesor odwiózł ją na Meredith Street, jak zwykle
pomógł wysiąść, podprowadził do drzwi, poprosił o klucz i
sam je otworzył, zapalił światło, sprawdził, czy w mieszkaniu
wszystko w porządku. Potem dość niecierpliwie wysłuchał
powtórnych podziękowań, pożegnał się i odjechał.
- Na pewno nie chciał, żebym go zatrzymywała -
zapewniła swego kota.
W ciągu kilku następnych dni Megan nie spotkała
profesora ani razu. IdÄ…c do laboratorium rentgenowskiego
natknęła się za to na Oscara. Wybrała trudniejsze wyjście:
choć kosztowało ją to wiele, starała się zachowywać jakby
nigdy nić. On podjął podobną grę. Zaprosił ją nawet na drinka
do pubu naprzeciwko szpitala. Kiedy tam szli, Megan
zauważyła profesora, który wyjeżdżał właśnie swoim rollsem
z dziedzińca Regent's na ulicę. Oderwał dłoń od kierownicy,
uniósł ją lekko w geście pozdrowienia. A może pochwały dla
ambitnej uczennicy za trafnie dokonany wybór?
Zgodnie z przewidywaniami profesora, nim Megan
doczekała się wolnego weekendu, była już w stanie myśleć i
rozmawiać o swoim, Oscara i Melanie problemie spokojnie,
trzezwo, bez zalewania siÄ™ Å‚zami. Dlatego najwyrazniej
zakłopotanej matce powiedziała od razu, przy powitaniu:
- Mamo, już wszystko wiem, nie denerwuj się, nie będzie
żadnych scen. Chciałabym tylko pogadać tak od serca z Melly
i oczywiście z wami, zanim zdecyduję się ostatecznie
rozmówić z Oscarem.
- Kochanie, twój ojciec i ja tak bardzo to wszystko
przeżywamy! Melanie też jest w rozterce, mogę cię
zapewnić... Teraz nie ma jej w domu, pobiegła na farmę
Cobbsów.
- Biedactwo! Nie musi przede mną uciekać ani niczego
się obawiać! Chciałabym tylko wiedzieć, czy naprawdę kocha
Oscara, a on jÄ…. A ty, jak sÄ…dzisz, mamo?
- Moim zdaniem to jest miłość. Wzajemna. Od
pierwszego wejrzenia. Coś takiego, czemu nie sposób się
przeciwstawić. Nagłe olśnienie, po którym już się wie z całą
pewnością, że życie bez tej drugiej osoby po prostu nie
miałoby sensu. Znasz to wrażenie, córeczko? Odczułaś je,
kiedy poznałaś Oscara?
Megan nie odpowiedziała od razu. Przeszła wraz z matką
do kuchni, nalała dla niej i dla siebie kawy do filiżanek,
uwolniła Mereditha z zamkniętego podróżnego koszyka. I
dopiero wtedy, przysiadłszy naprzeciwko pani Rodner przy
kuchennym stole, stwierdziła:
- Nie, mamo. Czegoś takiego nigdy dotąd nie odczułam.
Myślałam sobie, że mogę mieć z Oscarem udane życie, bo
kiedy się spotykaliśmy, było mi... czy ja wiem... chyba miło,
przyjemnie... To przecież taki dobry i wartościowy chłopak!
- Moje drogie dziecko, kiedy kobieta naprawdÄ™, tak bez
pamięci się zakocha, raczej nie zwraca uwagi na cechy
charakteru swego wybranka. Można pokochać zrzędę, mruka,
skąpca, a nawet skończonego drania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]