[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszym stopniu dziesiątej minucie szerokości geograficznej południowej i sto szóstym stopniu
trzydziestej czwartej minucie długości zachodniej. Był to najdalej na południe wysunięty punkt, do
którego dotarł Cook. Nikt przed nim nie dotarł tak daleko; warto też zaznaczyć, że aż do czasów
obecnych, w dwieście lat pózniej, żaden statek nie dopłynął aż tak daleko.
W swoim dzienniku Cook daje wyraznie do zrozumienia, że nie żałował, iż decyzja, czy płynąć
dalej, została wyjęta z jego rąk. To właśnie zdanie, najczęściej cytowane ze wszystkich jego
stwierdzeń, pozwala nam ujrzeć choć cząstkę charakteru człowieka, który dokonał niezrównanych
odkryć: ,Ja, którego mam nadzieję, że ambicja zaprowadzi nie tylko dalej niż kiedykolwiek zaszedł
człowiek, ale tak daleko jak człowiek może w ogóle dojść, nie żałowałem napotkania warunków,
które zmusiły mnie do przerwania podróży na południe .
Można powiedzieć, że miał ogromnego pecha  nie odkrył Antarktyki, nie uhonorował swojej
niezrównanej kariery tym wspaniałym odkryciem. Od wybrzeża Antarktyki dzieliło go tylko około
dwustu mil. Nigdy nie wspomniano jednak o tym, że punkt, z którego zawracał, znajdował się dużo
dalej na południe (czasem o ponad trzysta mil) niż mniej więcej połowa linii brzegowej Antarktyki.
Pomiędzy sto siedemdziesiątym stopniem wschodniej długości geograficznej, która przebiega
przez South Island, a dziesiątym stopniem zachodniej długości geograficznej, przebiegającej mniej
więcej w połowie odległości między Cape Town a wschodnim wybrzeżem Ameryki Południowej,
półkole linii brzegowej Antarktyki w wysokich szerokościach geograficznych Indyjskiego Oceanu
i Atlantyku leży pomiędzy Kołem Podbiegunowym i siedemdziesiątym stopniem szerokości
południowej. Należy pamiętać, że Cook przekroczył siedemdziesiąty pierwszy stopień
południowej szerokości geograficznej. Gdyby próbował płynąć dalej w obszarze opisanym wyżej i
nie utknął w polu lodowym, z całą pewnością dotarłby do wybrzeża Antarktyki. Cook żeglował
jednak w obszarze wysokich szerokości geograficznych Pacyfiku, gdzie linia brzegowa Antarktyki
cofnięta jest bardzo daleko na południe, miejscami co najmniej siedemset mil dalej na południe niż
na Atlantyku. Nieważne jednak czy odkrył Antarktykę, czy nie: tak czy inaczej jego styczniowa
wyprawa 1774 roku w dalszym ciągu jest jedną z najbardziej nieprawdopodobnych podróży.
Tak więc, dowiódłszy ponad wszelką wątpliwość, że sławny kontynent Dalrymple a nie istniał
nigdzie na Pacyfiku czy Oceanie Indyjskim  można było jeszcze jedynie przypuszczać, że
znacznie mniejszy kontynent jest gdzieś na wysokich szerokościach geograficznych południowego
Atlantyku  Cook, ku nieopisanej uldze starszego Forstera, zawrócił  Resolution na północ.
Teraz Cook zaczął zadawać sobie pytanie, co robić dalej. Na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim
dokonał już wszystkiego, co zamierzał; miał więc pełne prawo powrócić do domu. Do przylądka
Horn nie było tak znowu daleko i za kilka tygodni mógł już być na Atlantyku. Lub też, gdyby tak
sobie życzył, mógł spędzić zimę w Cape Town i następnego lata znowu wyruszyć na wody
polarne. Nie odpowiadała mu żadna z tych możliwości. Kiedy bakcyl odkrywczej gorączki raz
zaatakuje, stan pacjenta pogarsza się bez przerwy; w 1774 roku Cook był już nieuleczalnym
przypadkiem. Południowy Pacyfik, z wyjątkiem kilku wysp, był jeszcze wielką niewiadomą. W tej
sytuacji rozwiązanie nasuwało się samo.
Cook zwołał oficerów i marynarzy, jeśli bowiem miał przedłużyć ich podróż o następny rok,
mógł dać im przynajmniej szansę zabrania głosu, i przedstawił im swoje propozycje. Powiedział,
że ma zamiar zlokalizować pewien ląd, prawdopodobnie odkryty przez Juana Fernandeza na
wschodnim Pacyfiku, a potem popłynąć na Wyspę Wielkanocną. (Nie wierzył zbytnio, że uda mu
się odnalezć którekolwiek. O istnieniu i lokalizacji pierwszego informował ni mniej ni więcej tylko
sam Aleksander Dalrymple, a Cook z trudem mógł się teraz zdobyć na choćby minimalne zaufanie
do autora informacji. Co do Wyspy Wielkanocnej nie było wprawdzie żadnych takich wątpliwości,
istniała ona z pewnością, ale, jak powiedział Cook, jej usytuowanie  było już tak różnie
zaznaczane, że mam niewielką nadzieję na jej odnalezienie ). Z Wyspy Wielkanocnej planował
przebyć Pacyfik na zachód, prawie aż do wybrzeży Australii, trasą, jaką nie płynął jeszcze żaden
odkrywca. Pózniej mieli pożeglować do Nowej Zelandii, przeciąć powtórnie Pacyfik, na początku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl