[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych budynków aż do właściwego miejsca startu. Dookoła rozstawiono ciężkie
dzwigi, które miały ustawić statek na platformie, olbrzymiej, sięgającej nieba kon-
strukcji z czarnego metalu, pochylonej w kierunku północno-zachodnim.
Nie jestem pewny, czy podoba mi się to nachylenie skomentował Ju-
lin, badając wzrokiem platformę z pociągu. Przy takim pochyleniu będziemy
162
musieli osiągnąć szczyt mocy jeszcze przed startem, to olbrzymie zagrożenie, nie
licząc innych kłopotów.
Będziecie musieli pokonać sześćdziesiąt trzy kilometry w ciągu pierwszej
minuty lotu odezwał się ich gospodarz z Bozog. Opierając się na infor-
macjach przekazanych przez was i przez innych, obliczyliśmy, że będziecie mieli
dziewięć sekund zapasu. Lekkie nachylenie umożliwi wam rozwinięcie maksy-
malnej szybkości nad wysokotechnologicznymi sześciokątami. Dokładnie piono-
wy start jest niemożliwy z powodu konstrukcji statku. To mogłoby narazić was na
niebezpieczeństwo niestabilnego lotu na dużych wysokościach i doprowadzić do
tego, że na moment znalezlibyście się po złej strome granicy. Jakakolwiek awa-
ria napędu podczas startu pociągnęłaby za sobą brak dostatecznej prędkości, by
wyrwać się spod wpływu Studni, zanim normalna rotacja przeprowadzi was nad
półtechnologicznym Esewod albo nietechnologicznym Slublika. Wy ze wszyst-
kich stworzeń najlepiej powinniście wiedzieć, co może to oznaczać.
Julin kiwnął głową ze zrozumieniem. On i Trelig uciekli z Nowych Pompejów
w przebraniu, by uniknąć śmierci z rąk gwardzistów Treliga i niewolników nało-
gu, którzy na widok obcego sektora wszechświata, uzmysłowili sobie, że umrą,
gdy zostaną pozbawieni swojej codziennej racji gąbki. Trelig i Julin popełnili taki
sam błąd, jaki dzień wcześniej popełniła Mavra Chang: obniżyli nadmiernie lot
nad Zwiatem Studni, wskutek czego technologiczne ograniczenia sześciokątów
wzięły górę, a oni spadli na powierzchnię.
Statek Mavry Chang rozbił się na Południu. Próby odzyskania! sekcji rakie-
ty zwłaszcza modułu napędowego stały się powodem wybuchu Wojen Stud-
ni, którym położyło kres zniszczenie silników w kraterze wulkanicznym w górach
Gedemondas. Pojazd Julina był mniejszy. Wykorzystywano go przeważnie do ob-
sługi wewnątrz systemu, mógł latać w atmosferze, posiadał składane skrzydła i
był tak skonstruowany, że niełatwo ulegał rozbiciu. Julinowi wspólnie z Treligiem
udało się sprowadzić go bez pomocy silników na ziemię w Uchjin.
Jesteście pewni tych wyliczeń? z obawą w głosie zapytał Julin. To
znaczy, absolutnie pewni? Ktokolwiek znajdzie się na tym statku, będzie dyspo-
nował jednym i tylko jednym podejściem.
Tak, jesteśmy zapewnił go Bozog. Mamy niezależne kanały komuni-
kacyjne i wiemy o tym pojezdzie tyle samo, co konstruktor. Jedynie brak dwóch
kluczowych minerałów w całym Zwiecie Studni przeszkodził nam w skonstru-
owaniu naszego własnego napędu i uniemożliwił wybudowanie własnego statku.
Zadziwiające wtrąciła Mavra. Czy ten niedobór nie jest przypadkiem
umyślny?
Prawdopodobnie. To nie ma znaczenia odpowiedział Bozog. Faktem
jest, że nic, co do tej pory odkryto w Zwiecie Studni, nie napędzi silnika, nadając
mu dostateczną początkową i trwałą moc do pokonania wpływu Studni. Można
163
by powiedzieć, że wiemy, jak coś takiego zbudować, ale po prostu nie jesteśmy w
stanie tego zrobić.
Zaprowadzono ich do dużego graniastego budynku, który okazał się konwen-
cjonalną śluzą powietrzną. Wewnątrz znajdowały się bardzo wygodnie urządzone
apartamenty, wyposażone w garderoby, regulowane światła oraz interkom, łączą-
cy z kompleksem kontrolnym startów Bozogów i z biurem dyrektora projektu.
Budynek-śluzę wypełniono powietrzem atmosferycznym z Południa, o tempe-
raturze dwudziestu stopni Celsjusza, ku wygodzie wszystkich zainteresowanych.
Na Bozogach różnice atmosferyczne zdawały się nie robić żadnego wrażenia.
Z łatwością przystosowujemy się do życia wyjaśnił Bozog. Ogólnie
mówiąc, nie możemy znieść obecności niektórych śmiercionośnych gazów, lecz
żadnego z nich nie ma w waszej atmosferze. Wybaczcie, proszę, że nie będę roz-
wodził się nad tym, jakie gazy oraz inne substancje nie przypadają nam do gustu.
To było oczywiście zrozumiałe. Nie można dawać potencjalnemu nieprzyja-
cielowi śmiertelnej broni do ręki.
Jak zatem oddychacie? zapytał zafascynowany Joshi.
My nie oddychamy, nie w waszym rozumieniu tego słowa odpowie-
działo stworzenie. Potrzebne nam gazy pobieramy z pożywieniem. W zjadanej
przez nas skale jest tyle samo gazów, co w czymkolwiek innym. Po prostu nie
potrzebujemy bez przerwy oddychać.
Kiedy zostali sami, z wdzięcznością uwolnili się od swoich skafandrów. Tor-
shind, który nie miał takich problemów, opuścił swojego krystalicznego kraba i
szybko zbadał otoczenie.
Nie ma zamków powiedział. Mnóstwo urządzeń podsłuchowych,
oczywiście, ale nie znajduję niczego, co mogłoby nam zagrozić. Według mnie,
jeśli Bozogowie zachowają neutralność i nie ostrzegą naszych rywali, będziemy
mogli zaskoczyć ich wkrótce po wejściu do śluzy.
Yugash wykorzystał swoje krystaliczne macki, by z grubsza wyrysować roz-
kład piętra. Wooley zbadała szkic krytycznym spojrzeniem.
Nie zgadzam się. Widzę zbyt duże niebezpieczeństwo trafienia któregoś z
Bozogów, a na to nie możemy sobie pozwolić. Nie, ta druga komnata naprzeciw
jest oczywiście przeznaczona dla nich. Proponuję, abyśmy pozwolili im wejść,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]