[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiechał, jakby znał sekret, do którego ona na razie nie miała dostępu. Z tym tajemniczym
półuśmieszkiem na ustach pozrywał opatrunki z jej odsłoniętych nóg szybkimi szarpnięciami,
przemył rany wodą z najbliższej miseczki. Szczypało, ale starała się nie marudzić. To w końcu jej
własna głupota spowodowała, że doprowadzili ją do tak opłakanego stanu. Z drugiej strony chciała
ich przecież sprowokować, aby zamęczyli ją na śmierć. Nie mogła przewidzieć, że do akcji wkroczy
Szymon.
Położył palec na jej biodrze, delikatnie przesunął w dół, rysując na jej skórze ścieżkę dziwnego,
relaksującego ciepła. Obrysowywał każdą ranę, sprawiając, że nie mogła zebrać myśli. Zdawał się
rozniecać niewielki pożar, rozlewający się po ciele jak fala, budząca uczucia, o jakie się nigdy nie
podejrzewała. Ledwo się powstrzymywała przed cichym pojękiwaniem. Pracował nad jej nogą
metodycznie, aż w końcu dotarł do dziury w łydce. Dziury, która, jak podejrzewała, chyba nigdy się
nie zasklepi  to była w końcu duża halabarda, zostawiła za sobą ogromne zniszczenia. Nachylił się
nad wciąż krwawiącą raną, wciągnął w płuca powietrze, jakby szukał nosem oznak zgnilizny.
Obrysował i tę krawędz, jednocześnie wydychając powietrze silnym, mocnym strumieniem, wprost
w ziejącą w mięśniu dziurę. Krzyknęła zaskoczona.
Ogień, Szymon wydychał z siebie czysty ogień.
 Cii  szepnął tuż nad jej skórą, jego oddech nadal palił.  Wiem. Nie wyrywaj się, Leo.
Chyba skinęła głową, a może coś wydusiła w odpowiedzi, nie była do końca pewna, cokolwiek
jednak zrobiła, upewniła tym Szymona, że będzie grzeczną dziewczynką. Kiedy ponownie wypuścił
powietrze z płuc silnym strumieniem i obrysował ranę, zacisnęła mocno pięści na prześcieradle.
Tym razem poprzez ten nieznośny pożar przebiło się jeszcze coś  wrażenie niemiłosiernego
rozciągania mięśni, naciągania skóry, połączonego z wypełnianiem wolnej, nadprogramowej
przestrzeni. Jakby jej organizm próbował szybko powrócić do siebie.
Gdy skończył z największą raną na łydce, zajął się leczeniem mniejszych zadrapań na drugiej
nodze. Rozluzniała się pod wpływem ciepła, jakie odczuwała dzięki temu niewielkiemu fizycznemu
kontaktowi. Wraz z wonią ziół wciągało ją w jakąś miłą, aksamitną krainę, pełną przyjemnych
wrażeń. Dwie dłonie przesunęły się po jej bokach, podsuwając koszulkę pod sam biust. Odchyliła
gwałtownie głowę, czując, jak szybko się rumieni.
Opanuj się, kobieto! On cię leczy. Leczy. Nie ma w tym absolutnie nic zdrożnego. Trochę palcem
pomaca, zobaczy to i owo w słabym świetle. Nie ma w tym nic złego. Nic a nic. Absolutnie.
Westchnęła, kiedy poczuła jego oddech na brzuchu, w okolicy pępka, rozpalający w niej ogień
silnego pożądania. Właśnie dlatego walczyła z jego propozycjami leczenia, dlatego nie chciała, aby
jej dotykał. Cholera, musiał to odczuć! Wiedział, co się z nią działo! I zachowaj tu rozsądek, kurwa
jego mać!
 Możemy pójść i tą drogą  szepnął cicho, łaskocząc wargami skórę podbrzusza.  Czas
leczenia się& znacząco skróci& Jeśli chcesz.
Przesunął ręce wyżej. Zadrżała pod tym dotykiem, czując, jak słabnie jej kontrola nad sobą.
Szymon ułożył się między jej nogami, dla wygody w leczeniu (tak, na pewno), zamruczała
zadowolona z tak bliskiego kontaktu. Odrzuciła głowę do tyłu z cichym westchnieniem. Znowu ta
cudowna, pełna aksamitów kraina opanowała myśli Lei, kiedy strumień chłodnego powietrza
przeszył jej już i tak dziurawy bok czystym ogniem. Krzyk po prostu uwiązł jej w gardle. A agonia
trwała dalej.
 Już, już koniec  wyszeptał, odgarniając jej z twarzy splątane i spocone włosy.  Spójrz na
mnie.  Lea wykonała polecenie, chociaż niewiele mogła dostrzec przez zasłonę łez i własnego
nieszczęścia. Tym razem bolało jeszcze bardziej niż przedtem.  Wiem. Wiem, kotku. Już.
 Nieprawda  wychrypiała.  Jeszcze ramię.
 Ramię to pestka przy tym, co miałaś tutaj.  Przesunął palcem po nowej, wrażliwej tkance. 
Teraz już będzie łatwiej. Naprawdę.
Czuła się paskudnie. Nie, jako Jej Wysokość Mielonka wcale nie czuła się zle, to było tylko
preludium stanu, w jakim znalazła się teraz. Paradoksalnie w Obozach zadawano jej o wiele więcej
cierpień, o wiele więcej bólu, o jakim Szymon nie mógł nawet śnić, jednak to ten palący ogień, który
w niej wzniecał w tych cudownych, bezpiecznych warunkach, sprawiał, że miała ochotę płakać. Ona,
która obiecała sobie, że nigdy nie pokaże nikomu z Krainy Czarów łez bezsilności.
Uśmiechnął się do niej, musnął wargami jej usta, po czym posłał jej pełne współczucia
i współodczuwanego bólu spojrzenie. Na wszystkich bogów, przecież nadal odbierał wszystkie jej
silniejsze emocje, tę również musiał&
 Skup siÄ™ przez moment na czymÅ› innym.  ZamknÄ…Å‚ jÄ… w swoich ramionach, przyciÄ…gajÄ…c
mocno do siebie.  Leo, kotku, ile dokładnie nosisz Znaków? Bo wiem, że więcej niż oficjalne Trzy.
Już sam fakt, że potrafisz je ukryć, świadczy o tym, że nie jesteś istotą średnich talentów i zdolności.
 Kiedy się pojawiły  westchnęła, starając się rozluznić w jego objęciach, nie było to proste,
głos drżał od wstrzymywanego płaczu  było ich Pięć. Nie wiedziałam, co oznaczają. Matka
odkładała obowiązek Wpisu najdłużej, jak tylko mogła. Nie wiem, czy słyszałeś, ale objawiły się
w czasie napadu. Rozszarpałam bydlaków na kawałki. Do dzisiaj nie pamiętam w jaki sposób. Facet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl