[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bicepsy.
Boże, ależ on jest wspaniały, zauważyła niechętnie. W dodatku
niesamowicie mnie rozprasza. Zamknęła oczy, pragnąc skupić się na pytaniu.
- Jesteś Jonah Alexander, brat Erica?
- Tak. Skróciłem sobie imię, żebyś się nie połapała.
Zdążyła się tego domyślić, lecz wstrząsnęło nią to bezpośrednie
wyznanie. Opadła na krzesło i przypatrywała się Jonahowi z niedowierzaniem.
- Dlaczego?
- Zgadnij - uśmiechnął się cynicznie.
Kiedy tak stoi przede mną prawie nagi? Nie ma mowy.
- Może byś się ubrał? - zasugerowała nieśmiało.
- Oczywiście - odparł rozbawiony. - Jak tylko dostarczą mi ubranie ze
sklepu. Zapomniałaś? Nie mam bagażu.
Pochyliła głowę, starając się na niego nie patrzeć.
- Nadal nic nie rozumiem - szepnęła.
- Co sprawia ci szczególną trudność?
Dosłyszała w jego głosie drwinę i to ją rozwścieczyło.
- O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego byłeś na Balu Kopciuszka?
Czemu się ze mną ożeniłeś?
Nagła myśl sprawiła, że poderwała gwałtownie głowę.
- Czy jesteśmy legalnym małżeństwem?
- Jak najbardziej.
- Ale posłużyłeś się fałszywym imieniem.
- Jeśli pofatygowałabyś się, by spojrzeć na świadectwo ślubu, ujrzałabyś
tam imię Jonah figurujące w pełnym brzmieniu. Wtedy łatwo mogłabyś
skojarzyć mnie z Erikiem.
- Ale wówczas nie wyszłabym za ciebie.
- Nie wątpię.
- W dalszym ciągu nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Przeciągnął dłonią po ciemniejszej od reszty twarzy szczęce i Nikki
przypomniała sobie ten jego jednodniowy zarost ocierający się o jej szyję.
Delikatny ból zmieszał się z głęboką przyjemnością. Efekt był elektryzujący. A
gdyby tak poczuła dotyk jego zarostu na piersiach? Na samą myśl zrobiło się jej
gorąco. Zacisnęła pięści, próbując się opanować.
- Słucham - warknęła.
Wzruszył ramionami.
- Przyjechałem na ten bal, by powstrzymać cię od poślubienia Erica.
- Co? Wcale nie miałam zamiaru&
- Teraz to wiem.
- Ale ubiegłej nocy& - zaczęła się domyślać.
- Nie, przynajmniej do chwili naszej dłuższej pogawędki.
- Tej w ogrodzie& - Jego zachowanie ubiegłej nocy stało się zrozumiałe.
- To dlatego zadawałeś mi dziwne pytania i starałeś się wysondować, kto ma
być panem młodym. Nie rozumiałeś, w jakim celu organizowany jest ten bal.
- Absolutnie - przyznał.
- Po co, twoim zdaniem, tam się znalazłam?
- %7łeby spotkać się z Erikiem.
- Nie mogę w to uwierzyć - mruknęła, łapiąc się za głowę.
- Dowody były niepodważalne - wyjaśnił bez cienia skruchy. - Zwłaszcza
gdy dowiedziałem się, że ty i Erie polecieliście do Nevady w sprawach
International Investment.
- Nie prowadzimy tu żadnych interesów - odparła odruchowo.
- Jestem tego świadom - powiedział i dodał: - Podobnie jak cały nasz
personel.
Nikki nie potrafiła ukryć przerażenia. Najwidoczniej Eric jej poszukiwał,
a to dało ludziom do myślenia, nie licząc zwykłych plotek.
- Ale nie podróżowaliśmy razem - zaprotestowała. - Nie miałam pojęcia,
że Eric podąża za mną aż do chwili, kiedy pojawił się na balu.
- Najważniejsze było to, że oboje polecieliście do Nevady i mieliście
rezerwację w tym samym hotelu. Tymczasem już krążyła plotka o waszym
romansie. W tym przypadku dwa plus dwa wynosiło pięć, lecz postronny
obserwator nie miał tu żadnych wątpliwości.
- Szybko wyciągasz wnioski.
- Naprawdę? Nie zapominaj o drobnym szczególe, jakim był Bal
Kopciuszka. Z informacji, jakie uzyskałem na jego temat, wynikało, że jest to
uroczystość, podczas której zakochane pary biorą ślub. Kiedy zadzwoniłem do
"Grand Hotelu", potwierdzono mi, że większość gości wybiera się na ten bal.
Też chciałem dostać tu pokój, ale wszystkie były już pozajmowane.
- Skąd dowiedziałeś się o Balu Kopciuszka? - Spojrzała na niego
podejrzliwie.
- Zostawiłaś ogłoszenie na biurku.
- Przeszukiwałeś moje biurko? - oburzyła się.
- Jeśli spodziewasz się przeprosin, to się ich nie doczekasz. Miałem
zadanie do wykonania i zrobiłem to.
- Więc przyleciałeś do Nevady w przekonaniu, że ja i Erie zamierzamy się
pobrać, a ty nas powstrzymasz. Czemu? Cóż to byłaby za różnica, gdybym
wyszła za twojego brata?
- Nie licząc tego, że udawałaś mężatkę i jesteś od niego o kilka lat
starsza?
- Tak, nie licząc tego - mruknęła.
- Wasz& związek zaczął przeszkadzać wam w pracy. Sama przyznałaś to
wczoraj. Jak sądzisz, czemu Loren wezwał mnie z Europy?
- To Sandersowie, twoi rodzice, wiedzą? - przestraszyła się.
- Wiedzą, a raczej wiedzieli, że Eric ma romans ze starszą, zamężną
kobietą. Plotki na ten temat krążą po całej firmie. W dodatku omal nie
straciliście rachunku Dearfielda.
- No, nie!
- Tak, tak - odparł brutalnie. - Poradziłem im cię wylać. Gdyby nie to, że
nominowano cię do nagrody Lawrence J. Baumana, już byś u nas nie pracowała.
- Dlaczego? - spytała. - Bo śmiałam spodobać się synowi szefa?
- Nie, bo pozwoliłaś, aby twoje prywatne życie kolidowało z pracą.
- Zatem Jonah Alexander, ostatnia deska ratunku, wybitny finansista i
były zdobywca nagrody LJB przybył na odsiecz. Zgadza się? - Nie próbowała
ukryć ironicznego tonu.
- Tak jest.
- A rozwiązaniem problemu było poślubienie mnie?
- Nie od razu. To ty uznałaś ślub za sposób na kłopoty. Jedynie ci w tym
pomogłem.
- Dlaczego?
- A jakie miałem wyjście? - Po raz pierwszy dosłyszała w jego głosie
gniew. - Nie mogłem wyperswadować ci pomysłu z małżeństwem ani znalezć
odpowiedniego męża. Potem pojawił się Eric i mogłem albo ożenić się z tobą,
albo zdemaskować twoje kłamstwa. - Podszedł do niej z ponurą miną. - Proszę
mi jednak wierzyć, pani Alexander, że gdybym nie uważał, że ujawnienie
prawdy może zaszkodzić opinii International Investment, rzuciłbym panią na
pożarcie.
- Musiałam coś zrobić z Erikiem - broniła się.
- Nie musiałaś kłamać. Jeżeli w życiu prywatnym podejmujesz takie
głupie decyzje, zastanawiam się, jak postępujesz w pracy.
To bardzo ją zabolało.
- Moja praca jest bez zarzutu!
- Oprócz rachunku Dearfielda. O reszcie dowiemy się w swoim czasie.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że zamierzam przeanalizować twoje posunięcia z ostatniego roku
i jeśli coś wygrzebię, to nie pomoże ci żadna nominacja i wylecisz z pracy.
Zerwała się na równe nogi. Zacisnęła pięści.
- Skoro tak uważasz, to czemu ożeniłeś się ze mną?
- Myślisz, że dla przyjemności? - Wściekłość rozpaliła w jego oczach
złote płomienie. - Nasze małżeństwo jest niewygodnym sposobem wybrnięcia z
niezręcznej sytuacji. Ty zaś, moja przypadkowa żono, jesteś jedynie
tymczasową niedogodnością.
- Jak śmiesz&
- Och, daruj sobie te dąsy - parsknął. - Wykorzystałaś mnie z równym
brakiem skrupułów, jak i ja ciebie. Przecież przyznałaś, że nie chodzi jedynie o
Erica, lecz również o pewne kłopoty natury osobistej.
Ta uwaga ostudziła ją. Jak mogła zapomnieć o Kriście i Keli.
- Tak - przyznała. Gniew przeszedł jej równie szybko, jak się rozpalił.
- Cóż, przynajmniej Eric przestał już być problemem.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Nie będzie bruzdził - wyjaśnił Jonah. - Po tym, co widział dziś rano, nie
tylko nie będzie wątpił, że jesteśmy małżeństwem, lecz uwierzy, że łączy nas
namiętne uczucie. O ile go znam, będzie wściekły, że nie powiedzieliśmy mu
prawdy. Jednak wszelkie uczucia, jakie do ciebie żywił, szybko mu przejdą.
Odwróciła się tyłem do niego. Nigdy nie chciała skrzywdzić Erica, a
jedynie znalezć wyjście z niezręcznej sytuacji. Niestety, wszystko, co robiła,
tylko ją pogarszało.
- Jak mu wyjaśnimy nasz związek?
- Powiemy, że zaręczyliśmy się przed moim wyjazdem do Londynu, a
pobraliśmy podczas jednego z moich wypadów do Stanów. Utrzymywaliśmy to
w tajemnicy, bo nie chcieliśmy, by szkodziło to twojej pozycji w pracy - rzekł z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl