[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do Ani. Pragnął zmienić uczucie, które go do niej ciągnęło, w prawdziwą
przyjazń, pragnął mu się nie poddawać, ale nie wskórał nic poza tym, że
przynajmniej na zewnątrz zdołał zachować spokój, podczas gdy w duchu
stawał się coraz bardziej niespokojny. Z pewnością nie było kobiety
godniejszej miana pani na Sassneck; wszelkie zalety ciała, ducha i serca
łączyły się w niej. Niestety, nie mogła się wykazać przodkami, a tym samym
była dla niego niedosiężna.
Tymczasem nadszedł termin, w którym baron Hochberg miał przywiezć
córkę do Sassneck.
Pewnego ranka pani von Sassneck otrzymała krótką wiadomość, że kuzyn
jej przybędzie z Marianną następnego dnia. Siedziała z Norbertem i Anią
przy śniadaniu i położyła przed sobą list, który przed chwilą przeczytała.
Jutro kuzyn mój przywiezie swoją córkę rzekła przy tym.
Norbert spojrzał na ciotkę z tak tragikomicznym wyrazem twarzy, że
musiała się roześmiać.
To cię przecież głowy nie będzie kosztowało, Norbercie zażartowała.
Norbert spojrzał szybko na Anię, która patrzyła w talerz. Ania przeraziła
się słów ciotki Elżbiety. Nie wiedziała, dlaczego w duchu lęka się wizyty
baronówny Hochberg, ale tak było. Może mimo zapewnień pani von
Sassneck sądziła, że baronówna Marianna jednak zostanie żoną Norberta, a
może lękała się tylko, że teraz skończą się piękne godziny harmonii, jakie
przeżywała dotychczas w Sassneck. Z właściwą sobie szczerością, która nie
Strona nr 53
Jadwiga Courths-Mahler
zna wykrętów, wyznała sobie dawno, że kocha Norberta Sassnecka z głęboką,
bolesną namiętnością. Nie łączyła z tą miłością żadnych nadziei ani pragnień,
wiedziała, że jest to uczucie zupełnie beznadziejne, i pogodziła się z tym. Ale
wielki lęk ogarniał ją przed dniem, gdy Norbert wprowadzi do domu młodą
żonę.
O głowę swoją jestem spokojny, cioteczko, potrafię ją wyciągnąć z pętli
zażartował Norbert.
Nabierze pani okropnego pojęcia o mojej siostrzenicy, kochana Aniu,
słysząc, że bratanek mój mówi w ten sposób rzekła pani Elżbieta.
Ania podniosła powieki.
O, wiem doskonale, że pan von Sassneck żartuje tylko.
Skąd pani to wie z taką pewnością? zapytał Norbert szybko.
Ania poczerwieniała i stała się nieco niepewna.
Sądzę, że poważnie nie wypowiedziałby pan czegoś podobnego.
Zresztą pani ma więcej powodów do obawy przed tą wizytą niż mój
bratanek rzekła pani von Sassneck do Ani.
Ja, cioteczko Elżbieto... dlaczego ja? zapytała Ania stropiona.
Ponieważ będzie pani miała bardzo wiele roboty i kłopotów. Marianna
jest bardzo wymagajÄ…ca i nie daje nam wszystkim chwili wytchnienia. I pani
tego nie uniknie.
To nic, mam dużo wolnego czasu, który mogę korzystnie wypełnić
rzekła Ania spokojnie.
Napisałam już Mariannie, że mam przy sobie młodą panienkę, która i jej
będzie dotrzymywała towarzystwa. Marianna chętnie grywa w tenisa. Będzie
więc pani mogła być jej partnerką. I ty oczywiście musisz się niekiedy
poświęcać, Norbercie, gdyż Marianna najchętniej grywa z panami. Pan von
Bergen uzupełni czwórkę, gdyż niewątpliwie będzie on teraz częstym
gościem w Sassneck.
Oczywiście, cioteczko, jestem naturalnie do dyspozycji, choćby dlatego,
by ująć ciężaru pannie Sundheim. W ogóle nie jest z Marianną tak zle, trzeba
tylko umieć z nią postępować i nie ulegać każdemu jej kaprysowi. Ale jednej
rzeczy żal mi bardzo: naszych cichych, miłych wieczorów. Z tym koniec
chwilowo.
Tylko na kilka tygodni.
Oczywiście, cioteczko. Sama jednak powiadasz zawsze, że mężczyzni
są fanatykami przyzwyczajenia. Ja zaś nie uważam siebie bynajmniej za
chwalebny wyjątek spośród swojej płci.
Jesteś o wiele za młody, aby ulegać tej wadzie swojej płci, mój drogi
Norbercie. W twoim wieku nęci jeszcze wszystko, co nowe.
Norbert skrzywił się komicznie.
Marianna to już dla mnie nic nowego.
Strona nr 54
MIEJ SAOCCE W SERCU
Zaczekaj zagroziła mu pani von Sassneck kiedy wyjedziesz na
poszukiwanie żony, na pewno skończy się to przyzwyczajenie. Wtedy
spotkasz siÄ™ z niejednÄ… nowÄ… osobÄ….
Wzrok Norberta pomknął znowu do Ani. I oto ujrzał na jej czole między
brwiami małą fałdkę. Gorąca fala zalała jego serce. Dlaczego właśnie teraz
wygląda Ania tak dziwnie boleśnie? Do kogo odnosi się ten dziwny wyraz jej
twarzy? Czy myślała w tej chwili o zmarłej matce, czy też...? Nie śmiał
dokończyć tej myśli.
Nie pozwalam sobie jeszcze grozić takimi strachami, cioteczko.
Chwilowo czuję się w Sassneck tak doskonale, że nie mam najmniejszej
ochoty do zmiany.
Pani von Sassneck zapaliła się do tego tematu.
Ale, Norbercie, musisz naprawdę pomyśleć poważnie o tym, że...
%7łe ty masz wielką ochotę przenieść się do wdowiego domku, aby
pozostawić mnie tutaj własnemu losowi przerwał jej Norbert.
Własnemu losowi nie, ale własnej żonie.
Norbert nie spuszczał wzroku ze schylonej głowy Ani.
Nie powiedzie ci się pod tym względem, cioteczko odpowiedział
szybko.
Teraz Ania podniosła głowę i przez chwilę patrzyła mu w twarz jakby w
oczekiwaniu. W oczach jej był w tej chwili niepohamowany wyraz. Norbert
to spostrzegł.
Pani von Sassneck wyprężyła się.
Jesteś ostatnim Sassneckiem, Norbercie rzekła poważnie.
Norbert po to tylko posunął się w rozmowie tak daleko, aby zbadać
zagadkę, która kryła się z drugiej strony stołu za białym, boleśnie
zmarszczonym czołem dziewczęcym. Wobec poważnego, zmieszanego tonu
ciotki Elżbiety opamiętał się znowu.
Nie zapominam o tym, cioteczko, nie martw siÄ™. I nie podniecaj siÄ™,
mówiłem to tylko żartem. Ale nie nalegaj na mnie. Użycz mi jeszcze kilku lat
wolności pod twoim łagodnym berłem. Czy też naprawdę zmęczyła cię już
rola pani Sassnecku?
Ach, o mnie w ogóle nie ma mowy. Teraz, gdy Ania ujmuje mi tyle
pracy, mam dość spokoju. Stała się ona dla mnie prawdziwą podporą. Gdyby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]