[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za co?
Wyjęła spod pachy grubą, czarną księgę.
Miałeś rację. yle robiłam, pozwalając Borsukowi tarmosić
książki, bo stałam się w ten sposób winną karygodnego
zaniedbania. Spójrz, co ta mała bestia zrobiła.
Thorne wolał nie ryzykować zbliżenia się do niej, uniósł
jednak głowę i spojrzał na księgę. Była stara, gruba i oprawiona w
czarną skórę, ale złocone litery na grzbiecie uległy niemal
całkowitemu zniszczeniu, a większość kart została powyrywana.
Jezu! stęknął, gdy zaczęło mu coś świtać. Powiedz
mi& chyba nie chodzi o?&
Kiwnęła głową.
Owszem, to jest rejestr parafialny kościoła St. Mary of the
Martyrs.
Mam nadzieję, że nie ten, gdzie&
Gdzie odnotowano moje narodziny. Owszem. A także ślub
moich rodziców.
Thorne nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Pozwoliłaś Borsukowi go pogryzć? Chciałaś tego?
Właściwie nie ma znaczenia, jak i dlaczego się to stało.
Stało się i koniec. Wyprostowała się cała. Znikło świadectwo
istnienia Katherine Adele Gramercy. Raz na zawsze.
Znaczenie tych słów po prostu go poraziło. Usiłował
doszukać się jakiegoś sensu i logiki w tym bezmiarze nonsensów.
Nieważne! powiedział. Zniszczenie rejestru niczego nie
zmienia. Nadal jesteÅ› lady Katherine Adele Gramercy.
Och, wiem, kim jestem. A Gramercy też o tym wiedzą. Ale
ten fatalny wypadek uniosła poszarpany rejestr sprawia, że
bardzo trudno będzie teraz udowodnić moją tożsamość. Evan
mówi, że trzeba by znalezć jeszcze więcej świadków, nim się
choćby pomyśli o wszczęciu postępowania sądowego. Mogą
upłynąć całe lata, zanim się uda wszystko należycie ustalić mam
nadzieję, że długo po sezonie Lark, no i po tym, gdy Evan zdoła
uporządkować sprawy finansowe oraz przygotować mnie do
objęcia dziedzictwa.
Mówisz więc, że&
%7łe wolno mi teraz postępować, jak mi się żywnie podoba.
Podeszła do niego powoli. %7łe kiedyś zapewne zyskam prawo do
nazwiska Gramercy, legalnie i publicznie ciągnęła głosem
schrypniętym z podniecenia ale potrwa to długo. Mówiłam ci, że
rzucÄ™ wszystko, Samuelu. %7Å‚ycie bez ciebie nie ma dla mnie sensu.
Thorne wpatrywał się w nią przez chwilę, a potem podszedł
do drzwi celi.
Bram! krzyknÄ…Å‚, wstrzÄ…sajÄ…c kratÄ…. Bram, otwieraj
natychmiast te drzwi!
Bram pokręcił głową.
Nie mogę. Dałem ci słowo.
Do diabła z twoim słowem!
Przeklinaj sobie i szarp za kratÄ™, ile ci siÄ™ tylko podoba.
Sam tego chciałeś. Sam mi powiedziałeś, żeby cię trzymać w
areszcie, póki panna Taylor nie wyjdzie za mąż.
Ale ona nie może wyjść za mąż, skoro siedzi zamknięta
tutaj!
Przeciwnie powiedziała Kate. Uważam, że mogę.
Odwrócił się, chcąc na nią spojrzeć, i ujrzał, że patrzy na
niego spod przymrużonych powiek, uśmiechając się chytrze.
Nie. Nawet o tym nie myśl. To niemożliwe.
Dlaczego?
Na litość boską, przecież nie zamierzam brać z tobą ślubu
w areszcie.
Wolałbyś, żebyśmy zrobili to w kościele?
Nie! warknÄ…Å‚ zdesperowany.
Uniosła głowę i spojrzała na słońce, które przeświecało przez
kratę nad ich głowami. Dotknęła palcami bluszczu pnącego się po
ścianie.
Jak na więzienie, jest to całkiem romantyczna sceneria. No
i poświęcona ziemia, nie istnieją więc trudności pod tym właśnie
względem. Zapowiedzi ogłoszono już kilka tygodni temu, jestem
w odpowiednim ubiorze, a ty ciągle masz na sobie ten wspaniały
strój. Nic nie stoi na przeszkodzie.
Nie, nie, nie. To niemożliwe.
Lordzie Rycliff, czy zechce pan łaskawie posłać po
proboszcza? spytała.
Nie! sprzeciwił się Thorne. Nie wytrzymam tego!
Spodziewałam się, że tak powiesz. Kate usiadła na
prostej, drewnianej Å‚awce, jedynej w tej celi. Doskonale. MogÄ™
poczekać.
Nie siadaj na tym! upomniał ją. Nie w twojej ślubnej
sukni!
Czy w takim razie mam oczekiwać pastora na stojąco?
Kiedy nie odpowiedział, wyciągnęła przed siebie nogi i
skrzyżowała je w kostkach.
Poczekam, póki nie zmienisz zdania.
Thorne prychnął ze złością. A więc to tak? W ten sposób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]