[ Pobierz całość w formacie PDF ]
objął z ramienia zbuntowanego pospólstwa. Ani cze-
kać nie czas, bo kto go zna, wie, iże cierpiętliwy nie
jest.
Tym rasem wrzawa zagłuszyła jego dalsze słowa.
Zakłóciło ją poruszenie u wejścia. Przez tłum prze-
ciskał się jakiś szpakowaty, kościsty człowiek. Nie-
którzy poanali w nim dawnego setnika pancernej dru-
żyny z Poznania. Dotarłszy do ołtarza zwrócił się do
obecnych, którzy umilkli zaskoczeni:
Pan mój, miłościwy książę Bolko, wzywa wszy-
tkich, by się stawili w Poznaniu złożyć hołd i przy-
sięgę posłuszeństwa. Kto się nie stawi, niechaj go
czeka doma.
Wrzawa, glosy sprzeciwu, przekleństwa i wyzwiska,
jakie rozległy się, dowodnie świadczyły, że niewielu
tylko da posłuch wezwaniu, a zjazd niczego już nie
uchwali. Tłum wysypywał się z kościoła i rozpierzchał
na wszystkie strony.
Awdańce przed bramą czekali na arcybiskupa, któ-
ry wyszedł ostatni i zmierzał do swego dworca. Michał
przystąpił zwracając się do niego i zapytał:
Co ninie zamierza począć wasza przewiele-
bność?
Stefan nie zaraz odpowiedział, chmurnie zamyślo-
ny. Po chwili odparł:
Pirwe wiedzieć należy, co zaszło w Poznaniu,
napośledz, co iście Bolko poczynać będzie.
Ani tego zgadywać nie trzeba wtrącił Skar-
bek. Już raniej z pospólstwem na pirwy zjazd
ciągnął, bo prawi, wybór wszytkim wolnym służy, nie
jeno wielmożom i rycerstwu, jeno go Michał od tego
odwiódł. A takoż wiadomo, że grozić nie zwykł po
próżnicy.
Po chwili doda? ze złością:
·ð ð Nie byÅ‚oby tego, gdyby Bożęta, niechaj mu Bóg
wybaczy, Kolkowe następstwo ogłosił.
·ð ð W swym prawie byÅ‚, opieki nad KoÅ›cioÅ‚em
158i poszanowania prawa i krześcijańskiego obyczaju się
domagajÄ…c ostro rzek! arcybiskup. I ja od tego
nie odstąpię. Jeśli nie poskromi pogaństwa i bez sądu
karać będzie, klątwą go obłożę.
·ð ð Jeno że on o to nie Stoi popÄ™dliwiie odparÅ‚
Skarbek. Gniewną odpowiedz Stefana uprzedził Mi-
chał, mówiąc:
·ð ð Pochopnie dziaÅ‚ać nie Iza. Znam Bolka od wy-
rostka, miałem u niego ucho. Może wydolę do umiaru
go nakłonić. Jadę do Poznania, a wasza przewielelb-
ność niechaj się z Rembemem i swojakami naradzi.
Do Wiślan rozruch jeszcze n!ie doszedł i mniemam, że
nie dojdzie, bo tam od morawskich czasów krześci-
jaństwo już zapuściło korzenie. Pokojnie odczekać
można, co Bolko będzie poczynał. Jeno Kazimierz mu-
si iść z kraju precz. Ninie nawet ci, co się jego
pomsty lękają, gotowi go przeciw Bolkowi potukać,
a jeno bratobójczej walki brak do ostatecznego upa-
dku.
·ð ð UczyniÄ™, jak radzi wasza dostojność odparÅ‚
arcybiskup po namyśle. Możecie mu rzec, że uznam
jego następstwo, jeśli wedle prawa i obyczaju pamać
będzie. Kazimierz iście lepiej, by z kraju ustąpił,
a bogdaj i jemu bezpieczniej. Niechaj raz będzie jeden
pan i skończy się bezkrólewie.
Bracia szli na swą gospodę zamyśleni. Skarbek
zapytał:
·ð ð Ty wierzysz, że coÅ› wskórasz u Bolka?
·ð ð WierÄ™ lubo nie, spróbować należy. Ważne, że
choć zrazu nie będzie zadzierki z arcybiskupem, a przez
niego i ze Starżami. Z naroi takoż Bolko liczyć sflę
musi. Jeśli sobą powodować zwoli, sprawa się odstoi
i wielu, co ninie stanęli okoniem, pogodzi się z tym,
co zaszło, wyboru nie mając.
·ð ð A mniie co poczynać? Bolko żąda, by mu po-
słuch ślubiić.
·ð ð Ty jedz doma i czekaj wieÅ›ci ode mnie. Przepo-
wiedziałem Bolkowi, że jeśli wojnę domową rozpęta,
stać będziem na uboczu. Jeśli zaś zgodzi się na żąda-
159
nia Stefana, zjazd zwołać musi i wonczas przysięgę
złożym, gdy go arcybiskup panem ogłosi.
·ð ð A jeÅ›li siÄ™ nie zgodzi, a przysiÄ™gi zażąda? Grozi
tym, co jej nie złożą.
·ð ð Goiciam u ciebie siedziaÅ‚, gdy niemocny byÅ‚,
gościł i u mnie, Jeśld o tym zabędzie, sobie niechaj
przypisze, że z drużby wróżda powstanie. Gotowym
być trzeba na wszytko.
·ð ð yle siÄ™ staÅ‚o, iżeÅ› go powÅ›ciÄ…gnÄ…Å‚, by z pospól-
stwem na zjazd mie stawał. Nic z tego nie wys^-ło krom
odwłoki. Nie ustąpił Bożęcie, gdy jeszcze Rycheza rząd
sprawowała, ninie gdy widno w sile się poczuł, ustąpi
Stefanowi? On takoż jeno klątwę ma w zanadrzu, a to
woda na pogański młyn.
·ð ð Nie wiem uciÄ…Å‚ MichaÅ‚. Jeno wiem, oo
poczynać lubo czego poniechać. Ninie zbierać się mam
do drogi.
Drugiego dnia podróży bracia rozstali się w Komi-
nie. Skarbek ruszył przez Krzywin do Gór, Michał zaś
przez Ląd do Poznania. Nie zajeżdżając na gród za-
trzymał się w dworcu Awdanców na Zródce, by wy-
począć i zasięgnąć wieści.
Włodarza Wojbora nie zastał, a od małżonki jego
dowiedział się, że poszedł właśnie zasięgnąć języka,
spodziewajÄ…c siÄ™ przyjazdu pana. WidzÄ…c jego zdziwie-
nie wyjaśniła:
Ksze Bolko słał po waszą miłość i uwiadomić
się kazał, gdy przyjedziecie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]