[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kuli zamyślił się na chwilę, a potem rzekł:
- Czy potrafisz przywoływać demony?
-Tak. Potrafię przywołać demona bardziej dzikiego, niż jakikolwiek pochodzący z krainy
duchów... porażając twą twarz.
Kuli wzdrygnął się, a potem pokiwał głową.
-A martwi, czy potrafisz rozmawiać z martwymi?
-Zawsze rozmawiałem z martwymi... tak jak i teraz. Zmierć zaczyna się w dniu urodzin. Każdy
człowiek zaczyna umierać, kiedy się rodzi. Jesteś martwy, królu Kullu, ponieważ urodziłeś się.
-Ale ty, ty jesteś starszy niż ludzie. Czy czarodzieje nigdy nie umierają?
-Ludzie umierają wtedy, kiedy nadejdzie ich czas. Nie wcześniej i nie pózniej. Mój jeszcze nie
nadszedł.
Kuli zastanowił się nad tą odpowiedzią.
-A więc wygląda na to, że największy czarodziej Yalusji jest niczym więcej niż zwyczajny
człowiek. Wystrychnięto mnie na dudka.
Tuzun Thune pokręcił głową.
- Ludzie są niczym więcej, tylko ludzmi. A najwięksi spośród nich to ci, którzy najszybciej
nauczÄ… siÄ™ najprostszych rzeczy. Nie, spojrzyj w moje lustra, Kullu.
Sufit był wieloma lustrami i ściany były lustrami; wszystko wspaniale połączone. Wiele luster
o różnych kształtach i wielkościach.
- Lustra są światem, Kullu - zadudnił głos czarodzieja. - Spojrzyj w moje lustra i naucz się
mądrości.
Kuli wybrał losowo jedno i spojrzał w nie uważnie. Lustra z przeciwległej ściany odbijały się
w tym, w które spój rżał, i odbijały inne... Wydawało mu się, że patrzy w dół długiego, jasnego
korytarza stworzonego z luster. Daleko w tym korytarzu widać było malutką figurkę. Kuli przyglądał
się na tyle długo, by stwierdzić, iż jest to bez wątpienia odbicie jego postaci. Patrzył i dziwne
uczucie zadowolenia spłynęło na niego. Zdawało mu się, że ta mała figurka jest prawdziwym Kullem,
posiadającym właściwą wielkość. Odsunął się więc i stanął przed innym lustrem.
-Przypatrz się lepiej, Kullu. To jest lustro przeszłości -usłyszał słowa czarodzieja.
Szare mgły przysłaniały widok, wielkie kłęby chmur, wciąż zmieniające kształt, ciągle niestałe
jak duchy wielkiej rzeki. Przez te mgły Kuli dojrzał szybkie, przemijające wizje dziwów i
przerażenia. Stworzenia i ludzie poruszali się nie mając do końca kształtów ani ludzi, ani stworzeń.
Wielkie, egzotyczne kwiaty pojawiały się we wszechobecnej szarości. Wysokie, tropikalne drzewa
górowały nad śmierdzącymi bagnami. Monstra o ciałach gadów tarzały się tam i ryczały. Niebo było
pełne latających smoków, a niespokojne, wypełnione skałami morza bez końca przemierzały
stworzenia wychodzące co pewien czas na muliste plaże. Nie widać było jeszcze ludzi, bowiem
ludzkość była wtedy snem bogów. Obca była kształtom zmor pełzającym przez hałaśliwe dżungle.
Kuli widział bitwy i zabójstwa, a także pełną lęku miłość. Zmierć szła ręka w rękę z %7łyciem. Wąskie
plaże pełne ryczących monstrów i niesamowitych kształtów, majaczyły przez kurtynę padającego
strumieniami deszczu.
- To jest lustro przyszłości. Kuli patrzył w milczeniu.
- Cóż widzisz?
- Dziwny świat - odparł poważnie Kuli. - Siedem Imperiów rozpadło się w pył i zostało
zapomniane. Niespokojne, zielone fale huczą od wieków dziesiątki metrów ponad wzgórzami
Atlantydy. Góry Zachodniej Lemurii są wyspami na nieznanym oceanie. Dziwni dzikusi opanowali
stare i nowe lądy. Pojawili się znikąd i splugawili odwieczne relikwie. Yalusja zniknęła wraz ze
wszystkimi obecnymi narodami. Jutrzejsze dni należą do obcych. Oni zupełnie nic o nas nie wiedzą.
- Czas kroczy do przodu - powiedział spokojnie Tuzun Thune. - My żyjemy dzisiaj, dlaczegóż
mamy martwić się dniem wczorajszym lub jutrzejszym? Koło obraca się, a narody powstają i giną,
świat zmienia się. Czas powraca do stanu dzikości, by zmienić się w wieki cywilizacji. Przed
Atlantydą była Yalusja, przed Yalusją Stare Rasy. Tak, my także, gdy pojawiliśmy się, stąpaliśmy po
ramionach zaginionych w pamięci plemion. Ty, który przybyłeś z zielonych, oceanicznych wzgórz
Atlantydy i zdobyłeś starożytną koronę Yalusji, myślisz że moje plemię jest stare. My panowaliśmy
nad tymi ziemiami zanim Yalusyjczycy przybyli ze wschodu, w czasach zanim pojawili siÄ™ ludzie w
krainach na oceanie. Lecz ludzie byli już tutaj, gdy Stare Plemiona przybyły ze zniszczonych krajów.
Ludzie przed Ludzmi, plemiona przed plemionami. Narody przemijały i zostawały zapomniane, bo
takie jest przeznaczenie ludzkości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl