[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naszemu obopólnemu zadowoleniu, nieprawdaż?
Zimny wzrok znowu spoczął na Dianie i Isabella dodała:
 Nie może pani zapominać, że Paul należy do mnie.
 Obawiam się, że nie uwzględniła pani kilku faktów 
odpowiedziała spokojnie Diana.  Nasze małżeństwo nie będzie
mogło zostać unieważnione.  Myśl o zdradzeniu przed tą
kobietą najintymniejszych przeżyć wydawała się Dianie
odrażająca, ale nie wiedziała w jaki inny sposób może jej
wytłumaczyć, że Paul był jej prawdziwym mężem.
 Pani żartuje  zaatakowała Isabella. Wyzywająca twarz
zaczerwieniła się z podniecenia.  Nie jest pani typem kobiety,
101
ewa7775 - malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
który podoba się Paulowi. Nie może pani oczekiwać, że uwierzę
w to kłamstwo.
 Czy rzeczywiście wie pani tak dobrze, jaki jest  typ
Paula?  zapytała Diana.  Zdaje się, że to ja go reprezentuję,
skoro zostałam jego żoną. Wcale nie muszę pani okłamywać.
 Może i tak. Paul bywa czasami bardzo namiętny. Na
pewno nie odmówi sobie tego, co mu się ofiarowuje z taką
natarczywością.  Isabella roześmiała się ironicznie.
 Nie mam ochoty dłużej z panią rozmawiać, panno
Dupree. Czy zechce pani opuścić mój dom?  Diana podniosła
siÄ™.
Isabella nie ruszała się jednak z miejsca. Zciągnęła usta w
ironicznym grymasie i przyglądała się Dianie spod
przymkniętych powiek.
 A więc twierdzi pani, że jest dla Paula czymś więcej niż
tylko przelotną przygodą? Chyba będę musiała to sprawdzić.
Zdaje się, że nie widział innego sposobu, aby wejść w
posiadanie tego domu. No to mu się udało.
Diana była zła na samą siebie, że nie powstrzymała się od
pytania:
 Co... co to ma znaczyć?
 Nie chce mi pani chyba powiedzieć, że nie zna pełnego
nazwiska swego męża? Paul nazywa się Henri Jean Paul Andre
Dubois. Niech pani nie opowiada, że tego nie wiedziała! Nie?
Biedactwo...
Isabella uśmiechnęła się zadowolona stwierdzając, że Diana
zastygła zdumiona.
102
ewa7775 - malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
 No to teraz zrozumiała pani, że Paulowi chodziło
wyłącznie o dom, nieprawdaż? Nawet jeżeli przez jakiś czas
musiał grać rolę kochającego małżonka.
 Proszę natychmiast opuścić mój dom!  krzyknęła
wściekła Diana.
 Oczywiście, moja droga. Nie mamy sobie już nic do
powiedzenia. Uważam jednak, że Paul postąpił lekkomyślnie,
nie mówiąc pani prawdy. Chyba że...  Isabella przerwała
widząc, że dłonie Diany zwijają się w pięści. Chwyciła torebkę i
rękawiczki, i wreszcie podeszła do drzwi.
Diana opadła na fotelu i nie poruszała się. Jej twarz zbladła
i zesztywniała, jakby była wyciosana z marmuru. Nawet ryk
zapalonego silnika nie obudził jej z odrętwienia.
Siedziała nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w ścianę.
Okłamał mnie, wykorzystał w swojej podłej grze!  krzyczał
wewnętrzny głos. A więc to wszystko były tylko pozory!
Teraz znała całą prawdę!
Podniosła się niezgrabnie z fotela. Resztką sił dowlokła się
do sypialni.
Zatrzymała się na chwilę przy drzwiach, starając się
opanować drżenie kolan.
Przeszła do łazienki i opłukała sobie twarz zimną wodą. To
ją trochę otrzezwiło. Odzyskała zdolność logicznego myślenia,
ale zdawało się jej, że jej dusza zamarła.
To, czego dowiedziała się od Isabelli Dupree sprawiło, że
postanowiła utrzymać fermę za wszelką cenę i dokładnie
wypełnić warunki zapisane w testamencie.
103
ewa7775 - malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Pobije Paula Andre jego własną bronią! Nawet jeden
kamień tego domu nie będzie nigdy do niego należał.
Zadzwoniła na Berthę Smith. Gospodyni pojawiła się kilka
minut pózniej i z przerażeniem wysłuchała poleceń swojej pani.
 Ależ... ależ pani Diano...  wyjąkała zaskoczona.
 Proszę zrobić, co pani poleciłam  i to natychmiast. A
potem proszę zamknąć drzwi na klucz!  rozkazała Diana.
Zmęczona potarła oczy i czoło.
 Tak, pani Diano  odparła gospodyni.  Ale już teraz
mogę pani powiedzieć, że w domu rozpęta się piekło, kiedy pan
Paul się o tym dowie.  Wytrącona z równowagi potrząsała
głową opuszczając pokój.
Diana leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Jej oczy były
opuchnięte od płaczu.
Nie dostrzegła niczego, nie słyszała niczego i niczego nie
czuła. Czekała, aż wróci Paul.
Minęły dwie godziny zanim usłyszała znajome kroki w
sąsiednim pokoju. Podniosła się, przygotowując się
wewnętrznie na rozmowę, którą miała z nim przeprowadzić.
Słyszała jak Paul na próżno szarpał drzwi łączące ich
pokoje. Były one jednak zamknięte na klucz. W końcu
zrezygnował i wyszedł na korytarz.
Zapukał cicho. Diana zesztywniała.
 Diana?  zapytał głębokim głosem.  Jesteś tam?
Serce jej rozdarło się w bólu, kiedy usłyszała czułość w jego
głosie. Jednak zacisnęła usta i nie odpowiadała.
104
ewa7775 - malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Jej największym pragnieniem było rzucić mu się w
ramiona, aby w nich zapomnieć o cierpieniu zadanym przez
lsabellÄ™ Dupree.
Powiedziała sobie jednak energicznie, że każde czułe słowo
Paula było kłamstwem. W oczach pojawiły się łzy, które otarła
zdecydowanym ruchem.
Wyprostowała plecy i zawołała:
 Wejdz, Paul!
 Cześć, kochanie. Mam nadzieję, że ci nie przesz-
kadzam. Ale drzwi wewnętrzne były zamknięte i ...
Przerwał, aby się jej przyjrzeć. Diana stała bez ruchu na
środku pokoju, przybrawszy obronną postawę.
 Drzwi są zamknięte na klucz  wyjaśniła.
 Zamknięte? Ale... ale...  był to dla niego tak nie-
spodziewany cios, że nie wiedział, co ma odpowiedzieć.
 Tak. Tak zarządziłam. Twoje rzeczy przeniesiono do
pokoju na końcu korytarza.
 Kazałaś przenieść moje rzeczy? Nie pytając mnie o
zgodę?  w jego głosie brzmiał gniew, który wystraszyłby nawet
najodważniejszą osobę.  To przecież...
 Proszę cię  przerwała mu Diana spokojnie  mogę
chyba oczekiwać, że nie zapomnisz o dobrych manierach.
 Chcę wiedzieć, co to znaczy! Najlepiej będzie, jeżeli
wyjaśnisz wszystko zanim stracę panowanie nad sobą! 
krzyknÄ…Å‚ chwytajÄ…c DianÄ™ za ramiona.
 To boli!
 Mówże wreszcie!  zażądał, a jego oczy błyszczały dziko.
105
ewa7775 - malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
 Nie chcę, abyś mieszkał obok mnie  powiedziała
słabym głosem.
 Mimo to nie masz prawa przeprowadzać mnie bez mojej
wiedzy  odpowiedział gorzko. Złagodniał.  Co się stało?
Ostatniej nocy byliśmy sobie tak bliscy. Co w ciebie nagle
wstąpiło?
 To mój dom. Ja tu rządzę. I nie muszę tłumaczyć się
przed pracownikami.
 Pracownikami? Jestem twoim mężem!
 Czy rzeczywiście?  zapytała ironicznie.  Ty, Henri
Jean Paul Andre Dubois?
 Ach, o to więc chodzi. Znasz całe moje nazwisko. 
Potrząsnął głową.  Powinienem był ci o tym powiedzieć, ale...
 Ale wiedziałeś, że nigdy nie dostaniesz tego domu,
prawda?  krzyknęła Diana.  Jesteś najbardziej podstępnym
człowiekiem, którego znałam. Nienawidzę cię, Paulu Andre!
 Jesteś wzburzona, Diano. Nie wiesz co mówisz. Pozwól,
niech ci wyjaśnię  poprosił usiłując przyciągnąć ją do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl