[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odejdzie gniewnie po odmowie, ale chyba zle jÄ…
osądziła.
- Oni mają rację, tato - powiedziała cicho, podchodząc
do ojca. - Chyba nie chcę konia, z którym musiałabym tak
ostrożnie postępować przez cały czas. Może jest inny,
mniej nerwowy.
- Nawet kilka - powiedziała Lou, nie wierząc własnym
uszom. - Prawda, Amy?
Amy kiwnęła głową.
- Może pójdziemy, pokażę ci je - zaproponowała
Melanii. - Myślę, że spodoba ci się Miedzianek. Nie jest
wcale nerwowy i potrzeba mu dobrego domu, w którym
dużo się dzieje.
- Mogę go zobaczyć? - zapytała niecierpliwie Melania.
- Pewnie - odrzekła Amy. - Chodzmy! - poprowadziła
Melanię przez podwórze.
Po godzinie Melania była już po uszy zakochana w
Miedzianku. Amy uśmiechnęła się, obserwując, jak
dziewczyna jedzie dookoła wybiegu. Miedzianek był
młodym koniem, przebywał w Heartlandzie od trzech
miesięcy i potrzebował radosnego domu. Amy była pewna,
że Melania zapewni mu dobrą opiekę.
- I co o tym myślisz? - zapytał Treg ściszonym głosem.
- Pasują do siebie idealnie - odpowiedziała Amy.
- Też tak sądzę - uśmiechnął się Treg.
Melania zsiadła i pomogła Amy go rozsiodłać. Jej
rodzice umówili się z Tregiem, że w następnym tygodniu
przyjedzie obejrzeć stajnię, w której Melania trzymała
swojego konia.
- Pa, Miedzianku - powiedziała Melania, całując
kasztanka w nos. - Do zobaczenia wkrótce.
Amy poczekała, aż Satchwellowie odjadą, i poszła do
Spartana. Pogłaskała go po łbie. Cieszyła się bardzo z
powodu Miedzianka, ale kwestia domu dla Spartana nie
wyjaśniła się.
Przez resztę dnia Lou odnosiła się chłodno do Carla. Nie
mogła mu chyba wybaczyć tego, że się wtrącił do rozmowy
z Satchwellami. Kiedy jednak zbliżał się czas jego
wyjazdu, złagodniała.
- Będzie mi ciebie brakować - powiedziała do Carla, gdy
pakował bagaże do samochodu.
- Obiecaj mi, że w tym tygodniu przemyślisz kwestię
Chicago - poprosił Carl, obejmując ją.
- Obiecuję - powiedziała Lou, patrząc na niego.
Pocałowali się i Carl wsiadł do samochodu.
- Do zobaczenia w piątek! - zawołał, włączając silnik. - I
nie zamęcz się tymi przygotowaniami!
Widząc, jak Lou stoi i macha ręką, dopóki samochód
Carla nie zniknął z pola widzenia, Amy rozczarowała się.
Gdy Lou wsparła ją i pogniewała się na Carla za Spartana,
liczyła na to, że siostra odrzuci jego ofertę i zostanie w
Heartlandzie na stałe. Teraz, patrząc na nią uważnie, nie
była już tego pewna.
Rozdział 10
Następnego dnia Amy znów wybrała się ze Sparta-nem
na przejażdżkę. Tym razem uważała, by wybierać tylko
takie ścieżki, na których koń będzie się czuł pewnie. Czując
pod kopytami piasek i trawę, Spartan radośnie kroczył do
przodu. Ponieważ przed nimi rozciągała się długa,
porośnięta trawą droga, Amy pochyliła się i popędziła
Spartana do wolnego galopu. Pędził wielkimi susami. Gdy
Amy ujrzała na drodze powalone drzewo, chwyciła mocniej
lejce.
- Spokojnie - powiedziała, chcąc, by zwolnił i ominął
pień, ale Spartan szarpnął łbem.
Amy poczuła dreszcz emocji: chciał przeskoczyć!
Wiedziała, że powinna stopniowo wprowadzać kolejne
elementy jazdy. Ten pień wyglądał jednak tak kusząco!
Choć w pobliżu nie było nikogo, Amy rozejrzała się z
poczuciem winy, skróciła lejce i skierowała konia ku
niższej części leżącego drzewa.
Spartan przyspieszył, a Amy wbiła kolana w siodło.
Jeszcze trzy susy, dwa, jeden... Nagłym porywem skoczył
w powietrze, przeskakujÄ…c prawie metr nad przeszkodÄ….
- Niezle! - powiedziała Amy, klepiąc go po szyi. Spartan
prychnął i, opuściwszy łeb, bryknął radośnie. Amy zaśmiała
się i przytrzymała go za łeb, by go powstrzymać. Był
niesamowity!
Poklepała go raz jeszcze. Choć wiedziała, że powinna
jechać dalej, nakłoniła go, by obszedł powalone drzewo.
Tym razem skierowała Spartana ku wyższej części pnia, a
kiedy rzucił się naprzód, poczuła nagle, jak serce skacze jej
do gardła. Co ona robi! Ale po chwili, kiedy czuła równy,
silny galop konia, opuściły ją wątpliwości. Usiadła głębiej
w siodle. Powalone drzewo zamajaczyło przed nimi i po
chwili byli już po drugiej stronie.
- Dobry konik! - zawołała Amy euforycznie. -Klepała
Spartana, czując, jak rozsadzają ją emocje. Spartan był
stworzony do skakania.
Wkrótce Amy zdecydowała się wracać do domu,
ponieważ bardzo chciała opowiedzieć o wszystkim
Tregowi.
- Był świetny! - powiedziała, kiedy tylko go znalazła. -
Przefruwał po prostu nad przeszkodą!
- Powinnaś go jutro zabrać na ujeżdżalnię - poradził
Treg.
- To fantastyczny pomysł - odpowiedziała
podekscytowana.
Następnego dnia, po ćwiczeniach na płaskim terenie,
Amy przywiązała Spartana do słupka i przygotowała małą
przeszkodę. Wskakując z powrotem na siodło, poczuła
lekkie zdenerwowanie: a jeśli poprzedniego dnia wszystko
stało się przypadkiem? Spartan jednak pokonał przeszkodę
z łatwością, więc Amy podniosła poprzeczkę. W tym
samym momencie przyszedł Treg, żeby na nich popatrzeć.
- Niezle - powiedział, widząc, jak Spartan przeskakuje
pół metra nad przeszkodą.
- Wydaje mi się, że chce skakać coraz wyżej -szepnęła
Amy z błyszczącymi oczami. - Jest wspaniały.
Od tego czasu podczas każdej jazdy na Sparta-nie Amy
ustawiała przeszkodę. W piątek nakłoniła Trega, by pomógł
jej ustawić cały tor przeszkód. Po krótkich ćwiczeniach ze
Spartanem stanęła na wprost płotków.
Koń szarpnął łbem i po chwili równo i rytmicznie
pokonywał przeszkodę za przeszkodą, najwyrazniej bardzo
zadowolony.
Kiedy zbliżali się do ostatniej, Amy zdała sobie nagle
sprawę, że wcześniej widziała tylko jednego konia, który
miał podobny talent - Pegaza. Spartan był co prawda
mniejszy, ale poza tym nie było powodu, dla którego nie
miałby któregoś dnia zostać równie dobrym skoczkiem.
- Niesamowicie! - klasnÄ…Å‚ Treg, kiedy pokonali ostatniÄ…
przeszkodÄ™.
- Prawda? - powiedziała uszczęśliwiona Amy i spojrzała
na płotki. - Chciałabym zabrać go kiedyś na zawody, by
zaliczyć prawdziwy tor przeszkód. Założę się, że poradziłby
sobie znakomicie.
- Nie jest chyba jeszcze gotów do udziału w konkursie,
ale w niedzielę na torze Meadows są zawody -powiedział
Treg. - Mogłabyś go zabrać i przyzwyczaić do atmosfery.
- Właśnie! - Amy popatrzyła na Trega. - Mają tam tor
ćwiczeniowy, z którego można korzystać za opłatą. To
byłoby dla niego świetne doświadczenie.
- Dobry pomysł - poparł ją Treg.
- Tylko że dziadek na pewno mnie nie zawiezie... -
zmarkotniała. - To będzie dzień po zabawie i będzie
pomagał Lou w sprzątaniu.
- Mogę cię zawiezć, jeśli chcesz - zaproponował Treg.
- Naprawdę? - ucieszyła się Amy. - Ale przecież to twój
wolny dzień.
- Jakoś to przeżyję - uśmiechnął się Treg. -W końcu to
bardzo szczytny powód. Jeśli okaże się tak dobrym
skoczkiem, może łatwiej będzie znalezć mu nowy dom.
Amy kiwnęła głową i zamyśliła się. Zabierze Spar-tana
na zawody! To niesamowite, bo przecież jeszcze
kilka dni temu Spartan nie pozwalał do siebie po
dejść.
Amy zaprowadziła go do stajni i zabrała się za
czyszczenie jego uzdy i siodła. Kiedy skończy);i,
zajrzała zobaczyć, co robi. Leżał w boksie z
podkulonymi nogami, niczym psiak, pysk oparł na słomie.
Amy uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. Popatrzył na nią,
ale się nie podniósł.
- Odpoczywasz, co? - wyszeptała, klękając obok i
gładząc go po szyi. Prychnął i oparł łeb na jej kolanach.
Amy zaczęła bawić się jego grzywą, a on odprężył się i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]