[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współudziału w wojnie oraz obiecując im oddać Awaris, jako że jest to
miasto przodków tych, co przybędą z Jerozolimy. A wyruszając z niego bę-
dą mogli zawładnąć całym Egiptem. Następnie ciągnie dalej dokonali
napaści przy pomocy wojska liczącego dwieście tysięcy ludzi, a król egi-
pski Amenofis, uważając, że nie można walczyć z bogami, od razu zbiegł
do Etiopii poleciwszy oddać Apisa oraz niektóre inne święte zwierzęta pod
opiekę kapłanów. Wtedy najezdzcy jerozolimscy burzyli miasta, puszczali
z dymem świątynie, mordowali kapłanów252, słowem, nie cofali się przed
żadną zbrodnią ani okrucieństwem. Kapłan, który ustanowił im ustrój i pra-
wa powiada nasz autor był z pochodzenia heliopolitańczykiem, na-
zwanym według Ozyrysa, boga czczonego w Heliopolis, Osarsifem, lecz
zmienił swoje imię i nazwał się Mojżeszem. Trzynaście lat pózniej Ameno-
fis taki to okres los wyznaczył mu na przebywanie na wygnaniu nad-
ciÄ…gnÄ…Å‚ z Etiopii powiada nasz autor z wielkÄ… armiÄ… i uderzywszy na
pasterzy i nieczystych, pobił ich w bitwie i ścigał aż do granic Syrii, kładąc
przy tym niemało z nich trupem253.
29
Dalsza krytyka Manetosa
Tu znowu Manetos nie zdaje sobie sprawy z nieprawdopodobieństwa tej
zmyślonej opowieści. Bo jeśli nawet trędowaci i towarzyszący im tłum żywili
przedtem złość do króla i tych, którzy pod wpływem przepowiedni wróżbity
tak się z nimi obeszli, to kiedy już wyszli z kamieniołomów i otrzymali od nie-
go miasto i ziemię, musieli chyba254 życzliwiej się do niego ustosunkować.
A jeżeli naprawdę255 go nienawidzili, to spiskowaliby jedynie przeciwko jego
osobie, a nie wszczynaliby wojny z wszystkimi Egipcjanami, bo jest rzeczÄ…
oczywistą, że przy swojej wielkiej liczebności musieli mieć wśród nich niema-
ło krewnych. A jeśliby nawet postanowili wojnę prowadzić z mieszkańcami
Egiptu, to przecież nie poważyliby się walczyć ze swoimi bogami ani nie usta-
nawialiby praw zupełnie sprzecznych z prawami ojczystymi, w których posza-
nowaniu byli wychowani. Powinniśmy jednak być wdzięczni Manetosowi za
stwierdzenie, że do pogwałcenia ich doszło nie za sprawą przybyszów z Jero-
zolimy, lecz właśnie samych Egipcjan, i że to przede wszystkim kapłani tę
myśl powzięli i lud zaprzysięgli. Dalej, czy nie jest niedorzecznością twier-
dzić, że gdy do buntu razem z nimi nie przystał nikt z krewnych i przyjaciół
ani nie dzielił z nimi niebezpieczeństw wojny, właśnie ci nieczyści wysłali po-
selstwo do Jerozolimy, skąd sprowadzili sprzymierzeńców? Jakież to związki
przyjazni czy pokrewieństwa łączyły ich ze sobą przedtem? Przeciwnie, byli
właśnie wzajem do siebie wrogo usposobieni i bardzo różnili się obyczajami.
A on powiada, że ci od razu zawierzyli ich zapewnieniom, że zawładną Egip-
tem, jakby sami z doświadczenia niezbyt dobrze znali kraj, z którego ich prze-
mocÄ… wygnano. Gdyby jeszcze znajdowali siÄ™ w trudnym lub tragicznym po-
łożeniu, podjęliby, być może, takie ryzyko. Skoro jednak zamieszkiwali
miasto bogate i zbierali plony z kraju rozległego i żyzniejszego od Egiptu256,
to dlaczego mieliby narażać się na niebezpieczeństwo, spiesząc z pomocą
swoim dawnym, fizycznie ułomnym wrogom, których nawet nikt z ich krew-
nych nie mógł ścierpieć? Bo przecież nie przewidywali tego, że król ucieknie.
Przeciwnie, syn Amenofisa257 jak zresztą powiada sam autor wyruszył
pod Peluzjum na ich spotkanie na czele trzystu tysięcy ludzi. O tym niewątpli-
wie wiedzieli nadciągający nieprzyjaciele. Jakżeż więc mogli przypuszczać,
że król zmieni postanowienie i ucieknie? Dalej, po zdobyciu Egiptu ciągnie
dalej ten autor najezdzcy jerozolimscy dopuścili się wielu, i to okropnych,
czynów, z czego on robi im zarzut, jakby ich nie wprowadził na scenę jako
wrogów albo jakby należało oskarżać o to ludzi przyzwanych z zewnątrz, sko-
ro przed ich przybyciem rodowici Egipcjanie popełnili takie czyny i przysię-
gli, że nadal będą je popełniać. Pózniej jednak Amenofis dokonał najazdu, wy-
grał bitwę i zabijając nieprzyjaciół, ścigał ich aż do Syrii. Tak łatwo, jak
widać, Egipt staje się łupem wszelkich najezdzców, skądkolwiek by oni nade-
szli. A jednak ci, co wówczas podbili go wskutek wojny, chociaż wiedzieli, że
Amenofis żyje, nie umocnili przejść wiodących z Etiopii, mimo że mieli na to
ogromne środki, ani nie postawili swego wojska w stan gotowości. Król zaś
mówi Manetos ścigał ich przez piaski pustyni aż do granic Syrii, kładąc ich
po drodze trupem. Otóż jak wiadomo, niełatwo jest wojsku maszerować przez
niÄ… nawet bez walki.
30
Manetos zaprzecza pochodzeniu %7łydów z Egiptu
Tak więc według Manetosa ani nasz naród nie wywodzi się z Egiptu258, ani
nie miało miejsca żadne zmieszanie się z nim jakichś tubylców. Wielu bowiem
trędowatych i innych chorych prawdopodobnie wyginęło w kamieniołomach
wskutek długotrwałego przebywania w nich i przeżytych cierpień, niemało zaś
w pózniejszych walkach, a najwięcej w tej ostatniej oraz w czasie ucieczki.
31
Manetos o Mojżeszu
Pozostaje jeszcze dać mu odpowiedz w sprawie Mojżesza. Egipcjanie,
którzy tego męża uważają za godnego podziwu i boskiego, pragną przywłasz-
czyć go sobie przy pomocy nieprawdopodobnego oszczerstwa, utrzymując, że
on pochodził z Heliopolis i był jednym z tamtejszych kapłanów, wypędzonych
z powodu trądu. Jednakże urodził się on, jak wynika z kronik, pięćset osiem-
naście lat wcześniej259 i wywiódł praojców z Egiptu do kraju, który teraz
zamieszkujemy. %7łe zaś nie był dotknięty żadną taką chorobą, wynika to z je-
go własnych wypowiedzi: zabronił przecież trędowatym czy to przebywać
w mieście, czy też mieszkać na wsi; muszą się oni błąkać samotnie w podar-
tych szatach, a tego, który by się ich dotknął lub mieszkał z nimi pod tym sa-
mym dachem, uważa za nieczystego. Nawet gdyby udało się wyleczyć choro-
bę i dotkniętemu nią powrócić do normalnego stanu fizycznego, przepisał dlań
pewne obrzędy oczyszczające: obmycie się w wodach zródlanych, ostrzyżenie
wszystkich włosów; nakazuje też złożyć liczne i różnorakie ofiary i dopiero
wtedy może on wejść do świętego miasta260. A przecież, przeciwnie, można
by słusznie oczekiwać, że ten, kto sam znalazł się w takiej niedoli, okaże ja-
kieś względy i ludzkie uczucia względem tych, co stali się tak samo jak on
ofiarami nieszczęśliwego losu. I nie tylko ustanowił takie prawa o trędowa-
tych, ale nawet nie zezwolił na dopuszczenie do stanu kapłańskiego mających
najmniejszą ułomność cielesną, a gdyby jakiemuś kapłanowi przydarzył się
w czasie piastowania urzędu taki nieszczęśliwy wypadek, tracił tę godność261.
Czy jest więc prawdopodobne, żeby [albo] on był tak nierozsądny i wydał ta-
kie prawa, [albo]262 żeby uznali je ludzie, których złączyły takie same nie-
szczęścia, mimo że były ustanowione przeciw nim samym ku ich hańbie
i szkodzie? Do tego jeszcze Manetos w zgoła niewiarygodny sposób zmienił
jego imię. Nazywał się powiada Osarsif. Otóż takie imię nie ma żadnego
związku z tym, które zastępuje. Prawdziwe imię znaczy wyratowany z wo-
dy" (Mojżesz)263, gdyż u Egipcjan woda znaczy moy". Zatem wniosek z te-
go, moim zdaniem, jest zupełnie jasny: dopóki Manetos trzymał się kronik sta-
rożytnych, niewiele mijał się z prawdą; ale gdy sięgnął do anonimowych
legend, to albo komponował z nich nieprawdopodobne historie, albo dawał
wiarę pewnym wypowiedziom podyktowanym uczuciem nienawiści.
32
Opowiadanie Chajremona
Z kolei pragnę zająć się bliżej Chajremonem264. Otóż autor ten oświadcza-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]