[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na każdą nutę zaśpiewa. Nieszczęsna baba siedziała w więzieniu sieradzkim, potem
w Brześciu. Trafiła dalej i do Dubinek, tych samych, w których ongi przebywała
Barbara. Ostatnia wiadomość o Ożogu pochodzi z Wilna. Zabierano się tam "prawo
jej uczynić". Uwięziwszy czarownicę ze służby matki, sprowadzał Zygmunt August
do Krakowa inne wiedzmy, dbając, aby każda "in arte incantamentorum bene versata
et perita beła". Mikołaj Rudy przysłał mu też jedną z Litwy, i to "z
ostrożnością, przy służebniku swym dosyć roztropnym, Antonim Aabedzie".
Dwukrotnie zwoływane konsylia medyków z całego Krakowa nie wystarczały królowi.
Pragnąc pomóc żonie, przyzywał w sukurs moce tajemne. Barbara ciężko chorowała.
Niewątpliwie na ten temat śpiewała w klatce kobieta, zwana "Wielkim Ożogiem".
Bona przywiozła ją do Gomolina w maju czy też czerwcu 1550 roku, a już grubo
wcześniej, bo w początkach marca, Zygmunt August słał Mikołajowi Rudemu
następujące wieści: "%7łe Jej Królewskiej Mości zdrowie bardzo zda być wątpliwem,
tak jako i doktorowie rozumieją, i my też tak baczymy. Albowiem z onej żywota
twardości, jako to W. M. dobrze możesz pomnieć, uczynił się wielki wrzód, który
jest bardzo wysoki, i k'temu już ten wszystek wrzód tak jest zmiękczony i tak
już zebrał i prawie miękućki jest, tylko aby się jeno przepuścił, a iż go
przepuścić trzeba..." Medycy obawiają się bowiem, "iżby się ropa z tego wrzoda
na wnętrze Jej M. nie obróciła". Postanowiono dokonać operacji, lekarze nie
ręczyli jednak za jej wynik. Wrzód pękł sam, Barbarze zaczęło się polepszać. O
tyle przynajmniej, że zdolna była wytrzymać ceremonię, oznaczającą dla niej
szczyt tryumfu. Schorowana, owrzodzona, z nogami spuchłymi jak kłody zniosła
długotrwałe obrzędy koronacyjne. 7 grudnia 1550 roku została królową Polski i
Litwy. Ambicji i siły charakteru nie sposób Barbarze odmówić. 1 kwietnia 1551
roku małżonek jej pisał do szwagra, trącając w strunę optymizmu: "a tak co się
dotyczy zdrowia, abo tej choroby Królowej Jej Mości, małżonki naszej, tedy
mniemamy, iż za łaską Bożą, ex tempore in tempus Królowej Jej Mości dobrze
lepiej będzie się polepszało na zdrowiu, jakoż się polepsza, bo ten wrzód bardzo
dobrze ciecze i już lewy bok wszystek, i ona twardość, która w nim była zginęła,
z prawego boku, zasię teraz ropa iść poczęła, febra też dawno nie bywa, wyjąwszy
teraz, że się mało była ropa w tym prawym boku pozadzierżała, tedy po dwa dni
poczęła była febra bić..." Taki był stan rzeczy 1 kwietnia. W przeddzień - 31
marca - "bita" febrą, ociekająca ropą monarchini przyjęła zakonnika włoskiego,
spowiednika Bony, który występował jako poseł starej królowej i jej trzech córek
- Zofii, Anny, Katarzyny. Wdowa po Zygmuncie Starym postanowiła uznać synową,
pogodzić się z nią, "salutując i pozdrawiając na stolicy tej". Przyjmowała
wszystkie warunki, które jej poprzednio Zygmunt August posłał był na piśmie
przez tegoż mnicha, już po raz drugi sprawującego poselstwo. Jednała się z
synową i to samo kazała uczynić córkom. Można przypuszczać, że Barbara
przyjmowała posła leżąc w łóżku. Nie chciała jednak, aby ceremonia odbyła się
bez świadków. W komnacie stał tłum największych dam koronnych, kasztelanów,
dworzan. Trwać to musiało dosyć długo. Zakonnik najpierw przemówił w imieniu
Bony i wręczył pismo od niej, potem wygłosił inną orację i znowu oddał list -
jako przedstawiciel królewien. Za parę tygodni choroba miała wejść w takie
stadium, że zaduch żywcem rozkładającego się ciała wypłoszył z izby nawet
służących i sam tylko Zygmunt August doglądał żony. Audził się długo. "Znać
dawamy - pisał 17 kwietnia - iż po tym wrzodu tego przepuszczeniu królowej Jej
Mości na zdrowiu polepszać się poczęło, i nogi były niepomału popuchły, tedy już
jedna prawie in inversum stęchnęła, a druga też już dobrze stęchać poczyna, tyle
że podle tego miejsca drugi się był guzik uczynił, gdzie iż się otworzył i z
niego jakaś ruda materya ciec poczęła..." Królowa Barbara umarła 8 maja 1551
roku w samo południe. Spoczęła w katedrze wileńskiej, przybrana w czarną szatę
atłasową, z koroną, berłem i jabłkiem monarszym. Od samego Krakowa aż nad Wilię
prowadziła zwłoki prawdziwa procesja żałobna. Wdowiec jechał konno lub szedł
nawet tuż za trumną. Zygmunt August tym razem oparł się obu Radziwiłłom, którzy
koniecznie pragnęli pogrzebać siostrę na Wawelu, obok sarkofagów piastowskich i
jagiellońskich. Król nie chciał złożyć szczątków żony w stolicy Korony Polskiej,
wśród ludzi niechętnych nieboszczce: "ponieważ Jej Królewskiej Mości tu
niektórzy za żywota wdzięczni być nie chcieli, niechże i po śmierci jej tu nigdy
nie widzą ani mają". Pogrzeb lepiej jeszcze niż ślub zaświadczył o miłości
Zygmunta do Barbary. Modlitewnik Zygmunta Starego milczy o jej zgonie. Księgę tę
odziedziczyła po mężu Bona, która upokorzyła się wprawdzie przed synową, lecz
kiedy śmierć zamknęła kwestię, nie uznała Radziwiłłówny za godną figurowania w
spisie Jagiellonów. U schyłku tegoż miesiąca Radziwiłłowie otrzymali na piśmie
wyrażone zapewnienie dalszej łaski monarszej. Spadek polityczny po drugim ożenku
królewskim trwał. Był zresztą rozległy, ważki i obfity w skutki. Podczas zatargu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]