[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się w pani choć iskierka matczynego uczucia, musi pani przyznać, że po-
stąpiłem słusznie oddając pannę Rottmann pod opiekę ojca.
LR
T
Jutro oboje wyjadÄ… parowcem  Germania" z Brazylii i powinna pani siÄ™
cieszyć, że córka uniknie niebezpieczeństw, które jej grożą z powodu spad-
ku zapisanego w testamencie.
Tutaj nie ma miejsca dla Felicji, señora! Pani nie potrafi zapewnić jej bez-
pieczeństwa, bo jak inaczej ocenić fakt, że chcąc odciąć córkę od ojca, z
którym jest uczuciowo bardzo związana, nie zatroszczyła się pani o nią jak
należy. Drobnym usprawiedliwieniem może być to, że pani nie znała do-
kładnych planów męża.
Proszę pamiętać, że Felicja tęskniła za matką, bo wyobrażała sobie panią
zupełnie inaczej, a gdy okazało się, że zamiast matki spotkała światową
damę, która córkę traktuje jak zabawkę i ponad jej głową kokietuje mło-
dych mężczyzn, ta tęsknota wygasła.
Ma pani ostatniÄ… szansÄ™ uratowania swojej twarzy, señora. Jeżeli zależy pa-
ni na opinii córki, to powinna pani przed wyjazdem z nią porozmawiać i
wyjaśnić jak prawdziwa matka, że z nikczemnym planem porwania jej nie
miała nic wspólnego. W ten sposób Felicja przynajmniej nie będzie miała
do pani żalu.
Elwira siedziała jak skamieniała. Nie ośmieliła się przerwać Malteckowi
choć wielokrotnie miała ochotę to zrobić. Nikt jeszcze w życiu nie ośmielił
się mówić do niej takim tonem, i to ją zupełnie sparaliżowało, ale jednocze-
śnie zrobiło piorunujące wrażenie.
 Nie chciałam skrzywdzić mojego dziecka! Na Boga, nie wiedziałam, że
to może być niebezpieczne... Chciałam zatrzymać Felicję przy sobie i tylko
dlatego zgodziłam się na ukrycie jej przed ojcem. Zapewniano mnie, że
włos nie spadnie jej z głowy...
 Trzeba zawsze liczyć siÄ™ z konsekwencjami, señora.
Westchnęła ciężko.
 Rzeczywiście. Na początku zgodziłam się, aby Affonso starał się o rękę
Felicji, bo myślałam, że w ten sposób zatrzymam ją w Brazylii. Uważałam
LR
T
Affonsa za uczciwego człowieka, a jak widać, zawiodłam się na nim... Je-
stem przecież matką, kocham Felicję, może nieumiejętnie, ale skrzywdzić
bym jej nie pozwoliła!
Za dużo myślałam tylko o sobie, ale cóż, tak zostałam wychowana. Rodzice
ubóstwiali mnie i spełniali wszystkie moje zachcianki... Inni ludzie zresztą
też mi schlebiali i dlatego jestem taka, jaka jestem. Ale że jestem matką, to
czujÄ™ dopiero teraz, wyraznie, jak nigdy dotÄ…d!
Busso popatrzył na nią zdumiony, bo pierwszy raz usłyszał ją mówiącą
poważnym tonem.
 Serce podpowie pani, co robić dalej, Señora. UważaÅ‚em za swój obo-
wiązek powiedzieć pani prawdę, a teraz proszę pozwolić, że się pożegnam.
 Chwileczkę!  zerwała się.  Proszę zaczekać, pojadę z panem. Musi
mi pan umożliwić spotkanie z córką, nawet w pańskiej obecności, jeżeli mi
pan nie dowierza. Z ojcem wolałabym się nie widzieć. Chcę pożegnać się z
Felicją i zapewnić ją, że z tym, co ją dziś spotkało, nie miałam nic wspól-
nego.
Spojrzał na zegarek  nie było za pózno.
 Zdąży siÄ™ pani przebrać, señora? Felicja nie uwierzy, że coÅ› siÄ™ zmieni-
ło, jeżeli zobaczy panią w tym wyzywającym stroju.
Popatrzyła zaskoczona, ale zrozumiała, o co mu chodzi. Spojrzała odru-
chowo w lustro i pierwszy raz musiała przyznać, że szminka i puder zrobiły
z jej twarzy koszmarną maskę. Zawstydziła się.
 Za dziesięć minut będę gotowa, chyba zdążymy na pociąg?  nie cze-
kając na odpowiedz wybiegła z pokoju.
Busso usiadł i zaczął myśleć o Felicji. To dla niej odważył się przyjechać
do Elwiry i wygarnąć jej całą prawdę. Dużo go to kosztowało, ale dla uko-
chanej dziewczyny gotów był zrobić wszystko. Chciał uratować dla niej
LR
T
choć odrobinę matczynego serca, za którym tak tęskniła, a którego, nieste-
ty, u Elwiry nie znalazła.
Po kilku minutach Elwira wróciła, odmieniona nie do poznania. Bez maki-
jażu, w czarnej jedwabnej sukni, ale bez błyszczącej biżuterii; na palcach
ani śladu po kosztownych pierścieniach. Czarne, wyraziste oczy patrzyły na
Bussa bez cienia kokieterii. Bez słowa podał jej ciemny jedwabny płaszcz i
nałożył na ramiona.
Pepita ze zdumieniem kręciła głową, gdy jej pani poprosiła o czarny koron-
kowy szal, który zarzuciła sobie na głowę.
Wyglądała w tym stroju bardzo naturalnie i jakoś dostojnie. Busso ukłonił
się i podał jej ramię. Wyszli bez słowa, nie odzywali się też w drodze do
dworca ani potem, siedząc w pociągu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl