[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krzątającym się w autodomu. Stał z obnażonym torsem
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 231
i wydawał się w ogóle nie przejmować ani chaosem, ani
chÅ‚odem, który sÄ…czyÅ‚ siÄ™ z dworu przez cienkie, meta­
lowe ścianki.
- Powinniśmy stąd wyjść - powiedział cicho. -
Niech policja bierze siÄ™ do pracy.
Page wbiła wzrok w kredowobiałą twarz Gabe'a.
- Obiecałam mu, że go nie opuszczę.
- Po prostu wyjdziemy na zewnątrz - zapewnił ją
Blake. - Prawdopodobnie bÄ™dzie mogÅ‚a pani jechać ra­
zem z mężem ambulansem, tylko sanitariusze muszą go
przygotować do transportu.
Spojrzała na detektywa załzawionymi oczami. Był
zmaltretowany, miaÅ‚ rany i siniaki, i niewÄ…tpliwie bar­
dzo cierpiaÅ‚, ale w tej chwili zdawaÅ‚ siÄ™ troszczyć wy­
Å‚Ä…cznie o niÄ….
- Widział go pan, Blake? Jak pan uważa, wydobrzeje?
Nie spodobał jej się błysk wahania, który zobaczyła
w jego oczach. Zaraz jednak detektyw przywołał na
wargi wymuszony uśmiech i skinął głową.
- Na pewno.
- Gdyby zostaÅ‚ w Austin, nigdy by do tego nie do­
szło - wyszlochała. - Nic by mu tam nie groziło.
- Widziałem go w Austin - powiedział Blake. - To
byÅ‚ najbardziej zrozpaczony facet, jakiego w życiu spot­
kaÅ‚em. Nie byÅ‚o takiej siÅ‚y na ziemi, która powstrzyma­
Å‚aby go przed odnalezieniem pani, Page. I na pewno nie
przeszedł tego wszystkiego tylko po to, żeby teraz panią
zostawić. Przetrzyma i to.
23 2 NE UCIEKAJ PRZEDE MN
Page popatrzyła, jak sanitariusze ostrożnie układają
Gabe'a na wÄ…skich noszach, i pozwoliÅ‚a Blake'owi wy­
prowadzić się na dwór. Policjanci bez przerwy kręcili się
przy nich i zadawali pytania, ale Blake niezÅ‚omnie od­
pierał ich ataki, obiecując złożyć zeznania pózniej.
Wingate'a zabrano, by i jemu opatrzyć rany. Page nie
wiedziała, co się z nim dalej stanie, ale nieszczególnie ją
to obchodziło.
Myślała wyłącznie o swoim mężu... tak samo jak
przez dwa i pół roku, spędzone z dała od niego.
EPILOG
Gabe wjechaÅ‚ półciężarówkÄ… do garażu z dwoma sta­
nowiskami, który miał teraz przy wymarzonym domu
z trzema sypialniami. Z zadowoleniem skinął głową,
widzÄ…c kasztanowy mikrobusik zaparkowany na swoim
miejscu. Choć od pamiętnych wydarzeń minęło wiele
czasu, wciąż jednak widok mikrobusiku sprawiał mu
nie tylko przyjemność, lecz również ulgę.
Wysiadł z samochodu i sięgnął po podłużne, białe
pudło, leżące na siedzeniu obok kierowcy. Gdy wsunął
je pod pachÄ™, poczuÅ‚ różany aromat. KupiÅ‚ tuzin wspa­
niałych róż w odcieniu truskawkowym.
Obchodzili piątą rocznicę ich ślubu, choć mieszkali
ze sobą dopiero od ponad dwóch lat. Mieli oczywiście
swoje problemy, jak wszystkie małżeństwa, lecz mimo
to Gabe uważał się za bardzo szczęśliwego człowieka.
Przy drzwiach powitał go miauknięciem szary kocur
i otarł mu się o kostki.
- Cześć, Junior - mruknął Gabe, schylając się, żeby
podrapać kota za uchem. Przyniósł go do domu kilka
tygodni po ich powrocie ze Springfield. Ku jego kon­
sternacji, Page natychmiast wybuchnęła płaczem. Do-
2 3 4 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
piero po chwili wyjaśniła mu, że wzruszył ją swoją
troskliwością. Nazwała kota Kolesiem Juniorem, choć
wołano go, używając drugiego.
- Gdzie jest Page? - spytał kota.
Jakby w odpowiedzi Junior ziewnął i leniwie ruszył
w stronÄ™ ich ulubionego pokoiku.
Page siedziała po turecku na dywanie. Powitała go
promiennym uśmiechem.
On również uśmiechnął się do niej, uradowany, że
cień smutku na dobre znikł z jej błękitnych oczu.
Przez pewien czas Page dręczyły koszmary. Opuściły
ją jednak w końcu, przekonała się bowiem, że gdy ją
budzÄ…, zawsze leży obok niej Gabe, który może jÄ… po­
cieszyć.
Gabe pochylił się nad żoną i czule pocałował ją
w usta. Och, jak lubił jej smak i zapach.
- Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy
- powiedział, gdy wreszcie Page niechętnie przerwała
pocałunek, by zaczerpnąć powietrza.
Podał jej pudło z różami. Ledwie mógł się doczekać,
kiedy Page otworzy kopertÄ™ z prezentem, który zamie­
rzał dać jej po kolacji. Były to lotnicze bilety na Hawaje,
gdzie Gabe zarezerwowaÅ‚ apartament w piÄ™ciogwiazd­
kowym hotelu w Maui.
DÅ‚ugo oszczÄ™dzaÅ‚, żeby Page miaÅ‚a wreszcie pra­
wdziwy miodowy miesiÄ…c.
- Och, Gabe, dziękuję - szepnęła z przejęciem, od-
pakowując róże. - Jakie piękne! Kocham cię.
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 235
- Ja też cię kocham - odpowiedział natychmiast.
A potem spojrzaÅ‚ na półroczne niemowlÄ™, które leża­
ło na wznak obok Page i usiłowało chwycić znajdujący
siÄ™ kuszÄ…co blisko ogon Juniora. Gabe wziÄ…Å‚ syna na
ręce. Stephen Blake Conroy zapiszczał z zachwytu, gdy
tata połaskotał go w brzuszek.
Gabe'owi w ogóle nie przeszkadzało, że syn pojedzie
razem z nimi na Hawaje. Wiedział, że i Page nie będzie
miała nic przeciwko temu.
Wprawdzie siostra Gabe'a zaofiarowała się, że
wezmie małego do siebie na czas ich nieobecności, ale
Gabe uprzejmie jej podziÄ™kowaÅ‚ za dobre chÄ™ci. WyjaÅ›­
nił nieco wstydliwie, że bardzo lubi, gdy rodzina jest
razem. Przypuszczał, że któregoś dnia będą chcieli mieć
z Page kilka dni tylko dla siebie, na razie jednak rozko­
szował się urokami życia we troje. A właściwie we
czworo, jeśli wliczyć w to również kota.
MusnÄ…Å‚ wargami niewiarygodnie miÄ™kki policzek sy­
na. A potem objął i przytulił żonę. %7łycie jest piękne, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl