[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rzeka życia płynęła spokojnie. Trzy miesiące pózniej Darren wrócił do domu
wcześniej i zastał Wendy w łazience. Siedziała na toalecie i trzymała w ręce test ciążowy z
niebieską kreską. Kiedy zobaczyła męża stojącego w drzwiach, wybuchnęła płaczem. Darren
też się rozpłakał.
Był przekonany, że przeżywają najszczęśliwszą chwilę w życiu, ale był niestety w
błędzie.
Tego samego wieczoru Darren przyszedł do nas i o wszystkim nam powiedział.
Wendy nareszcie była w ciąży, ale chciała ją usunąć. Byliśmy wstrząśnięci.
Oniemieliśmy. Starali się o dziecko od ośmiu miesięcy! Osiem miesięcy planowania,
uprawiania seksu przed kolacją i nagle Wendy postanawia usunąć ciążę. Usiedliśmy przy
stole w kuchni i zaczęliśmy pić. Darren mówił bez końca o tym, że Wendy chce zabić jego
dziecko. A przecież nie ma do tego prawa, to jest także jego dziecko i tak dalej. Siedziałam
przy stole, kiwając z powagą głową, i co pewien czas donosiłam butelkę z lodówki. Wtedy
właśnie przyszła mi do głowy myśl, która powoli stawała się tak oczywista, że nie mogłam
już wydusić z siebie ani słowa.
- Najwyrazniej nie jest to dziecko Darrena - powiedziałam do Toma, kiedy kładliśmy
się spać.
- Co ty wygadujesz?
- Wendy wyjechała służbowo do Acapulco.
- I co z tego?
- Właśnie minęło sześć tygodni. Pamiętam dokładnie, bo twoje urodziny przypadały
akurat w ten weekend.
- I co z tego?
- Spózniła się na samolot i musiała zostać dłużej. - Spojrzałam na Toma, żeby
sprawdzić, czy rozumie, do czego zmierzam. Nie rozumiał. - Pamiętasz, jak długo?
- Tom pokręcił głową. - Całe dwa dni - powiedziałam i uniosłam w górę dłonie, jakby
ten gest wystarczył za wszystkie słowa i oczywiste wnioski, jakie się w tej sytuacji nasuwały.
- Wendy spózniła się na samolot - i wszystko staje się jasne.
- Urodzi śniade dziecko, które będzie mówić po hiszpańsku - oświadczyłam z powagą.
- Oszalałaś.
- To nawet nie jest dziecko, ale bambino - rozpaczliwie próbowałam sobie
przypomnieć cokolwiek z lekcji hiszpańskiego ze szkoły średniej, ale dostrzegłam odbicie
twarzy Toma w lustrze w łazience i nie odezwałam się ani słowem. Są takie chwile, kiedy
koniecznie muszę nad sobą panować, i to była właśnie jedna z nich.
Chciałabym móc teraz powiedzieć, że nie myliłam się co do dziecka, ale nigdy nie
dowiedziałam się prawdy. Wendy nie zdradziła się ani słowem. Poznałam za to parę
przerażających szczegółów z ich małżeństwa, które bardzo mnie zaskoczyły, bo zawsze
uważałam ich za szczęśliwą parę. Oczywiście jedynym sposobem, żeby dowiedzieć się, co się
dzieje w małżeństwie, jest rozmowa z obiema stronami w czasie, gdy to małżeństwo się
rozpada. Minie tydzień, może dwa, a powiedzą ci wszystko. Moim zdaniem, powodem, dla
którego single uważają małżeński seks za okropny, jest fakt, że słyszą o nim ze szczegółami
wyłącznie od przyjaciół, których małżeństwa są w stanie rozpadu, a opisywany przez nich
seks jest w istocie okropny.
- Osiągnięcie orgazmu nie powinno wymagać aż tyle wysiłku ze strony drugiej osoby
- powiedział Darren do Toma dwa dni po tym, jak Wendy ostatecznie go porzuciła. Przyszedł
do nas z wizytą i całymi litrami wlewał w siebie alkohol. - To przypominało konstruowanie
bomby nuklearnej. Próbowałem połączyć żółty drucik z czerwonym, bawiłem się
zapalnikiem, próbowałem sobie przypomnieć, co robiłem ostatnim razem, kiedy wszystko
zaskoczyło, i odnosiłem sukces w mniej więcej czterdziestu procentach przypadków.
- Doszło już do tego, że wolałam czytać książkę - powiedziała mi Wendy podczas
lunchu pod koniec tego samego tygodnia. - I to wcale nie musiał być bestseller.
- Nawet nie lubię dużych cycków - skarżył się Darren.
- Próbowałam przekonać sama siebie, że seks to nie wszystko - mówiła Wendy.
- Tęsknię za nią - żalił się płaczliwym głosem zalany Darren. - Kocham ją.
- Chyba nigdy go nie kochałam - mówiła Wendy, dziobiąc widelcem sałatkę.
- Co to znaczy: nigdy go nie kochałam? - spytałam. - Wyszłaś za niego za mąż.
Musiałaś go kochać.
- Kiedy teraz się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że nie.
- Może teraz już go nie kochasz - podsunęłam. - Może wtedy go kochałaś, ale teraz już
nie.
- Nie. Pamiętam, jak w noc przed ślubem myślałam, że nie kocham tego faceta.
- Naprawdę? Wendy skinęła głową.
- Ale było już za pózno. Potem się pobraliśmy i wtedy naprawdę było już za pózno.
Pewnego dnia moja sekretarka weszła do mojego gabinetu i powiedziała, że się rozwodzi. W
jednej chwili była mężatką, a w następnej już nie. Kiedy tak stała, zanosząc się od płaczu, i
prosiła o kilka dni dodatkowego urlopu, poczułam się tak, jakby nagle wiatr rozwiał chmury i
wszystko stało się jasne.
Wieczorem wróciłam do domu i opowiedziałam Tomowi o lunchu z Wendy. Siedział
przy stole w kuchni, przerzucając  Scientific American , podczas gdy ja przyrządzałam
kurczaka w sosie cytrynowym i zasypywałam go teoriami. Może ciąża Wendy przywołała
wspomnienie matki, która porzuciła ją w dzieciństwie, i nie chcąc powtórzyć jej błędu,
zdecydowała się na zabieg? A potem, pragnąc uciec przed poczuciem winy, postanowiła
opuścić Darrena.
- Nie kapuję - powiedział Tom. - Nadal sądzisz, że to nie było dziecko Darrena?
- Nie jestem już pewna - odparłam. - Ale to nie ma znaczenia. Nawet jeśli ojcem
dziecka był Darren, to na pewno w grę wchodził ktoś jeszcze.
- Ciągle myślisz, że był ktoś inny.
- Tak, ale nie dlatego to mówię.
- A dlaczego?
- Bo Wendy wygląda na szczęśliwą, więc musi kogoś mieć.
- Może to jest tak jak z wyrwaniem zęba - powiedział Tom. - Może dlatego jest
szczęśliwa.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Może to nie jest romans, ale świadomość, że istnieje ktoś inny.
- KtoÅ› taki zawsze istnieje.
- Nie.
- Na pewno - nie dawał za wygraną Tom.
- Dla mnie nie. Dlaczego tak się upierasz? Masz świadomość, że istnieje ktoś inny?
Spojrzał na mnie.
- Nawet jeśli tak jest, to nie ma sprawy. Chciałam tylko wiedzieć.
- Czy nie przesadzasz, sądząc, że ty, Alison Hopkins, jesteś uosobieniem kobiecości i
dlatego nigdy nawet nie przyszła mi do głowy myśl, że może istnieć ktoś inny?
Nie odezwałam się.
- To nie świadomość jest problemem - powiedział Tom - lecz wprowadzenie jej w
czyn.
- Powiedz mi jedno - zaczęłam, rozbijając kurczaka tłuczkiem. - Czy rozmawiamy w
tej chwili o Kate Pearce?
Tom westchnÄ…Å‚ przeciÄ…gle.
- Powiedz tak lub nie.
- Alison.
- Bo jeśli to ona jest tą świadomością, to mamy problem.
- Nie mamy żadnego problemu.
- To dobrze.
Kiedy przypominam sobie takie chwile jak ta, jestem niemal z siebie dumna.
Przynajmniej nie wyszłam na totalnego głupola. Przynajmniej nie pozostawałam w
całkowitej niewiedzy. Oczywiście pózniej, już po odejściu Toma, mąż Bonnie, Larry, zapytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl