[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiąże się ona z poważnym zagrożeniem. Przed ostateczną katastrofą ratuje nas
jedynie fakt, iż nie cała nauka i sztuka zostały zepchnięte do pokoju dziecinne-
go i szkolnej klasy  trafił tam tylko ten przebłysk czy przedsmak spraw doro-
słych, który uznano (często błędnie) za stosowny dla dzieci. Jeśli ograniczy się
zasięg którejkolwiek dziedziny nauki lub sztuki wyłącznie do pokoju dziecinne-
23
go, narazi się ją na poważne okaleczenie. Piękny stół, dobry obraz czy użyteczne
urządzenie (na przykład mikroskop) pozostawione bez dozoru do użytku dzieci,
zostanie w końcu zeszpecone lub zepsute. Tak też i baśnie zesłane do dziecinnego
pokoju, odcięte od sztuki w pełni dojrzałej, w końcu ulegną zwyrodnieniu  ich
dotychczasowe wygnanie dokonało już dosyć spustoszeń.
Nie sądzę więc, aby dziecięcy odbiór stanowił właściwy miernik wartości ba-
śni. Zbiory baśni to ze swej natury strychy i lamusy, które tylko przelotny obyczaj
zmienił w dziecięce bawialnie. Ich zawartość to porzucone w nieładzie i często
pokiereszowane rupiecie  mieszanina rozmaitych okresów, celów i gustów 
ale można niekiedy wypatrzyć wśród nich rzecz o trwałej wartości: stare, niezbyt
zniszczone dzieło sztuki, które tylko głupota mogła ongiś odrzucić.
Księgi baśni Andrew Langa to na pewno nie rupieciarnie  podobne są raczej
stoiskom na wyprzedaży. Jakby ktoś obdarzony dobrym okiem, przeszedł się po
komórkach i strychach uzbrojony w ściereczkę do kurzu. Zbiory Langa są głów-
nie produktem ubocznym jego  dorosłych studiów nad folklorem i mitologią 
część jego odkryć została przeznaczona na użytek dzieci. Warto przyjrzeć się te-
mu, jak Lang motywuje swojÄ… decyzjÄ™.
Wstęp do pierwszego tomu mówi o dzieciach,  dla których opowieści te są
przeznaczone .  Przedstawiają one  pisze Lang  człowieka z zarania historii,
wiernego swym
pierwszym miłościom, i mają jego niestępioną wiarę w cudowności i świeży
na nie apetyt [. . . ] "Czy to prawda?"  powiada dalej  oto wspaniałe pytanie
dziecka .
Przypuszczam, że Lang utożsamia ową  wiarę w cudowności z  apetytem
na nie , albo przynajmniej uważa je za ściśle ze sobą związane. Tymczasem są
to dwie zupełnie różne sprawy, zaś apetyt na cudowności nie jest ani pierwszym,
ani najważniejszym spośród aspektów ogólnego apetytu wyodrębnianych przez
dojrzewający umysł. Lang używa słowa  wiara w jego potocznym znaczeniu,
a więc jako przekonanie o istnieniu lub wydarzeniu się czegoś w rzeczywistym
(pierwotnym) świecie. Skoro tak, to obawiam się, że słowa Langa  odarte z sen-
tymentalizmu  mogą sugerować tylko jedno: oto nadawca baśniowej opowieści,
świadomie lub nie, żeruje na łatwowierności swych dziecięcych odbiorców, na ich
braku doświadczenia utrudniającym im odróżnienie faktu od fikcji, choć samo to
rozróżnienie jest podstawą tak zdrowego ludzkiego umysłu, jak i baśni.
Dzieci są naturalnie zdolne do literackiej wiary pod warunkiem, że narrator
jest dość dobry, by ją sprowokować. Ten stan umysłu zwykło się nazywać dobro-
wolnym zawieszeniem niewiary. Moim zdaniem nie jest to poprawny opis tego,
co się rzeczywiście dzieje. Tak naprawdę nadawca opowieści okazuje się owoc-
nym twórcą wtórnego świata, w który może wniknąć umysł odbiorcy, a wszystko,
o czym mówi, jest  prawdziwe w ramach tego świata: jest zgodne z prawami
wykreowanej rzeczywistości. A więc wierzysz, dopóki pozostajesz  wewnątrz
24
opowieści. Kiedy pojawia się niewiara, czar pryska: magia czy raczej sztuka za-
wiodła. Jesteś z powrotem w pierwotnym świecie i spoglądasz z dystansu na ów
karłowaty, poroniony wtórny świat. Jeśli zaś czujesz się zobowiązany  z uprzej-
mości czy z innych względów  by w nim pozostać, wtedy istotnie musisz za-
wiesić niewiarę (albo ją stłumić), bo inaczej słuchanie i patrzenie stanie się nie do
zniesienia. Jednak takie zawieszenie niewiary jest tylko namiastkÄ… tego, co praw-
dziwe, wybiegiem, jaki stosujemy, gdy zniżamy się do zabawy albo udawania,
lub kiedy (mniej czy bardziej chętnie) próbujemy odnalezć jakieś zalety w dziele
sztuki, które nas zawiodło.
Prawdziwy entuzjasta krykieta jest jak zaczarowany: trwa we wtórnej wierze.
Ja, kiedy oglądam mecz, pozostaję na niższym poziomie. Może mi się do pewnego
stopnia udać dobrowolne zawieszenie niewiary, jeśli znajdzie się coś, co wciągnie
mnie w grę i nie dopuści do mnie nudy  na przykład nieopanowane, heraldycz-
ne przedkładanie granatu nad jasny błękit. To zawieszenie niewiary może więc
być równoznaczne ze zmęczonym, nie uporządkowanym bądz sentymentalnym
stanem umysłu, zatem łączy się raczej z  dorosłością . Myślę, że jest to istotnie
stan umysłu wielu dorosłych w obliczu baśni. Zatrzymuje ich tam jedynie senty-
ment (wspomnienia z dzieciństwa albo własne o nim wyobrażenia); uważają, że
opowieść powinna im się podobać. Jednak gdyby naprawdę im się podobała, nie
musieliby zawieszać niewiary  w pewnym sensie wierzyliby naprawdę.
Jeśli Lang miał na myśli ten rodzaj wiary, to w jego słowach może być ziar-
no prawdy. Można się spierać o to, czy czar opowieści łatwiej działa na dzieci.
Kto wie, czy tak nie jest, choć ja osobiście nie jestem tego taki pewien. Sądzę, że
zródłem takiego przekonania czy raczej złudzenia może być często pokora dzieci,
ich brak doświadczenia i słownictwa krytycznego i niespożyty apetyt  propor-
cjonalny do tempa wzrostu i rozwoju. Dzieci lubią albo usiłują polubić wszystko,
co im się podaje; a jeśli im się to nawet nie spodoba, nie potrafią wyrazić ani
uzasadnić swej opinii (a więc ją ukrywają); nadto lubią mnóstwo innych rzeczy
bez wyboru i hierarchii, bez zadania sobie trudu, by zanalizować poziomy swojej
wiary. A już na pewno wątpię, by ów czarodziejski napój  czar udanej baśni 
należał do gatunku tych, które stępiają smak i zdają się słabsze z każdym kolej-
nym Å‚ykiem.
 "Czy to prawda?"  oto wspaniałe pytanie dziecka  powiada Lang. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl