[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyraznie staje na twój widok. Lepiej?
 Jasne, super. Właśnie na tym mi zależy, na facecie, który ma ochotę na małe
bara-bara na boku.
 Nie to miałam na myśli.  Spojrzenie zielonych oczu złagodniało.  Przecież
widzę, jak na ciebie patrzy. Oszalał na twoim punkcie. Naprawdę. Właściwie nie
zdziwiłabym się, gdyby...
Lucie uniosła rękę.
 Nie. Nie mów tego, bo na pewno tak nie jest. Nie z jego strony.
 SkÄ…d wiesz?
Opadła na oparcie kanapy i napotkała surowe spojrzenie przyjaciółki.
 Słuchaj, Nessie, nie jesteś moją matką, nie musisz mnie pocieszać. Mężczyzni
tacy jak Reid Andrews nie zakochujÄ… siÄ™ dziewczynach takich jak ja.
 Dlaczego nie możesz uwierzyć, że zasługujesz na miłość porządnego faceta?
Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką znam, w środku i na zewnątrz. Byłby idiotą, gdyby
się nie zakochał.
Lucie podniosła szklankę i upiła spory haust. Czyżby Vanessa miała rację? Czy
Reid naprawdę coś do niej czuje? Analizowała ostatnie tygodnie, jej umysł działał
gorączkowo, dzielił wszystko na dwie grupy  co zrobiłby przyjaciel, a co kochanek.
Rubryka  kochanek wypełniała się błyskawicznie, rubryka  przyjaciel była żałośnie
pusta. Motyle w jej brzuchu wzbiły się w powietrze. Podniosła głowę i napotkała
zadowolone spojrzenie Nessie.
Pokręciła głową.
 Nawet jeśli masz rację, to się nie może udać. Jesteśmy zupełnie inni. Już to
ćwiczyłam, pamiętasz?
 Nie  odparła stanowczo.  Poprzednio związałaś się z dupkiem, który kochał
tylko siebie. Nie udało się wam, bo ten kretyn nie potrafił zapanować nad własnym
rozporkiem, a nie dlatego, że on chciał krowy ratować, a ty zjadać.
 Zwięte słowa, rudzielcu!  Fritz postawił na stoliku kolejne kufle piwa.  Nigdy
nie znosiłem tego ekodupka.  Pogroził im grubym, powykręcanym artretyzmem
palcem, i mówił dalej:  Nie można ufać facetowi, który nie pije piwa. Jeśli pije same
wymyślne drinki, których nazwa kończy się na  tini , to nie jest prawdziwy mężczyzna.
Równie dobrze mógłby od razu powiedzieć, że ma małego, no, wiecie, o co mi chodzi!
Roześmiały się, podziękowały mu za dobrą radę i zapewniły, że od tej pory będą
się nią kierowały w relacjach z mężczyznami.
 No, dobrze. Stawiam kolejkę, jeśli dacie buziaka.  Staruszek pochylił się, żeby
mogły cmoknąć go w policzki pokryte siwym zarostem. Wyprostował się i stwierdził: 
Idealne zakończenie wieczoru. Poproszę Michelle, żeby sama dzisiaj zamknęła, ja idę
spać. Macie być grzeczne, słyszycie?
Obiecały mu to radośnie, życzyły dobrej nocy, i w końcu Lucie spojrzała na
Vanessę z podnieceniem, przerażeniem i determinacją w oczach.
 No, dobrze. Powiedz mi, co mam robić.
Zielone oczy Vanessy zalśniły figlarnie. Uśmiechnęła się lekko.
 Udzielał ci lekcji podrywania, tak?
 No, tak.  Lucie zachowała czujność.
 A więc sprawa jest prosta.  Vanessa oparła łokcie na stole i pochyliła się w jej
stronę.  Wracaj do domu i udowodnij mu, jaka z ciebie pojętna uczennica.
Reid otworzył drzwi do swojej dawnej sali treningowej i powoli wszedł do środka.
Znajome odgłosy i zapachy przenosiły go w przeszłość, w czasy, gdy jako mały
chłopiec był całkowicie zdany na ojca.
 Co się z tobą dzieje, do cholery? Ręce do góry, rozumiesz?
Głos, niosący się echem po pustej przestrzennej hali, podziałał jak kwas mlekowy w
mięśniach, niósł ból i napięcie. Kierując się tłumionymi odgłosami walki, szedł w stronę
ringu, na którym nastolatek ćwiczył z istnym olbrzymem.
 Uważaj na jego sierpowy! Zaraz...  Potężny chłopak rzucił się na chudzielca,
złapał go w talii i powalił na matę. Stan Andrews kazał im przerwać... rozłączyli się.
Jeden dyszał ciężko, drugi wydawał się znudzony.
 Do jasnej cholery, Peterson, czemu w ogóle zawracam sobie tobą głowę?
 Sorry, trenerze.  Chłopak wbił wzrok w matę.
 Jak widzę, nadal urywasz im jaja  wycedził Reid przez zęby.
Ojciec prawie nie poruszył głową, ale zmrużył oczy na widok jedynego syna, jakby
szacował przeciwnika. Po dłuższej chwili wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi.
 No proszę, proszę, syn marnotrawny we własnej osobie.
 Chyba dawno nie zaglądałeś do Biblii  zauważył Reid.  Syn marnotrawny
wraca do domu po hulaszczym życiu i błaga ojca o wybaczenie. Ja nie wracam,
wpadłem na krótko. I nie mam za co przepraszać, bo żyję tak, jak mnie tego nauczyłeś.
 Nie masz? A za to, że wziąłeś wszystko, co ci dałem  wiedzę, pasję,
szkolenie: i odszedłeś, zostawiając mnie na lodzie?
 Nie zostawiłem cię na lodzie  zauważył Reid.  Proponowałem przecież,
żebyś ze mną zamieszkał. Mam duży domek gościnny, miałbyś go dla siebie. Ale nie
chciałeś.
Stan się żachnął.
 I niby kim miałbym być? Emerytowanym bokserem na garnuszku syna? Nie,
wielkie dzięki. Powinienem być twoim menedżerem.
Reid zacisnął zęby i powtarzał sobie, że musi zachować spokój, zanim odezwał się
ponownie:
 Słuchaj, nie przyjechałem, żeby się kłócić. Byłem w okolicy, pomyślałem, że
wpadnę pogadać, ale jeśli jesteś zajęty, nie ma sprawy.
Jeszcze przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem, zanim ojciec nie mruknął:
 Dobra, Peterson i Grady, trening siłowy. A ty  wskazał Reida  pójdziesz ze
mnÄ….
Wszedł za nim do ciasnego kantorka, którego umeblowanie stanowił metalowy
stolik i składane krzesła. Stan usiadł w fotelu za biurkiem, obitym tak sfatygowanym
winylem, że miejscami, zwłaszcza na rogach, taśma klejąca maskowała pęknięcia. Reid
odwrócił krzesło oparciem do przodu, usiadł na nim okrakiem, położył łokcie na oparciu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl