[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dopiero gdy weszli do sali, Hugo zauważył, że Angie
trzyma głowę wysoko, jakby chciała pokazać całemu światu,
że wyrasta wysoko ponad niego.
A więc jednak Paul zdołał ją obrazić!
Natychmiast wróciły wątpliwości. Hugo znów zaczął się
zastanawiać, czy aby na pewno dobrze zrobił, przychodząc z
nią na to przyjęcie. No bo co właściwie osiągnął? Owszem,
przelicytował Paula podczas aukcji, ale przecież nic o to
chodziło. Miło było także zobaczyć reakcję Paula na widok
Angie u boku Hugo. Przyjemnie jest zwyciężać. Tylko jakim
kosztem?
A jeśli Angie cierpi?
Jeszcze przed chwilą na tarasie cieszył się, że zachowanie
Paula pozbawiło ją wszelkich iluzji. Jeśli jeszcze jakieś miała.
Teraz naszła go straszna myśl, że nic się nie wyjaśniło, tylko
jeszcze bardziej zagmatwało.
Hugo zajmował się swymi gośćmi jak przystało na
gospodarza, ale ani na chwilę nie przestał myśleć o paskudnej,
dziecięcej odzywce Paula. Ja pierwszy ją miałem",
dzwięczało mu w uszach.
W końcu zaczął się zastanawiać, po co właściwie
doprowadził do tego spotkania. Czy chciał się upewnić, że w
oczach Angie jest lepszy od dawnego rywala? ZapragnÄ…Å‚ jÄ…
mieć, gdy tylko ją zobaczył. a potem się dowiedział, że przez
trzy lata była z Paulem i że to nie ona zerwała tę znajomość.
Bardzo go to ubodło. No bo czy Angie nie zostałaby żoną
Paula, gdyby nie ta pomyłka z billboardem?
Na samą myśl o tym Hugo odechciewało się żyć.
Teraz już wie, co z niego za ziółko, tłumaczył sobie Hugo.
Jeśli nawet kiedyś marzyła, by przejść z Paulem przez życie,
to dziś się przekonała, że byłoby to piekło, a nie życie. Na
pewno tego nie żałuje. Dzisiaj Paul jej pokazał, jak jest podły.
Angie nie zwracała uwagi na Hugo. Nie miała wobec
niego żadnych pozytywnych uczuć. Zajmowała się wyłącznie
gośćmi i ani razu go nie dotknęła, jakby nie zauważała jego
obecności. Nie reagowała także na jego dotyk, co dotąd nigdy
się nie zdarzyło. Odsunęła się od niego. Daleko.
Nikt prócz Hugo tego nie zauważył, ale on odczuł to
boleśnie.
Ledwie licytacja dobiegła końca, Zadzwonił po Jamesa. Z
trudem wytrzymał przydługie przemówienie mistrza
ceremonii, toteż z niekłamanym zapałem oklaskiwał jego
zakończenie Chwilę pózniej wstał od stołu, podziękował
gościom za miły wieczór, ponownie życzył pomyślności
Francine i Timowi i - wymawiając się mnóstwem zajęć - wraz
z Angie opuścił Pałac Gubernatora.
Angie pozwoliła się wziąć pod rękę, lecz - jak przedtem -
szła z wysoko podniesioną głową, nie dostrzegając ani
zazdrosnych, ani pełnych podziwu spojrzeń.
James czekał przy samochodzie. Na widok swego szefa
otworzył drzwi auta.
- Mam nadzieję, że miło spędził pan wieczór, sir - zwrócił
sio do Hugo, gdy Angie wsiadła do auta.
- Ten kij należał kiedyś do Steve'a Waugha.
- Hugo wręczył mu wylicytowaną pałkę. - Zajmij się nim,
dobrze?
- Wspaniała zdobycz, sir - pochwalił James.
Ale nie ta, o którą mi chodziło, pomyślał ponuro Hugo,
wsiadajÄ…c do samochodu.
Angie siedziała w najdalszym kącie, z rękami na kolanach,
ze wzrokiem zwróconym wprost przed siebie. Nie zanosiło się
na żaden przejaw czułości, jaką jeszcze niedawno szczodrze
go obdarzała.
Hugo przerwał grobową ciszę dopiero kiedy wyjechali z
Królewskich Ogrodów.
- Przykro mi z powodu zajścia z Paulem - zaczął ostrożnie
w nadziei, że uspokoiła się na tyle, by dało się z nią chociaż
porozmawiać.
- Czyżby? - spytała obojętnie. A potem spojrzała na niego
swymi zielonymi oczami, które tym razem były zimne jak
lodowiec i powiedziała: - Zaplanowałeś to sobie. Proszę, nie
zaprzeczaj, bo obrazisz moją inteligencję. Dokładnie
zaplanowałeś sobie przebieg tego wieczoru.
- Nie. Tego, co się stało, nie zaplanowałem - poprawił się
natychmiast.
- Wiedziałeś, że Paul tu będzie. Wiedziałeś tak samo
dobrze, jak ja.
- Jeśli nie chciałaś się z nim spotkać, to mogłaś mi o tym
powiedzieć.
- Gdybym go unikała, to by znaczyło, że wciąż jest dla
mnie ważny, a to nieprawda.
- Jesteś tego pewna? Czułem, że nie chcesz się z nim
spotkać. Przyznaję, że nie podobało mi się...
- Spodziewałam się, że jeśli się spotkamy, to będzie
nieprzyjemnie - przerwała mu. - Tylko to mnie martwiło. Ale
ty go znałeś dawniej, więc musiałeś wiedzieć, że wymusi
spotkanie. Bez skrupułów wystawiłeś mnie temu draniowi.
Nie spodobało mu się to stwierdzenie, ale naprawdę nie
wiedział, co powiedzieć.
- To była sprawa pomiędzy wami, bo ja się nie liczyłam...
- O nie! - Tym razem natychmiast zaprotestował. -
Liczysz się i to bardzo. Przykro mi, że Paul...
- Powiedział mi prawdę?
- Wątpię, żeby Paul Overton choć raz w życiu powiedział
prawdę. Na pewno opowiedział ci taka wersję naszej
znajomości, która najskuteczniej zniszczy nasz związek.
Wybuch Hugo nie wstrząsnął lodowatą obojętnością
Angie. Patrzyła na niego w milczeniu, jakby się zastanawiała
nad tym, co powiedział.
- A jest jakiś nasz związek? - spytała.
- Oczywiście, że tak. Zwietnie się rozumiemy i jest nam
dobrze razem.
- Na tyle dobrze, że choć raz pomyślałeś o ślubie? -
spytała.
O ślubie? Hugo potrząsnął głową, nie mogąc się nadziwić,
jak głęboko wniknęła trucizna, którą Paul jej zadał.
- Przynajmniej w tej sprawie jesteś uczciwy - stwierdziła
Angie, która opacznie zrozumiała ten gest.
- Na litość boską, Angie, musiałem się najpierw pozbyć
tego wszystkiego, co zostało w tobie po Paulu.
- Co we mnie zostało?
Nie uwierzyła mu. Patrzyła na niego z pogardą i tylko
dlatego powiedział:
- Bądz rozsądna. Jesteśmy razem zaledwie trzy miesiące.
Z Paulem byłaś trzy lata i nie przeszkadzało ci, że się nie
oświadczył.
Błąd. Poważny. Nie wolno robić takich porównań!
Angie znów zwróciła głowę w kierunku jazdy. Bez
pośpiechu, jeden po drugim zdjęła kosztowne kolczyki.
- Co robisz? - zawołał Hugo zrozpaczony, że ona nawet
rozmawiać z nim już nie chce.
Bez odpowiedzi. Przecież dobrze widział, co robiła.
Potem zdjęła naszyjnik, a w końcu położyła biżuterię na
kanapie pomiędzy nimi.
- Nie chcę tego - powiedziała. - Od początku prosiłam,
żebyś nic kupował mi naszyjnika.
- Cudownie w nim wyglądasz - zapewnił, czując jak
ogarnia go coraz większy strach. - Naprawdę powinnaś
zatrzymać tę biżuterię.
- Czuję się w tym jak dobrze opłacona kokota. A więc
znowu ten przeklęty Paul!
- Wiesz, że to nieprawda - zawołał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]