[ Pobierz całość w formacie PDF ]

światowa. Mógłbyś pisywać znakomite korespondencje z pola
walki. Kiedy przychodziłam z wizytą, zdawało mi się, że ze
ścian emanuje wrogość i miałam wrażenie, że nasi rodzice
będą musieli skorzystać z usług Keitha jako prawnika, zanim
to wszystko się skończy.
- Nie pamiętam, żeby tata kiedykolwiek był taki uparty -
zauważył.
Roześmiała się. - Zwykle ulega matce, ale tym razem
uznał chyba, że jego stanowczość będzie testem jego
męskości. W końcu uzyskał swój bar, ale zwycięstwo dużo go
kosztowało. Matka wciąż nie chce postawić tu stopy, więc i
tata spędza tu niewiele czasu.
- A ty masz własne mieszkanie, prawda? Pamiętam, że
zaskoczyło mnie, kiedy przeczytałem w liście od matki, że się
wyprowadziłaś. Jak ci się żyje na własnych śmiechach?
Wzruszyła ramionami, ale jej spojrzenie wyrażało
entuzjazm. - Na początku czułam się samotna, ale teraz
kocham wolność. Spojrzał na nią przenikliwie i opuścił wzrok
na gładką powierzchnię baru.
- Nie brakowało ci rodziców nasłuchujących, jak rano o
wczesnej godzinie wchodzisz na palcach po schodach?
Zesztywniała, słysząc tę niezbyt subtelną insynuację.
- To prawda - powiedziała z promiennym uśmiechem, tak
przesłodzonym głosem, że jego brzmienie doprowadziłoby do
szału każdego, najmniej jednak Brenta. - Wesoła panienka, to
właśnie ja!
- No wiesz, nie miałem nic takiego na myśli.
- Czyżby? - warknęła. - Może było to dla mnie lepiej, że
te cztery lata spędziłeś poza domem, Brent. Mając tak
archaiczne poglądy na życie, znalazłbyś sposób, żeby
przekonać mamę i tatę o niestosowności mojego
zamieszkiwania poza ich domem. Ale ja już od trzech lat mam
dobrą pracę, płacę czynsz w terminie, a nawet do tego stopnia
wiążę koniec końcem, że kupiłam sobie własny samochód.
- Joy, ja...
- A ponadto - przerwała mu, a w jej oczach zamigotały
iskierki gniewu - nie jestem tym małym, naiwnym
głuptaskiem, za jakiego mnie uważasz. Nie sypiam z
mężczyznami, ale nie wyobrażaj sobie, że to dlatego, że nikt
mi tego nigdy nie proponował. Byłam zbyt zajęta pracą, żeby
starczyło mi czasu na romanse. Awansowałam z młodszej
maszynistki na asystentkę sekretarki prezesa dużej firmy
elektronicznej i osiągnęłam to tylko ciężką pracą. Zdobyłam
poczucie własnej wartości, ale zapewniam cię, zawahałabym
się oddać ukochanemu mężczyznie.
- Jak na osobę, która nigdy nie była z mężczyzną w łóżku,
jesteÅ› strasznie pewna siebie.
- Czy to z tego powodu nie mogłeś dokończyć tego, co
zaczÄ…Å‚eÅ›?
Joy zadrżała, zaskoczona swym własnym okrucieństwem,
ale nie wycofała bolesnego oskarżenia. Przykrość, jaką
sprawiło jej brutalne przerwanie pieszczot, wzbudziła w niej
irracjonalne oburzenie. Potrzebowała czegoś, co przesłoniłoby
dręczące ją poczucie odrzucenia.
- Nie jesteś aż tak niewinna! - odparł Brent. - Myślę, że
wiesz, że jak najbardziej byłem w stanie dokończyć tego, co
zaczÄ…Å‚em.
Zmysłowość tych słów dotknęła ją do żywego. Pamiętała
przecież wyrazną oczywistość jego męskości, naprężonej pod
jej zaciekawioną ręką. Pożądanie, jakie wtedy odczuwała było
silniejsze niż kiedykolwiek, ale Brent przypominał jej teraz z
obrzydliwym cynizmem, że to, co było dla niej chwilą
wyjątkowego odkrycia, dla niego nie było bynajmniej tym
samy. On kochał się już z wieloma innym kobietami. Na myśl
o tym straciła do reszty panowanie nad sobą.
Roześmiała się, żeby ukryć szloch. - Innym słowy, był to
tylko nieświadomy odruch każdego normalnego mężczyzny
wobec zbyt napalonej baby? Nie martw siÄ™, Brent. Pochlebiam
sobie, że szybko się uczę.
Jego ręka przytknięta do jej rozpalonego policzka zmusiła
ją, by na niego spojrzała. Jego ściągnięte wargi były blade z
wściekłości. - Nie! - to pojedyncze słowo, które wydobyło się
zza zaciśniętych zębów znaczyło coś więcej niż zwykłe
zaprzeczenie. - Gdybym nie wiedział, że się dla ciebie nie
nadaję, wziąłbym cię i nie przejmowałbym się
konsekwencjami, Joy. Ale ty zasługujesz na więcej, niż ja
mogę ci dać. Jezdziłem po świecie w poszukiwaniu tematów
do reportaży i nie zawsze byłem tym błędnym rycerzem z
twoich marzeń. %7łyję według własnych reguł i kiedy na ciebie
patrzę, wstydzę się pewnych wspomnień. W moim stosunku
do ciebie i do domu nic się nie zmieniło, ale teraz widzę, że
jest sporo prawdy w tym, że nie można dwa razy wejść do tej
samej rzeki.
Palce jej ręki powoli splotły się z jego palcami, które
dotykały wciąż jej policzka. - Pamiętasz, jak powiedziałam, że
nie zmieniłeś się w niczym, co się liczy? - spytała, kładąc
powoli ich złączone ręce na blacie baru. - To prawda, Brent.
Mężczyzna, którego zawsze kochałam, jest może trochę inny,
tak jak ja jestem inna, niż ta młoda dziewczyna, którą
pamiętasz, ale oboje jesteśmy tacy sami jak zawsze.
Zaczerpnęła powietrza i uśmiechnęła się przez łzy. -
Wiesz równie dobrze jak ja, że tato i mama nigdy się nie
zmienili. Ich wysiłki, żeby utrzymać rodzinę, zapewniły nam
wszystkim bezpieczeństwo, nawet jeśli nie zawsze było im
łatwo. Nawet ta idiotyczna walka o bar taty nie uczyniła
żadnego z nich zwycięzcą lub pokonanym, lecz tylko
podkreśliła ich indywidualne cechy.
Widząc, jak rysy jego twarzy, dotąd tak napięte, rozluzniły
się, uspokoiła się i ona. - Mówiąc szczerze, gdyby tata musiał
jeszcze raz robić to wszystko, myślę, że podjąłby taką samą
decyzję. Teraz, gdy wieczorami siedzi z mamą, jest pewny, że
ona docenia, jak bardzo się dla niej poświęca - opowiadała
dalej.
- CieszÄ™ siÄ™!
- Tak? Dlaczego? - spytała miękko, zaintrygowana
nagłym błyskiem smutku w jego oczach.
Zacisnął usta, wyglądał na pogrążonego w myślach.
Oddalił się od niej i tylko gorycz w jego chrapliwym głosie
była uchwytna i rzeczywista. - Czasami wyobrażałem ich
sobie, jak siedzą na werandzie z tyłu domu albo w salonie,
zawsze razem - powiedział.
Jego głos łamał się, namacalnie mogła wręcz odczuć jego
smutek. - Często musiałeś szukać spokoju w swoich
wspomnieniach, prawda, Brent?
Zcisnął palcami obitą skórą krawędz baru. Patrzyła na jego
dłonie, długie, szczupłe palce zbielałe teraz pod wpływem
tego gwałtownego gestu.
- Jesteś już w domu, Brent - szepnęła z oczami pełnymi
litości, widząc jak głębokie są jego strapienia. - Nie musisz
powstrzymywać się już dłużej! - Położyła rękę na jego
dłoniach.
Zaczął opowiadać, wyrzucając z siebie całą nagromadzoną
przez cztery lata rozpacz, cały wstręt i strach. Joy to, co
słyszała, przyprawiało niemal o mdłości, ale ukrywała to pod
maską zewnętrznego spokoju. Opisywał jej świat, który
kompletnie oszalał, a pozostanie przy życiu stawało się
jedynym celem siejących w nim spustoszenie jednostek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl