[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych. Ty byłaś jedną z nich. Dlatego tu wróciłem.
- Ja? Byłamjedną z twoich niedokończonych
spraw?
- Odkąd umarł twój ojciec, to mimo dzielącej
nas odległości starałem się ci go zastąpić. Być
kimś, na kimmożesz polegać. Pisałemdo ciebie,
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
154
dzwoniłem, pamiętałem o wysłaniu ci karty na
urodziny i święta. - Westchnął ciężko. - Ale
nigdy nie zastanawiałem się nad tym, jaka
jesteÅ› samotna. Bo nawet majÄ…c Katy Maude
u boku, jednak żyłaś sama. Obiecałem sobie, że
kiedyś tu wrócę, spędzę z tobą kilka tygodni
czy miesięcy i spróbuję cię dogłębnie poznać.
Ale kiedy w rozmowie z Edem dowiedziałem
się, że zamierzasz poślubić Andy'ego, wtedy...
wtedy wsiadłem w pierwszy samolot i przyle-
ciałem.
- Dlaczego ta wiadomość tak cię poruszyła?
- Nie wiem- odparł zgodnie z prawdą. Popat-
rzył jej w oczy. - Niby nie powinna. Właściwie
Andy niczym nie różni się od tysięcy innych
facetów. Dopóki cię nie uderzył, nie miałem do
niego żadnych konkretnych zastrzeżeń. - Na
moment zamilkł. - Po prostu nie podobał mi się
sam pomysł twojego małżeństwa. Jesteś jeszcze
taka młoda...
Uśmiechnęła się.
- CzasemczujÄ™ siÄ™ bardzo staro.
- Naprawdę? Ja też. Głównie kiedy jestem
z tobą - dodał z błyskiemwesołości w oczach.
- Bo patrzysz na mnie jak na małą dziewczyn-
kę? - Westchnęła z rezygnacją.
- Tak to zabrzmiało? - Zaczął pieścić palca-
mi jej dłoń. - Nie, Wynn. Mam świadomość, że
jesteś dorosłą kobietą. - Utkwił spojrzenie w jej
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
155
twarzy. - A ty masz świadomość, jak na mnie
działasz?
- Tak - przyznała, spuszczając wzrok.
- Gdybyś była kilka lat starsza i trochę bar-
dziej doświadczona, bez wahania zaciągnąłbym
cię do łóżka. A tak... Najlepiej będzie, jeśli stąd
wyjdziesz, kotku. Bo nie ręczę za siebie. Im
dłużej na ciebie patrzę, tymwiększą mamochotę
rzucić się na ciebie. No, sio...
Wstała.
- Wporządku. I dziękuję ci bardzo za twoją
dotychczasową opiekę - mruknęła, nie kryjąc
złości.
- Na miłość boską, Wynn! - zawołał. - Czego
ty ode mnie chcesz? - Usiadł prosto. Oczy mu
błyszczały. - %7łebym się z tobą ożenił? Jak to
sobie wyobrażasz? Ty wjednymkraju, ja wdru-
gim? Bo ja nie zrezygnujÄ™ z mojej pracy. Jestem
korespondentem wojennym i jeżdżę tam, gdzie
wybuchajÄ… konflikty.
- Wiem. Gdzież byś indziej znajdował mate-
riały do tych swoich wyuzdanych powieści? -
spytała sarkastycznie.
- Wcale nie są wyuzdane - oznajmił chłodno. -
To są normalne powieści sensacyjne. I nie mu-
szę oglądać przewrotówwojskowych, żeby mieć
o czympisać.
- Więc po co się tampchasz? Po co narażasz
życie?
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
156
- Bo ktoś musi! Trzeba pisać prawdę o tym, co
się tam dzieje! Nie można pozwolić, aby dyk-
tatorzy bezkarnie rzÄ…dzili, pozbawiajÄ…c ludzi
wszelkich możliwych swobód.
- Aty, oczywiście, jesteś jedynymdziennika-
rzemw tymkraju, który może się tymzająć.
- Kochamswoją pracę. Nie wyobrażamsobie,
abym mógł robić cokolwiek innego. Poza tym,
tak jak ci mówiłem, nie chcę być uwiązany. Nie
zależy mi na rodzinie, na stabilizacji.
- Owszem, mówiłeś. Amnie zależy. I ponie-
waż nic nie wskazuje na to, że znajdę kogoś
lepszego niż Andy, to zamierzam się z nim
pogodzić - stwierdziła buńczucznymtonem, sta-
rając się nie pokazać, że kłamie jak z nut. - Więc
ty sobie wracaj do tych swoich dżungli i daj się
zabić. A ja wyjdę za mąż za Andy'ego, będę się
z nimkochała i rodziła mu dzieci.
- Prędzej go zabiję! - wycedził.
Zaskoczona furią wjego głosie, zaczęła się
cofać. Stanęła, gdy doszła do drzwi. Szeroko
otwartymi oczami wpatrywała się w McCabe'a.
Ten zrzucił z siebie prześcieradło i dzwignął się
z łóżka. Wspaniale zbudowany, nagi, stanowił
uosobienie męskości. Nie mogła oderwać od
niego wzroku. Nie zważając na jej skrępowanie,
McCabe ruszył w jej stronę. Zatrzymał się do-
słownie pół metra przed nią.
- Wynn, jestemza stary, żebywprowadzać
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
157
zmiany w swoim życiu. - W jego głosie brzmiało
napięcie, pasja. - Nie mam zamiaru zmieniać
pracy. I nie zamierzamsię z tobą żenić.
- Wcale cię o to nie prosiłam - stwierdziła
wyniosłym tonem. - Czy byłbyś łaskaw włożyć
spodnie?
- Nie. Przyzwyczajaj siÄ™ do widoku mojej
nagości. Jeśli chcesz, możesz to potraktować ja-
ko lekcjÄ™ wychowania seksualnego. A teraz po-
słuchaj, Wynn... - kontynuował z przejęciem.
- Nie ma najmniejszego powodu, żebyś wycho-
dziła za mąż za faceta, który lubi przemoc.
- Masz rację - zgodziła się. - Dlatego nigdy
w życiu nie poślubiłabym ciebie.
PrychnÄ…Å‚ gniewnie.
- Mówię o Andym!
- Andy uderzył mnie, bo powiedziałammu, że
jesteś wspaniałym kochankiem.
McCabe przestał się złościć. Marszcząc czoło,
przez moment przyglądał się jej w milczeniu.
- Tak powiedziałaś?
- Mhm. - Skinęła głową, szukając w jego
twarzy odpowiedzi na pytanie, którego nie zada-
Å‚a. - AjakimjesteÅ› kochankiem, McCabe? - spy-
tała w końcu ochrypłym głosem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]