[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zrobiło mu się ciepło na sercu.
ROZDZIAA ÓSMY
0 świcie Becky, z psiakiem w ramionach, wpadła
do sypialni matki.
- Obudz się, mamusiu! - Zmiejąc się wesoło,
podskakiwała na łóżku. - Zobacz, słonko świeci!
- Powiedz mu, żeby zgasło - mruknęła Maggie,
zakrywając głowę poduszką.
- Ale musisz wstać - nalegała dziewczynka.
- Dlaczego?
- Bo idziemy na ryby - odpowiedział męski głos.
Po chwili niewidzialna ręka uniosła kołdrę i po
duszkÄ™, zostawiajÄ…c Maggie bezbronnÄ…, w niebies
kiej koszuli nocnej, wpatrujÄ…cÄ… siÄ™ nieprzytomnym
wzrokiem w roześmianą męską twarz.
164
- Na ryby?
Gabe miał na sobie dżinsy, wzorzystą koszulę,
wyglądał świeżo i tryskał energią. W porównaniu
z nim czuła się jak senna klucha.
- Tak, na ryby. Myszko - zwrócił się do dziecka
- zejdz na dół i powiedz Jennie, żeby przygotowała
nam wielkie śniadanie, a potem powiedz babci, że nie
będzie nas, kiedy ona wstanie. Dobrze?
Becky zeskoczyła z łóżka i tuląc do siebie psa,
wybiegła z pokoju matki.
- Ale ja jestem taka śpiąca! - jęknęła Maggie.
Oprzytomniawszy, nagle uświadomiła sobie, że
jest nie tylko śpiąca, ale i obolała. Na wspomnienie
wczorajszego wieczoru lekko się zaczerwieniła.
- Nic dziwnego. - Z figlarnym błyskiem w oku
Gabe przysiadł na skraju materaca. - Mmm, ślicznie
wyglądasz taka rozespana - powiedział, przygląda
jąc się potarganym włosom Maggie i jej lekko
zarumienionym policzkom.
- Też wyglądasz niczego sobie. - Zielone oczy
wpatrywały się w niego z zachwytem. - Dzień dobry.
- Dzień dobry, mała. Pocałował jej ciepłe,
miękkie wargi.
Wyczuwała w nim nową tkliwość, cudowną deli
katność; zdawał się nią emanować. Wzdychając
cicho, Maggie podniosła ręce i przyciągnęła jego
głowę do piersi.
- To bardzo ryzykowne - szepnÄ…Å‚. - JesteÅ› prawie
gola. Ten cienki materiał niewiele osłania.
165
- Wiem - rzekła, gładząc go po szyi. - Chciała
bym...
- Co? No powiedz.
- %7łebyśmy na kilka godzin znalezli się na bezlud
nej wyspie - odparła. - %7łebyśmy mogli tam być tylko
we dwoje. Tak, żeby nikt nas nie widział i nikt nie
słyszał.
- Niestety, bezludnych wysp tu raczej nie ma.
- Odgarnął jej z twarzy włosy. Ale parę by się
przydało. Oj, chciałbym się z tobą znów kochać...
Przeszył ją dreszcz. Pamiętała, co Gabe wczoraj
powiedział. %7łe to nie był zwykły seks, lecz orgia
rozkoszy. To prawda. Seks to fizyczne zbliżenie,
krótka chwila ekstazy. Natomiast ich połączyło coś
znacznie głębszego, coś jakby nie z tej ziemi.
Wpatrywała się z nabożną czcią w niebieskie oczy
otoczone siecią drobnych zmarszczek, w długie czar
ne rzęsy, w gęste ciemne brwi. Odruchowo pogła
dziła je palcem. Gabe'owi najwyrazniej sprawiło to
przyjemność, bo przymknął oczy.
- Mmm - zamruczał. - Zmiało, nie wstydz się.
Ośmielona, zaczęła badać jego twarz. Przesuwała
palcami po szczupłych policzkach, nieco krzywym,
złamanym nosie, pięknie zarysowanych ustach, lek
ko wystającej szczęce. Obiektywnie rzecz biorąc,
Gabe nie był przystojny. Ale miał charyzmę i we
wnętrzny urok, który czyniły go niezwykle pociąga
jącym. A ciało... Maggie westchnęła; ciało po prostu
miał boskie.
166
- Podoba mi siÄ™ to, co robisz - szepnÄ…Å‚, kiedy
przesunęła palce w dół szyi, ku obojczykom.
- Lubię cię dotykać - przyznała nieśmiało. - Ni
gdy dotąd nie czułam takiej potrzeby. Dziwne, jakie
wyzwalasz we mnie pragnienia.
Otworzył oczy.
- Wyzwalam pragnienia? To brzmi poważnie.
- Naprawdę? Nie miej takiej przerażonej miny
- powiedziała ze śmiechem. - Nie jestem zakochaną
kobietą bluszczem, która oplata się wokół faceta.
- Uff, co za ulga! Nie chciałbym być opleciony
zakochanym bluszczem! - zażartował.
Wbiła wzrok w jego klatkę piersiową, by nie
widział, jaką przykrość sprawił jej swoją żartobliwą
uwagą. Zdumiała ją własna reakcja. Przecież nie
kocha go, więc...
- To ci na pewno nie grozi - oznajmiła.
Jej słowa wywołały w nim lekką irytację. Dlacze
go? Czyżby chciał, żeby darzyła go miłością? %7łeby
go pokochała? Uniósł się lekko na łokciach.
- Hej. - Ujął ją za brodę. Co się stało?
- Nic. Zastanawiam się, czy powinniśmy się po
bierać...
- Lubisz mnie?
- Tak! - odparła entuzjastycznie. - Bardzo!
- Zwietnie. Ja ciebie też. Jesteśmy przyjaciółmi.
W dodatku pod względem fizycznym tworzymy
doskonały tandem. Więc dlaczego nie mielibyśmy
się pobrać?
167
Nie potrafiła znalezć ani jednego powodu. Prze
cież nic nie jest z góry przesądzone. Może Gabriel się
w niej zakocha? Istnieje taka szansa.
Zadrżała. Jest taki męski, taki pociągający. I zo
stanie jej mężem, a ona jego żoną. Będzie żyła w jego
domu, spała w jego łóżku. Na myśl o małżeństwie
obudziło się w niej silne poczucie własności. Chciała,
żeby Gabriel nosił obrączkę. %7łeby wszyscy widzieli,
że jest zajęty; że należy do niej. Zaskoczyły ją te
myśli.
Studiując jego twarz, nagle uzmysłowiła sobie, że
go kocha. %7łe zawsze go kochała.
Tak, była tego pewna. W przeciwnym razie nie
oddałaby mu się wczorajszego wieczoru. Zwłaszcza
gdy rany po pierwszym małżeństwie jeszcze nie
całkiem się zablizniły. Dlaczego wcześniej tego nie
widziała? Zwykłe zbliżenie fizyczne nie wywarłoby
na niej tak ogromnego wrażenia.
- Czym się martwisz? - zapytał, marszcząc czoło.
- Niczym. - Usiadłszy, odgarnęła włosy z twarzy
i rozciągnęła wargi w uśmiechu. - Słowo honoru. Ale
nie wiem, czy potrafię łowić ryby.
- NauczÄ™ ciÄ™. I tego, i wielu innych rzeczy obie
cał, muskając delikatnie jej usta.
Jęknęła cicho i zacisnęła powieki. Widząc jej
uległość, jej gotowość do pieszczot, poczuł przy
spieszone bicie serca. Delikatnie chwycił palcami
jedno ramiączko i zsunął je, odsłaniając kształtną
pierś. Maggie rozchyliła wargi, odrzuciła w tył
168
głowę. Otworzywszy oczy, patrzyła na jego twarz,
wyrażającą podziw i pożądanie.
- Dotknij mnie - poprosiła.
Nie spodziewał się, że ta wystraszona, nieśmiała
dziewczyna tak szybko przeistoczy się w namiętną
kochankę. Zaczął się z nią drażnić - wolno przesuwał
palce wzdłuż jej ramienia, w dół do łokcia, potem
w bok do żeber, lecz zatrzymywał się tuż przy piersi,
wcale jej nie dotykając. Oddech Maggie stawał się
coraz szybszy.
- Jak cię dotknąć? - spytał, całując ją lekko.
- Dłońmi czy ustami?
Wbiła paznokcie w jego ramię.
- Wszystko jedno - odparła. - Czymkolwiek.
- Dobrze. - Pochylił się nad jej wyciągniętym
ciałem. - Ale tylko na moment. Nie mamy czasu na
nic więcej.
Zacisnął wargi na jej piersi. Maggie jęknęła. Jej
glos działał na niego podniecająco. Nie, powtarzał
w myślach Gabe. Wiedział, że musi nad sobą pano
wać, nie może stracić kontroli, że... Nie wytrzymał;
z całej siły przyparł jej ręce do materaca.
- Chodz do mnie błagała bez opamiętania.
Najwyższym wysiłkiem woli oparł się pokusie.
Rozluznił uścisk. Była jak syrena: kusząca, uległa,
obiecująca deszcz rajskich rozkoszy. Ale jej córka...
Dziewczynka lada chwila mogła wrócić.
- Becky - szepnął. Nie możemy...
Maggie zamrugała powiekami, jakby wychodziła
169
ze stanu dziwnego otępienia, po czym wolno pokiwa
ła głową.
- Aha.
- No właśnie. Aha.
Gabe usiadł i przyciągnąwszy do siebie Maggie,
popatrzył z rozbawieniem na jej zaskoczoną minę.
- Nie tylko ja tracÄ™ nad sobÄ… kontrolÄ™. - Roze
śmiał się. - Naprawdę tego chciałaś? Wziąć cię przy
otwartych drzwiach?
Zaczerwieniła się jak piwonia. Wziąć cię? Co za
wyrażenie! Zrobiło się jej przykro. Nawet nie pomyś
lała o tym, że Gabe'a również zżera pożądanie.
- Przepraszam - powiedziała, starając się nie dać
niczego po sobie poznać. - Zapomniałam, że drzwi
nie są zamknięte na zasuwkę. Ubiorę się.
Niechętnie uwolnił ją ze swoich ramion. Spuściła
nogi na podłogę, podciągnęła na miejsce ramiączko,
po czym podeszła do szafy, z której wyjęła dżinsy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]