[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nietknięty lunch.
- Gdzie jest Rob? - spytała.
- Doktor pojechał do ojca - odpowiedziała gospodyni ostro. -
Ale prosił, żebym podała lunch pani i temu przyjacielowi.
- To nie jest mój przyjaciel! - zaprzeczyła gwałtownie.
- Czyżby? Odniosłam zupełnie inne wrażenie.
- Wobec tego intuicja panią zawodzi - skwitowała. -A teraz,
jeśli pani pozwoli, chciałabym jednak coś zjeść. Wezmę lunch
do swego pokoju, bo muszę jeszcze napisać sprawozdanie.
Przyglądały się sobie przez dłuższą chwilę bez słowa.
RS
102
Jenna zaniosła tacę na górę i postawiła na stole. Nie mogła
jeść. Chodziła po pokoju, zastanawiając się, jak wyjaśnić
wszystko Robowi. Wciąż powracało, niczym bumerang,
zapewnienie Jake'a, że Rob nie jest typem mężczyzny, który
zechciałby porzuconą kochankę innego. Coraz bardziej
wierzyła, że mógł mieć rację.
RS
103
ROZDZIAA SIÓDMY
Kiedy Rob przyjechał do domu, Jenna odbywała właśnie
wizyty domowe. Pózniej znów się minęli. Gdy po powrocie
włączyła sekretarkę automatyczną, żeby sprawdzić, czy nikt jej
nie wzywał, zorientowała się, że Rob wymienił jej kasetę na
swoją.  Tu doktor Strachan. Proszę dzwonić pod numer 41 292.
Dziękuję" - usłyszała. Nie ustalili, kto ma w nocy odbierać
telefony i teraz on wziÄ…Å‚ wszystkie obowiÄ…zki na siebie.
Ciekawe, gdzie teraz jest? Może u Susan? Sprawdziła w
książce telefonicznej, potwierdzając swoje podejrzenia: numer
zostawiony na sekretarce był numerem farmy MacArthurów.
Odczuła kłującą zazdrość w sercu. Szybko wrócił do Susan...
jeżeli w ogóle kiedykolwiek z nią zerwał.
Zniechęcona, poszła do swego pokoju. Jak zdoła
wytłumaczyć Robowi swój związek z Jakiem? Tym bardziej, że
wyraznie jej unikał. Widocznie nie chciał wysłuchać, co ma mu
do powiedzenia. Cholerny Jake! Zawsze potrafił przekonywać.
Jednak bez względu na to, czy Rob jej uwierzy, czy nie,
postanowiła z nim porozmawiać.
Minęła północ, a on jeszcze nie wrócił. Położyła się, ale nie
mogła zasnąć: pierwsza, druga... Wreszcie usłyszała kroki i
odgłos zamykanych drzwi jego sypialni. Wstała, założyła
szlafrok, cichcem przebiegła przez półpiętro i zapukała.
Otworzył drzwi i na jej widok wytrzeszczył oczy ze
zdumienia.
- To ty? Czy wiesz, która godzina?
- Tak... ale musimy porozmawiać.
- Gdybyś to powiedziała tydzień temu, miałoby to jakieś
znaczenie - rzekł sucho. - Teraz już za pózno, pod wieloma
względami.
- Unikałeś mnie przez cały dzień i jutro będzie tak samo.
Musisz mnie wysłuchać, Rob.
Oparłszy się o szafę, zaczęła mówić zdławionym głosem:
RS
104
- Nie wiem, co Jake ci naopowiadał, ale wyobrażam sobie, że
wybielał siebie, a oczerniał mnie w bardzo przekonujący
sposób. Najokropniejsze jest to, że sam chyba wierzy w te
brednie! - Przerwała na chwilę, żeby zaczerpnąć tchu. -
Poznałam go w pierwszej pracy. Urzędował w rejestracji.
Potrafił być ogromnie miły i życzliwy. Uznałam, że jest wprost
cudowny. Kiedy pielęgniarki podśmiewały się, a siostra
przełożona taktownie mnie ostrzegała, myślałam, że wszystkie
są zazdrosne. Traktowałam go jak bożyszcze. Był tak dobry,
czuły i kochający, że wydawało mi się to prawie nierealne.
Przynajmniej w tym jednym przypuszczeniu nie pomyliłam się,
ale uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, gdy mieszkaliśmy
razem... przez rok. Wtedy pracowaliśmy już w różnych
szpitalach. On to wymyślił. Twierdził, że pracując razem
znudzimy się sobie, ale naprawdę chodziło mu o większą
swobodę. Za pierwszym razem uwierzyłam mu, kiedy
tłumaczył, że dziewczyna, która przyszła do mnie z płaczem
błagać, bym go jej zostawiła, uganiała się za nim i nie mógł się
od niej opędzić. Wybaczyłam mu również następnym razem... i
jeszcze raz. Włożyłam w ten związek tyle wysiłku i uczucia, że
nie mogłam uwierzyć w brak zaangażowania z jego strony.
Wciąż powtarzał, że nie zniósłby, gdyby mnie stracił.
Pojechał do Edynburga, żeby się dokształcać. W to też
uwierzyłam. Kolejnym etapem podbojów było Leeds. W końcu
coś we mnie pękło. Wiedziałam już, że nigdy nie spoważnieje i
miałam tego dość. Postanowiłam uciec jak najdalej. Dlatego
przyjęłam pracę u was.
Rob słuchał uważnie, nie przerywał jej. Nawet się nie
poruszył i nie odezwał, kiedy skończyła.
- Wierz mi albo nie - zaczęła znowu, wzdychając ciężko - ale
Bóg mi świadkiem, że powiedziałam prawdę.
Potem wyśliznęła się szybko i pobiegła do swojego pokoju.
Dogonił ją w kilka sekund pózniej. Zamknął drzwi jej sypialni i
oparł się o nie.
RS
105
- Wierzę ci - wyznał. - Może to dziwne, ale od razu poczułem
awersję do tego człowieka. Dlaczego mi jednak nie
powiedziałaś, kiedy czułaś... co zaczyna się dziać między nami?
- Byłam zbyt dumna, Rob. Nie chciałam, żebyś wiedział, jaka
jestem słaba i naiwna.
- Czy sądzisz, że ja nigdy nie popełniałem błędów? Nikt ci nie
wspomniał o Izabeli?
- Od chwili przyjazdu spotykałam tylko pacjentów i
mieszkańców tego domu. No i Nicka, oczywiście.
- On może nawet o niej nie wie - przyznał Rob. Przyćmione
światło nocnej lampki potęgowało wyraz
cierpienia i smutku w głęboko osadzonych oczach Roba.
- Pobraliśmy się, gdy zrobiliśmy specjalizację. Jeśli ci
powiem, że była żeńskim odpowiednikiem Jake'a, zrozumiesz,
dlaczego rozwiedliśmy się po trzech latach.
 Gdy zrobiliśmy specjalizację". Czyli Izabela również jest
lekarzem. To wiele wyjaśnia: choćby fakt, że pani Cullen nie
lubi kobiet wykonujących ten zawód, jak również
niezadowolenie Roba, gdy zobaczył, że na miejsce poprzedniej
drapieżnej asystentki przyjechała ona.
- %7ładne z nas nie zaznało szczęścia w miłości. Ale teraz chyba
sytuacja jest jasna - westchnęła, podchodząc do niego z
nadziejÄ…. - Och, Rob...
- Jenno...
Nagle znalazła się w jego ramionach i stali tak, mocno
przytuleni. Najwyrazniej każde z nich od dawna szukało otuchy
i uśmierzenia bólu.
- Kochany... już dobrze, wszystko się ułoży - szeptała, dokąd
nie zamknął jej ust pocałunkami.
Czuła, jak jego ciało napręża się i sama reagowała z nie
mniejszym pożądaniem, ale nagle w ich zmąconą świadomość
wdarł się dzwięk telefonu.
Rob jęknął i na chwilę zacieśnił uścisk ramion. Wreszcie z
trudem oderwał się od niej.
RS
106
- Też ktoś sobie wymyślił porę - mruknął.
- Doktorze Rob, panie doktorze! - usłyszeli głos z góry -
- Czy ta kobieta nigdy nie śpi? - zdenerwował się, otwierając
drzwi. - Jenno...
- Czekam - powiedziała cicho.
Leżała nie śpiąc. Długo go nie było, a gdy wreszcie
przyjechał, poszedł prosto do swojego pokoju.
Kiedy zeszła na śniadanie, gospodyni właśnie podtykała
Robowi tosty i niemal wmuszała kawę.
- Przepraszam, chyba się spózniłam? - zagadnęła Jenna.
- Owszem - mruknęła pani Cullen.
- Ależ nie - zaoponował Rob stanowczo. - Przecież jest
niedziela, więc nie ma pośpiechu. Gabinet dziś nieczynny.
- Dziękuję. - Jenna zaryzykowała krótki uśmiech. Odwrócony
plecami do gospodyni, mrugnął do niej. Nie był to może hojny
gest, tym niemniej poczuła się razniej.
Nie spała jeszcze długo po jego powrocie, zastanawiając się,
dlaczego do niej nie przyszedł. Wyobraznia podpowiadała jej
różne powody. Przeważnie nie były zbyt optymistyczne.
- Kto ma dziś dyżur? - zapytała gospodyni, mierząc Jennę
wzrokiem.
- Ty wez godziny ranne, a ja popołudniowe - zwrócił się Rob
do Jenny. - Potem, jeśli chcesz, możesz odwiedzić mojego ojca.
Mam mnóstwo papierkowej pracy, więc pójdę już...
- Odpowiada mi ten plan - zgodziła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl