[ Pobierz całość w formacie PDF ]
określiła je Beth. Wygładziła materiał na swoich krągłych
biodrach.
- Nie dbam o to, czy mój mężczyzna przestrzega prawa -
wygłosiła z nosowym akcentem z Zachodu - o ile przestrzega
moich praw.
Ivy roześmiała się, a następnie obejrzała się od tyłu w lustrze.
Beth dała jej sukienkę w mniejszym rozmiarze; nie zdołała się
pod nią ukryć żadna krągłość. Ivy czuła opór przed wyjściem zza
zasłony w przebieralni, chociaż Beth poinformowała ją, że dwaj
goście wyglądający jak futboliści już sobie poszli. Ivy
poradziłaby sobie z Braćmi Macho; to przy Willu czuła się
skrępowana.
Być może to wyczuł. Wyciągnął rękę do Beth, kiedy ona i Ivy
wyszły z przebieralni.
- Och, panno Lizzie - powiedział. - Pięknie pani dziś wygląda.
Pani również, panno Ivy - dodał ciszej.
- A ja jak wyglądam? - odezwał się Philip. Pojawił się w
spodniach z frędzlami i kamizelce - prawie na niego pasowały.
Ale olbrzymi kapelusz przykryłby kilku takich chłopców jak on.
- Groznie - odpowiedział Will. - Groznie i niesamowicie,
gdybym tylko mógł dojrzeć twoją brodę.
Ivy zaśmiała się, znów czując się swobodniej.
- Może przymierzymy inny rozmiar?
- Tylko żeby był czarny - zażądał Philip.
- Dobra, Slim.
Will znalazł mu kapelusz i ustawił całą trójkę przed
obiektywem, upozowując ich pod właściwym kątem. Potem
przesunął sobie kapelusz na tył głowy i stanął przy aparacie. Był
to nowy aparat w starej obudowie, podrasowany tak, żeby
wypuszczać wielki kłąb dymu - to stanowiło część
przedstawienia. Ale po błysku i dymie Will gwałtownie
wyskoczył zza urządzenia. Wyglądał niemal komicznie i Ivy z
początku pomyślała, że to
również część występu. Jednak sposób, w jaki Will patrzył,
kazał im wszystkim trojgu odwrócić się i spojrzeć za siebie.
- Ja... eee... zrobię następne - wybąkał Will. - Czy możecie
ustawić się tak jak przedtem?
Tak zrobili, i w powietrze wzbił się drugi obłoczek dymu.
- Co poszło nie tak za pierwszym razem? - spytała Beth.
- Nie jestem pewien. - Między nim a Beth przemknęło
spojrzenie, którego Ivy nie potrafiła zinterpretować. Will
pokręcił głową. Po chwili kapelusz z powrotem przysłonił mu
oczy. - To zajmie kilka minut. Chcecie dwie czy trzy odbitki? -
zapytał Will.
- Dwie wystarczą - odparła Ivy. - Jedna dla Beth i jedna dla
nas.
- Ja chcę własną - wtrącił Philip.
- Ja również - odezwał się jeszcze jeden głos. Wszyscy się
odwrócili.
- Jak leci, partnerze? - powiedział Gregory z zachodnim
akcentem, wyciągając dłoń do Philipa. - Witam panie. - Jego
wzrok przylgnął na dłużej do Ivy, powoli wędrując po jej ciele.
Suzanne obrzuciła ją szybszym spojrzeniem.
- %7łe też udało ci się w to wcisnąć - zauważyła. - To cud, że
tłum się nie zebrał.
Will podciągnął obcisłe spodnie.
- Mówisz o niej czy o mnie? - zapytał z humorem. Gregory się
roześmiał. Beth zawtórowała Gregory emu, po czym
spłoszona zerknęła na Suzanne. Suzanne nie była rozbawiona.
Will wsunął dwie rolki filmu do wywoływarki i zajął się
następną grupką klientów.
- Suzanne, były tylko dwie takie same sukienki - wyjaśniła
prędko Ivy - a Beth i ja chciałyśmy wyglądać tak samo, więc ona
wzięła tamtą, a ja... Powiedz jej, Beth.
Ale gdy Beth powtarzała opowieść, Ivy zapytała sama siebie:
dlaczego się przejmuję? Dopóki Gregory nie nauczy się nie gapić
na inne dziewczyny, sprawa jest beznadziejna. Chociaż
wolałabym, żeby się gapił na Beth.
Odwróciła się w stronę przebieralni.
Gregory złapał ją za rękę.
- Zaczekamy na was - powiedział. - Idziemy obejrzeć obrazy
Willa.
Ivy kątem oka dostrzegła Suzanne bębniącą palcami po wieku
kufra, z pierścionkiem błyszczącym na małym palcu.
- Już je widziałyśmy - odparła Ivy.
- Chociaż nie wiedziałyśmy, które były jego - dodała Beth. -
Nazwiska artystów nadal są zakryte.
- To akwarele - oznajmił Gregory.
- Akwarele? - powtórzyły jednocześnie Ivy i Beth.
- Will - zawołał Gregory - jaki masz numer?
- Trzydzieści trzy - odparł Will. Beth i Ivy wymieniły
spojrzenia.
- Namalowałeś ogród, w którym Ivy chciałaby siedzieć
godzinami - powiedziała Beth.
- I węża - wtrącił Philip.
- I kobietę wśród płatków opadających wokół niej jak śnieg -
dodała Ivy.
- Zgadza się. - Will nie przerywał pracy, ustawiając klientów
przed obiektywem.
- Są wspaniałe! - wykrzyknęła Beth.
- Podoba mi się wąż - oświadczył Philip.
Ivy w milczeniu patrzyła na Willa. Znowu był tym luzackim
Willem O'Learym, zachowujÄ…cym siÄ™ tak, jak gdyby jego obrazy
i to, co o nich mówiono, wcale go nie obchodziły. Dostrzegła, że
szybko odwrócił głowę, jakby sprawdzał, czy Ivy nadal tam jest.
Uświadomiła sobie, że czeka na jej komentarz.
- Twoje obrazy sÄ… naprawdÄ™... ehm... - Wszystko, co
przychodziło jej do głowy, brzmiało trywialnie.
- W porządku - przerwał jej, zanim zdołała znalezć
odpowiednie określenie.
- Idziecie popatrzeć jeszcze raz? - spytał Gregory ze
zniecierpliwieniem.
- Za moment wychodzimy - odparła Beth, idąc pospiesznie do
przebieralni.
Philip szedł do przebieralni i rozbierał się jednocześnie. -Ja nie
mogę - powiedziała Ivy do Gregory'ego. - Gram o piątej i
muszÄ™...
- Poćwiczyć? - Jego oczy rozbłysły.
- Muszę mieć czas, żeby się skupić, przemyśleć to, co będę
grać, po prostu. Nie mogę tego robić, kiedy wszyscy patrzą.
- Szkoda, że nie możesz iść - odezwała się Suzanne, a Ivy
wiedziała, że robi postępy. Jednak i tak zrobiło jej się przykro,
gdy zobaczyła, że Gregory się odwraca.
Ociągała się z wyjściem z przebieralni na tyle długo, by
pozostali sobie poszli. Kiedy wyszła, pozostało tylko dwoje
klientów, ze śmiechem przymierzających kapelusze.
Will odpoczywał na płóciennym krześle, z jedną nogą opartą
na kufrze, przypatrując się trzymanej w ręku fotografii. Kiedy
zobaczył Ivy, odwrócił zdjęcie obrazkiem do dołu.
- Dzięki, że wpadliście - rzucił.
- Will, nie dałeś mi szansy powiedzieć, co mi się spodobało w
twoich obrazach. Z początku nie mogłam znalezć właściwych
słów...
- Nie szukam komplementów, Ivy.
- Nie obchodzi mnie, czy ich szukasz, czy nie - obruszyła się i
opadła na krzesło naprzeciwko niego. - Muszę ci coś powiedzieć.
- W porządku. - Jego wargi wygięły się lekko. - Wal.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]