[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się z nią, ale wiedział, że jeśli nie ustąpi, będą prowadzili długi, nie
kończący się spór.
- Więc co zrobimy? - spytał z ledwie ukrywaną ironią. -
Zaproponujemy naszym klientom, by usiedli i szczerze porozmawiali ze
sobÄ…?
- Jasne! - Widać było, że ona o tym poważnie myśli jako o najlepszym
wyjściu z sytuacji. - Właśnie to powinni zrobić, Sam.
- Gdyby porozmawiali ze sobÄ… na poczÄ…tku, nie musieliby nas
angażować, prawda?
44
RS
Zdziwiła się i ucieszyła, słysząc tę propozycję z jego ust, nawet jeśli
nie wierzył w jej skuteczność.
- Czy masz własne biuro? - spytała nagle.
Chciał powiedzieć, że za biuro służy mu samochód, ale obawiał się, że
w ten sposób tylko pobudzi jej opiekuńcze instynkty.
- Małe biuro w El Monte. Bardzo małe.
Bev prawie nie zwróciła uwagi na jego lakoniczność. Chciała wiedzieć
o nim więcej, szczególnie teraz, gdy okazało się, że pracują w tym samym
zawodzie. Poczuła niezmierną ulgę, dowiedziawszy się, że znajomy z baru
nie jest gwałcicielem, zbrodniarzem i w ogóle nie pasuje do tego, co sobie o
nim wyobrażała.
- Czy pracujesz w pojedynkÄ™?
- Wyłącznie - powiedział, zerkając na drzwi frontowe.
Słuchał jej jednym uchem, nie przywiązując wagi do pytań, które mu
zadała. Planował ucieczkę. Powie, że jest z kimś umówiony, z kimkolwiek.
Myślał intensywnie, by wymyślić jakiś wykręt i przerwać rozmowę, zanim
Bev dojdzie do spraw osobistych, takich jak stan cywilny i roczny dochód.
Wiedział, w jaki sposób pracują takie  misjonarki". Nie spoczną, dopóki nie
wyniuchają wszystkich sekretów faceta.
Jedyną rzeczą, która go tu zatrzymała, była fascynacja rękami tej
kobiety. Robiła coś, co nieczęsto można zobaczyć w przyzwoitym
towarzystwie. Bawiła się jego szklanką. Skończyła swoją herbatę już dawno
i rzucała ukradkowe spojrzenia w kierunku jego napoju. Początkowo myślał,
że nadal bardzo chce się jej pić, ale pózniej pojął, że przyczyna jest inna.
Pochyliła się do przodu, nieświadomie zanurzyła palec w mrożonej
herbacie, obróciła i podniosła do warg. Twarz miała lekko zrumienioną,
oczy błyszczące. Rozmawiała i śmiała się, prowadząc konwersację, ale nie
45
RS
uwodziła go otwarcie. Zastanawiał się, czy w ogóle zdawała sobie sprawę z
tego, że to robi.
- Bardzo lubisz mrożoną herbatę, prawda? - spytał cicho. Spojrzała na
swój palec i wyciągnęła go z płynu.
- Och, przepraszam - powiedziała. - Zaraz przyniosę ci inną szklankę.
Poszła do kuchni, zanim zdołał ją zatrzymać. Nagle zrozumiał, że
wcale nie chce stąd wyjść. Może zbyt pochopnie ocenił tę dziewczynę.
Skoro nosi w torebce pałkę i trzyma w salonie fałszywy rewolwer, to może
są w niej jednak jakieś cechy, które mógłby zaakceptować.
Wyciągnął kolejną wykałaczkę z kieszeni i umieścił ją między
wargami. Jeśli chodzi o bawienie się jego herbatą... była to jedna z
najbardziej dwuznacznych rzeczy, jakie widział.
46
RS
Rozdział czwarty
Bev trzęsącymi się rękami otwierała zamrażalnik, aby wyjąć z niego
trochę lodu. Włożyła go pospiesznie do szklanki. Czuła, że ma wypieki na
twarzy. Czuła przy Samie Nicholsie coś, co ją straszliwie krępowało. Wcale
nie lubiła mrożonej herbaty, jak sugerował. Chodziło o wodę, płyn,
wszystko, co mokre. Odczuwała... cóż, sama nie wiedziała, jak to nazwać,
ale chyba było to coś w rodzaju fetyszyzmu dla wilgoci.
Nigdy nie poszła do psychiatry, aby ustalić przyczynę. Strasznie się
tego wstydziła. Prawdopodobnie miało to swój początek w jakimś dawno
zapomnianym zdarzeniu z dzieciństwa. Poza rym,, ta irytująca przypadłość
stawała się problemem dopiero wtedy, gdy była podniecona. A przez długi
czas, aż do wczoraj, nie zdarzyło jej się nic, co by ją mogło podniecić.
Mgiełka lodowej pary wydostała się z zamrażalnika. Bev powróciła
myślami do swojego zachowania. Nie włożyła chyba palca do ust? A może
włożyła? I on to widział?
Trzasnęła drzwiczkami i przechyliła dzbanek z mrożoną herbatą, który
stał na kuchennym blacie, napełniając szklankę po brzegi. Może jednak
wcale nie zauważył... a może nic z tego nie wywnioskował.
- Bev?
Odwróciła się i zobaczyła, że stoi w drzwiach kuchennych, opierając
się niedbale o futrynę. Miał czujny wyraz twarzy. Jej serce zamarło. Z
pewnością zauważył. Wyglądało na to, że nie tylko jego ciekawość została
pobudzona.
- Czy można tak cię nazywać? - spytał. - Bev?
47
RS
- Prawdę mówiąc, mój ojciec nazywa mnie B. J. - Nie miała pojęcia,
dlaczego tak ochoczo pospieszyła z tą informacją. Nie zależało jej wcale,
aby Sam Nichols tak się do niej zwracał.
Uśmiechnął się, oczy mu pojaśniały.
- B. J. To imię dla domyślnych.
- Mam dla ciebie mrożoną herbatę - powiedziała, wskazując szklankę.
- Nie chcę już mrożonej herbaty.
Nawet się nie zdziwiła. Zcisnęła kurczowo szklankę rękami.
Przyglądała się, jak Sam odsuwa się od drzwi i prostuje. Głową sięgał
prawie do górnej futryny.
- Myślałaś o tym także, B. J. ? - Jego głos stał się lekko ochrypły. - W
ten sam sposób, jak ja?
- Myślałam? O czym?
- O tym, jak cię dotykałem wczoraj. O tym, jak ty mnie dotykałaś.
Pokręciła głową i odwróciła się, stawiając gwałtownie szklankę na
blacie. Mrożona herbata rozprysła się wokół, plasterek cytryny spadł na stół.
Oddychała głęboko, ostry cytrynowy aromat palił jej nozdrza.
- Dlaczego miałabym o tym myśleć? - odparowała, chwytając ścierkę,
by zetrzeć rozlany płyn. Można było z łatwością wyczuć, że nie mówi tego
szczerze.
- Może dlatego, że to takie podniecające.
Usłyszała, że podchodzi do niej z tyłu i modliła się, aby umiała
zapanować nad sobą. Gdy poprzednio się spotkali, zachowywał się bardzo
agresywnie. Reagowała raczej w samoobronie, a nie z powodu podniecenia.
Tym razem sytuacja wyglądała inaczej. Zachowywał się spokojnie, mówił
przytłumionym głosem, był pełen zmysłowości.
- Czy to było podniecające?
48
RS
Odpowiedziała natychmiast, pragnąc, aby zabrzmiało to wymijająco.
- Cóż z tego, jeśli było? Kupowanie nowej sukienki też jest
podniecajÄ…ce.
- Nie wiem, czego szukałaś, droga pani, ale na pewno nie sukienki. -
Przysunął się bliżej. - Cholera, sprawiłaś mi wielką niespodziankę. I nie
mów, że nie zdawałaś sobie z tego sprawy.
%7łar promieniował z jego ciała. Dreszcz przebiegł wzdłuż jej pleców, w
łydkach, łopatkach, a nawet pośladkach czuła mrowienie. Nie dotknął jej
jeszcze, lecz oczekiwanie na to doprowadzało ją do szaleństwa.
- Przestań - powiedziała.
- Niczego przecież nie zrobiłem. Z wyjątkiem tego, że próbuję
odpowiedzieć na twoje pytanie.
- Jakie pytanie?
- Spytałaś mnie, dlaczego powinnaś myśleć o tym, co zaszło wczoraj.
Dlaczego trzeba pamiętać, co robiliśmy i jakie uczucia to wywołało. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl