[ Pobierz całość w formacie PDF ]

namioty? Możesz być moją dziewczyną do wszystkiego - roześmiał się.
- Zapomniałeś, że mam dobrą pracę, z której jestem zadowolona.
- Zaoferuję ci wyższą pensję.
- Nie chodzi o pieniądze. Tom, zbliżam się do celu, który sobie wyznaczyłam przed
laty. Nie mogę teraz zrezygnować.
Tom patrzył na nią w milczeniu. - Mimo to pojedz ze mną. Zastanów się jeszcze raz
- poprosił spokojnie. Jane nie odpowiadała.
11
Dokąd chcesz mnie zabrać, Tom? - Jane usadowiła się wygodnie na siedzeniu
samochodu i wyjrzała przez szybę.
- Do San Ramon. Znam tam przytulną małą knajpkę, do której czasem zaglądam.
Kuchnia jest doskonała i wina wyborne.
Jane nie słuchała objaśnień Toma.
- Hej, piękna pani, dolara za twoje myśli.
- yle. Powinno być: pensa za twoje myśli.
Tom roześmiał się i pokręcił głową. - Zapominasz o wysokiej stopie inflacji. Ale
teraz już powiedz, o czym myślałaś.
- Byłam tu przed ośmioma laty z Jerrym. Oglądaliśmy domy wystawione na
sprzedaż.
Tom patrzył przed siebie nic nie mówiąc. Z autostrady skręcił w prawo i zatrzymał
się na małym parkingu. - Bałem się, że już nie znajdę tego miejsca.
- Ten wieczór należy tylko do nas - powiedział, gdy wchodzili do lokalu. - %7ładne
upiory z przeszłości nie powinny nam przeszkadzać. - Pocałował ją.
W tym momencie podszedł do nich maitre. Tom, absolutnie nie speszony, spytał:
- Czy ma pan jakiś miły stolik dla dwóch osób?
- Oczywiście, proszę za mną - wskazał dwuosobowy stolik w niszy. Jane usiadła i
rozejrzała się ciekawie. Maleńka restauracyjka była
zapełniona aż do ostatniego miejsca. Większość gości rozmawiała z ożywieniem,
niektórzy nawet dość głośno. Mimo to w lokalu panowała zadziwiająco intymna
atmosfera. Tom popatrzył na nią z uśmiechem.
- Podoba ci siÄ™ tutaj?
- Bardzo.
Kelner przyniósł kartę..
Jane tylko rzuciła okiem na ręcznie wypisany spis potraw i oddała kartę Tomowi.
- Ty dokonaj wyboru. ZdajÄ™ siÄ™ na twojÄ… intuicjÄ™.
- CzujÄ™ siÄ™ zaszczycony.
Tom zamówił na przystawkę sałatę, a na danie główne jagnię w ziołach z ryżem w
łagodnym sosie śmietanowym. Do picia - perliste wino Moet Cadet. Ten wybór był
więcej niż słuszny, jak się okazało.
- Nie obiecywałeś na wyrost. Jedzenie było naprawdę przepyszne. Dziękuję ci - Jane
uścisnęła jego dłoń ponad stolikiem.
- To była dla mnie przyjemność, kochanie. Co chcesz na deser?
- Niestety, muszę spasować. Nic mi się już nie zmieści.
- Wyjątkowo przyznaję ci rację. Ale kawy możemy się chyba napić? Jane skinęła
głową.
- Wyglądasz dziś przepięknie. - W oczach Toma malował się podziw dla
towarzyszki.
- Ty mi się także bardzo podobasz - Jane podniosła kieliszek i stuknęła nim o
kieliszek Toma.
Wyszli z lokalu i zatrzymali się na chwilę, podziwiając rozgwieżdżone niebo.
Szkoda, że nie było w nim żadnej spadającej gwiazdy. Czy mimo to będzie
szczęśliwa z Tomem?
W czasie powrotnej drogi każde z nich pogrążyło się w swoich myślach. Dopiero
przed domem Tom przerwał milczenie.
- Wiem, że wolałabyś utrzymać w tajemnicy nasze zaręczyny, ale pomyślałem, że
może jednak przyjmiesz ode mnie ten prezent - wręczył jej pudełeczko zawinięte w
ciemnoczerwony jedwabny papier.
Jane otworzyła pudełko. Oniemiała, patrzyła na wąski złoty pierścionek z czarnym
błyszczącym kamieniem pośrodku.
- Tom...
- Ten kamień zmienia barwę w zależności od światła. Raz jest srebrzystoszary i
zimny jak lód, innym razem żarzy się czerwienią jak ogień lub jak rzeka połyskuje
ciepłą zielenią. Podobna jesteś do tego zagadkowego opala z Australii. Czasami
jesteś zimna i odpychająca, a czasami gorąca jak żar - pochylił się i pocałował ją
namiętnie.
- Jest prześliczny - rzekła wzruszona Jane. Dziękuję.
- %7łebyś mogła podziękować jak należy, wejdziemy do domu. Co ty na to? -
uśmiechnął się uwodzicielsko.
Objęci wpół poszli do domu.
- Już jesteśmy, Jo! Jo???
Z kuchni wyszedł Dżyngis Chan i zaczął ocierać się o ich nogi.
- Nie rozumiem, gdzie się te pannice podziewają! Miały wrócić z dyskoteki o
dziesiątej, a tymczasem jest już jedenasta.
- Pewnie za chwilę się zjawią - Jane starała się opanować, ale mimo wszystko nie
mogła ukryć niepokoju. Co je mogło zatrzymać? - Na pewno jest jakieś rozsądne
usprawiedliwienie ich spóznienia - powiedziała niemrawo.
Romantyczny nastrój prysł w okamgnieniu.
-Z pewnością. Nawet jestem ciekaw tego usprawiedliwienia. Dziś rano jasno i
dokładnie wyłożyłem Jo swoje stanowisko w sprawach jej przychodzenia do domu.
Może być poza domem tylko do dziesiątej i ani minuty dłużej.
- Dlaczego jesteÅ› taki surowy?
- Bo jako ojciec jestem za niÄ… odpowiedzialny.
Biegał nerwowo po pokoju co chwila spoglądając na zegar.
- Proszą cię, daj jej szansę, Tom! Nie krzycz dopóki jej nie wysłuchasz. Obiecasz mi
to?
- Nie martw się, będzie mogła się wytłumaczyć. Ale powiem jej, że mieszkając w
moim domu, musi się stosować do pewnych reguł.
Jane patrzyła na niego ze zdziwieniem. Jak szybko zmienił się jego nastrój!
Widocznie rola ojca, do której nie był przyzwyczajony, sprawiała mu więcej
trudności niż chciał przyznać.
Tom wyrwał ją z zamyślenia mówiąc: - Nie musisz przecież czuwać ze mną. Połóż
się spać.
- Ależ chętnie dotrzymam ci towarzystwa.
- Nie, nie, połóż się do swojego łóżka - odprowadził ją do drzwi.
- Dobranoc, miłych snów. Dziękuję za cudowny wieczór.
- Ja też - pocałowała go czule. - Dziękuję, Tom. Za wszystko.
Praca w college'u pochłonęła Jane tak bardzo, że nie miała czasu nawet przez chwilę
pomyśleć o Tomie. Koło południa przyszło jej do głowy, że powinna się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl