[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkie wyjście. W makijażu, jedwabnej sukni i szpilkach czuła się inną kobietą.
Tej nocy szczególnie potrzebowała takiej odmiany.
Wielki bal organizowany w przeddzień zawodów był znaczącym
wydarzeniem dla elit towarzyskich Melbourne. Miał wzbudzić zachwyt
zaproszonych gości i zawsze doskonale spełniał swoje zadanie. Tak było i dwa
lata temu, kiedy poznała Joego i uległa jego urokowi. Zaowocowało to serią
zdarzeń, które zupełnie zmieniły jej życie.
Konsekwencje tego ponosiła do dziś.
- Wyglądasz zjawiskowo. - Riley zmierzył ją od stóp do głów spojrzeniem
pełnym zachwytu.
- 47 -
S
R
Miała luzno upięte loki, a na nogach srebrne pantofelki na szpilkach,
których kolor ładnie współgrał z jaskraworóżowym lakierem do paznokci.
- Niewiarygodne, co może zdziałać odrobina makijażu - odparła,
nieznacznie przestępując z nogi na nogę. Czuła się nieswojo, kiedy jej się tak
przyglądał.
- Jesteś piękna. I nie ma to nic wspólnego z twoim gustownym makijażem
ani seksowną suknią.
Komplement sprawił jej przyjemność, ale nie czuła się piękna. Nigdy się
taka nie czuła.
Ani w dzieciństwie, kiedy nosiła bezkształtne, używane ubrania
rozdawane przez organizacje dobroczynne, ani gdy była z Joem. Szybko odkrył
swoją prawdziwą twarz i krytykował jej figurę, szczególnie po urodzeniu
dziecka. Wyśmiewał jej zamiłowanie do dżinsów i koszulek.
Tego wieczoru postanowiła zapomnieć o swojej smutnej przeszłości.
- Seksowną? - powtórzyła z promiennym uśmiechem.
- Uwodzi kolorem i fasonem. Wszyscy mężczyzni będą się za tobą
oglądać - powiedział Riley, dotykając miękkiej, opinającej jej ciało tkaniny. W
tym momencie jakby przebiegła pomiędzy nimi iskra.
Jego niski, głęboki głos działał na nią hipnotyzująco. Nigdy do tej pory
tak do niej nie mówił.
Wiedziała, jak postępować z rzeczowym, rozsądnym Rileyem, ale czuła
się zbita z tropu jego komplementami i próbami flirtu. Co więcej, uginały się
pod nią nogi na sam jego widok. W wytwornym smokingu wyglądał osza-
łamiająco.
- W tym sezonie modny jest głęboki fiolet i suknie bez pleców - rzuciła,
starając się utrzymać lekki i żartobliwy ton rozmowy.
Patrząc na nią z lekkim rozbawieniem, ofiarował jej ramię. Ten
staroświecki gest wyjątkowo do niego pasował.
- Chodzmy do baru na drinka - zaproponował.
- 48 -
S
R
Mimowolnie wzdrygnęła się na dzwięk tych słów. Dawny odruch, którego
nie była w stanie opanować, choć wiele razy widziała, jak koledzy po pracy piją
piwo lub szampana, którego stawiał Brett za każdym razem, kiedy któryś z jego
koni odniósł zwycięstwo.
- Maya!
Głos Rileya przywrócił ją do rzeczywistości. Wzięła go pod rękę.
- Pierwszy raz zostawiłam Chasa samego na noc i trochę się niepokoję
Nie skłamała. Chociaż Chas został u państwa Gould, pod opieką niani, w
znajomym dla siebie miejscu, Maya nie mogła się doczekać końca wieczoru.
Chciała zabrać Chasa i wrócić do domu, znalezć się z dala od wścibskich oczu i
złośliwych języków ludzi, którzy znali Joego i uważali, że nie dorastała mu do
pięt.
- Nie bierz mi tego za złe, ale uważam, że jesteś zbyt opiekuńcza wobec
Chasa. - Riley prowadził ją do stolika w rogu sali, skąd rozciągał się widok na
rzekę Yarra i migoczące światła Melbourne na drugim brzegu.
- Nie prosiłam cię o wskazówki wychowawcze - rzuciła ostro, wysuwając
rękę spod jego ramienia. Usiadła z impetem na niskim krześle, aż obcisła góra
sukienki zbyt mocno rozchyliła się jej na piersiach.
yle się ubrałam, pomyślała, gwałtownie naciągając atłasową tkaninę.
- Nie pouczam cię, jesteś doskonałą matką. Po prostu martwię się o ciebie.
Ciężko pracujesz fizycznie i opiekujesz się dzieckiem.
Odruchowo chciał wziąć ją za rękę, ale natychmiast wycofał się.
Wyglądała jak lwica, gotowa zaatakować każdego, kto mógłby zagrozić jej
potomstwu.
- Sama powiedziałaś, że po raz pierwszy od czternastu miesięcy wyszłaś
wieczorem z domu. To nie w porządku. Nie rozumiem, jak Joe mógł na to
pozwolić. Jedno wiem.
Widzę przed sobą kobietę na skraju załamania, kobietę, która całkowicie
poświęciła się dla dziecka, nie myśląc, co się stanie, kiedy zabraknie jej sił.
- 49 -
S
R
Maya, zamiast się zdenerwować i wyśmiać go, poczuła, jak łzy napływają
jej do oczu. W dwóch zdaniach podsumował jej sytuację.
Joe kompletnie ignorował ją przez ponad rok. Nic go nie obchodziła ani
ona, ani ich syn.
- Chas jest moim światem - szepnęła, mrugając oczami z nadzieją
powstrzymania łez, w których mógłby się rozpłynąć jej starannie zrobiony
makijaż.
Tym razem Riley śmiało ujął jej dłoń.
- Wiem, jednak musisz zadbać o siebie. Ten malec jest uroczy, ale
każdego potrafi wykończyć. Zajmowałem się nim kilka godzin i musiałem
wypoczywać przez tydzień - zażartował z nadzieją, że ją rozśmieszy.
Maya rzeczywiście ułożyła błyszczące od szminki wargi w coś na kształt
uśmiechu.
- Macierzyństwo jest zdumiewające. Chcę się zajmować synkiem
najlepiej, jak potrafię. Jestem ciągle zmęczona, ale radzę sobie.
- Nie kwestionuję tego, tylko martwi mnie, że jesteś przemęczona.
Dotknął palcem wskazującym jej twarzy, kreśląc delikatne linie pod
oczami i wokół ust, a jej ciało przeszył nagły dreszcz.
- Jesteś piękna i bez makijażu, który teraz ukrywa oznaki zmęczenia.
Masz wspaniałe oczy, ale często widzę w nich smutek. Twoje usta są stworzone
do całowania, ale rzadko się śmieją.
Na dzwięk tych słów zaschło jej w gardle. Jego fizyczna bliskość
przyprawiała ją o przyspieszone bicie serca. W jego oczach wyczytała, że on
reaguje podobnie.
- Jesteś młoda. Powinnaś korzystać z życia. Nie możesz tylko pracować
przy koniach i zajmować się Chasem.
Nie wiedziała, czy ma się obrazić, że ją poucza, czy być wdzięczna za
okazaną troskę.
W tym momencie podszedł do nich kelner.
- 50 -
S
R
- Poproszę wodę z cytryną - uprzedziła jego pytanie. Nienawidziła
zdziwienia i ironicznych komentarzy, kiedy inni orientowali się, że nie pije
alkoholu.
- Dla mnie burbon z lodem - dodał Riley. Nie wydawał się zaskoczony jej
wyborem. - Wyjedz gdzieś na weekend, a ja zajmę się Chasem. Jemu nic się nie
stanie, a ty się trochę rozerwiesz. Zgoda?
- Będzie za mną tęsknił - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.
Ponownie ujął jej dłoń, a ona poczuła jeszcze silniejszy dreszcz niż
poprzednio.
- Chciałaś powiedzieć, że ty będziesz tęsknić.
- Oboje będziemy tęsknić - odparła Maya. - Dzięki za propozycję, ale...
- Masaże, kąpiele, bicze wodne, odnowa biologiczna... Zastanów się.
Wiedziała, na czym polega odnowa biologiczna, ale nie miała pojęcia,
skąd Riley się na tym zna.
- Jestem metroseksualny - wyjaśnił z rozbrajającym uśmiechem.
Nadal trzymał ją za rękę. Starała się nie patrzeć na ich splecione dłonie.
Nic nie mogła na to poradzić, że oczyma wyobrazni ujrzała nagiego Rileya pod
prysznicem.
- Więc pracoholik udziela mi rad, jak się zrelaksować...
- Zauważyłem tylko, że potrzebujesz wypoczynku. Chciałbym ci to
ułatwić.
Patrząc w jego błękitne oczy pełne troski, zaczęła rozważać tę propozycję.
Miał rację. Powinna się oderwać na parę dni od codziennych obowiązków. Do
tej pory nikomu nie ufała na tyle, żeby mu powierzyć opiekę nad Chasem choć-
by na jedną noc.
Teraz nadarzała się okazja, by nabrać siły i energii, zostawiając Chasa w
dobrych rękach.
- Dzięki. To niezły pomysł - odparła po dłuższym namyśle.
- Zwietnie. Odpowiada ci przyszły weekend?
- 51 -
S
R
- Nie marnujesz ani chwili.
- Tym razem nie uda ci się wykręcić.
- Ani mi to w głowie.
Riley rozbroił ją tego wieczoru. Początkowo planowała pozostać na balu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]