[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawałki, ale nie jest precyzyjny na większe odległości. Czasami moment obrotowy pocisku
powoduje, że leci on w dowolnym kierunku. Valmety gwarantują bezpieczny i celny strzał na dużą
odległość.
Myślałem, że to zabawki ... powiedział Maynard.
Oczywiście Baxter mrugnął do niego. Różne są zabawy i różne zabawki.
Justin poszedł dalej. Teraz stał przed gablotą z pistoletami.
Tato! Zobacz tutaj.
Baxter uśmiechnął się do Maynarda.
Wygląda na to, że chłopak znalazł coś dla siebie!
Taki sam, jaki miał James Bond! Justin był podekscytowany.
Masz rację, synku powiedział Baxter. Walter PPK. Naprawdę świetny pistolet na
poczÄ…tek.
Na początek! zawołał Maynard. Kiedy ja byłem dzieckiem, zaczynało się od prostych,
jednostrzałowych strzelb. Baxter pokiwał głową.
Kiedy my byliśmy chłopcami, strzelby służyły do zabijania królików lub węży. Nie trzeba
było się martwić o to, co będzie, gdy ich zabraknie.
Maynard nie zapytał Baxtera, jakich ich miał na myśli.
Rozległ się strzał, potem drugi i trzeci. Maynard chwycił Justina za ramię, gotowy powalić go na
podłogę i przykryć własnym ciałem.
Baxter roześmiał się.
To tylko ludzie ćwiczący na strzelnicy. Nasza strzelnica pozwala klientom wypróbować towar
przed dokonaniem zakupu. To znacznie ogranicza ilość zwrotów. Odwrócił się do Justina: Czy
miałbyś ochotę postrzelać z tego PPK, młody człowieku?
O rany, no pewnie!
Zaczekaj... powiedział Maynard.
Baxter otwierał już gablotę.
To kosztuje około dziesięć centów za jedną kolejkę. Nigdzie nie znajdzie pan lepszej okazji.
Nie o to chodzi... zaczÄ…Å‚ Maynard.
W porzÄ…dku. Nie ma przymusu. Baxter znowu mrugnÄ…Å‚ do Maynarda. Strzelanie z PPK
jest jak jedzenie chrupek. Jeśli raz zaczniesz, nie masz ochoty przestać. Ten pistolet po prostu
rozmawia z tobą. Baxter odciągnął suwadło, sprawdził komorę, zwolnił zacisk i przesunął
suwadło na swoje miejsce.
Jak mówiłeś, że masz na imię, synku?
Justin.
Cóż, Justin, czemu nie miałbyś go sobie ponosić? Baxter podał Justinowi pistolet,
rękojeścią do przodu.
Justin podskoczył z radości. Popatrzył prosząco na ojca.
Maynard uśmiechnął się niechętnie i skinął głową. Czuł się jak ogłuszony.
Baxter wyjął z szuflady pudełko z nabojami i poprowadził Maynarda z Justinem do strzelnicy na
tyłach sklepu.
Baxter okazał się znakomitym instruktorem rozważnym, cierpliwym i komunikatywnym.
Najpierw obejrzał pięć strzałów Justina do tarczy odległej o piętnaście metrów. Cztery razy nie trafił
w ogóle, piąty strzał był w tarczy, ale daleko poza punktowanym polem. Potem pokazał Justinowi,
jak poprawnie trzymać broń, jak celować, kiedy wstrzymać oddech, a kiedy się rozluznić. W
następnej kolejce Justin miał już trzy strzały w tarczy.
Przy szóstej kolejce strzałów Justin miał wszystkie pięć w tarczy, z tego trzy w
pięciocentymetrowym, czarnym polu, w samym środku.
Maynard strzelał pięć kolejek pojedynczych; wszystkie w tarczy, z czego cztery w czarnym polu, i
serią; sześć w tarczy, dwa w czarnym polu.
Niezle stwierdził Baxter.
Dawno nie strzelałem. Nieoczekiwanie Maynard poczuł się zadowolony z siebie i dumny z
Justina, a także zaskoczony tym, jak łatwo dał się porwać emocjom strzelania: zapach azotanu potasu
i oleju silikonowego, którym konserwuje się broń, specyficzne uczucie, gdy ściskasz pistolet w dłoni,
naciskasz spust i dokładnie w tym samym momencie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w
tarczy pojawia siÄ™ dziura.
W drodze powrotnej Baxter złapał Maynarda za ramię. Maynard próbował się odsunąć, ale
Baxter nie dawał za wygraną.
Ten chłopak jest urodzonym strzelcem.
Dobrze mu szło. Maynard kiwnął głową.
Dobrze? Ten PPK jest stworzony dla niego!
Maynard nie odezwał się. To zabawne, ale odżyło w nim młodzieńcze pragnienie posiadania
własnego pistoletu. Dziaduś oswoił go z bronią, nauczył, jak się nią posługiwać i jak ją szanować.
Ze wszystkich rzeczy, które usłyszał z ust Dziadusia, najbardziej dumny był Maynard z pochwały,
którą dostał od niego wraz z pistoletem, na swoje osiemnaste urodziny: Powierzam ci naładowany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]