[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stanąć na ziemi.
 Ach!  jęknęła Marta Skryl.  Przecież tak skakać nie wolno! Kompletny brak stylu!
Po drugiej stronie rozległo się głośne klapnięcie, a potem przerazliwy krzyk.
 Alicjo!  zawołała przerażona Julka.  Co się stało?
Równocześnie nad płotem znów pojawiła się figurka Alicji  leciała rybką, z wyciągniętymi
rękami, po czym przekręciła się w powietrzu i zwinąwszy się w kłębek wylądowała na ziemi.
 Wiejemy!  krzyknęła do Julki.  Jak twoja noga?
 Co się stało?
 Piraci. Idą po tamtej stronie i podsłuchują. Gruchnęłam prosto w Krysa. Na pewien czas go
unieruchomiłam.
 Dokąd to, dziewczynki?  zawołała Marta Skryl.  Przecież nie skończyłyśmy rozmowy!
Płot zaczął się chwiać, ktoś usiłował go sforsować.
 Edwardzie Piotrowiczu  zdążyła krzyknąć Julka, pędząc za Alicją, która schwyciła obie teczki
 proszę podeprzeć płot, jakiś chuligan chce go rozwalić. Prędzej!
Edward Piotrowicz posłusznie wparł się potężnym brzuszyskiem w płot, który kołysał się niczym
trzcina w czasie wichury. Deski rozeszły się i Marta Skryl, ze zdumieniem obserwująca tę scenę,
zobaczyła, że na tę stronę ulicy przedziera się nie mniej potężny i gruby niż Edward Piotrowicz
mężczyzna.
A dziewczynki tymczasem zdążyły uciec...
Zatrzymały się dopiero przed domem, by złapać oddech. Julkę rozbolała noga.
 Zaczekaj sekundkę  wysapała.  Edward ich zatrzyma, obiecał mi.
 Wesołka może i zatrzyma, ale Krysa na pewno nie  odparła Alicja, przystanęła jednak.
 Dziewczęta!  usłyszały wołanie. W ich kierunku biegł Kola Sulima.  Czekam na was już od
dwudziestu minut.
 Co się stało?
 Muszę porozmawiać z Alicją.
 Możesz mówić przy Julce, nie mam przed nią żadnych tajemnic.
 Ale to cudza tajemnica!  powiedział Kola.  Doprawdy nie wiem...
 Mówże  ponagliła Julka.  Spieszymy się bardzo.
 Chciałem powiedzieć... w ogóle chciałem tylko powiedzieć, że wiem o Alicji... w ogóle, że
ona nie z naszego miasta i w ogóle z innego miejsca, ale myślę...
 Co za ciamajda!  zdenerwowała się Julka. Bolała ją noga, co bynajmniej nie wpływało
dodatnio na humor.  Możesz mówić po ludzku?
 Spokojnie, Julka  przyhamowała ją Alicja.  Mów, Kola.
 Fima posłał ci kartkę, można powiedzieć dziwną, ale musisz zrozumieć, że on chroni
przyjaciela, a to można...
Sulima znów się zaplątał, a tymczasem zza węgła wyskoczył Krys i Wesołek Ypsilon. Udało im
się jakimś sposobem wykiwać Edwarda i puścili się w pogoń za dziewczętami.
 Zmykaj!  krzyknęła Julka do Sulimy  żeby cię nie zobaczyli z nami! No, na co czekasz?
I popędziła w kierunku frontowego wejścia. Alicja za nią.
Sulima spojrzał na dziewczynki, potem na grubasa w czarnym kapeluszu i takimże płaszczu oraz
na Napoleona Bonaparte w kapeluszu i nie namyślając się dłużej, puścił się w przeciwnym kierunku.
Dziewczynki zdążyły wbiec na klatkę schodową, po schodach na górę i ukryć się w mieszkaniu.
Gdy szczęknął zamek, Julka zamknęła drzwi na łańcuch, zaś Alicja rzuciła teczkę na podłogę
i powiedziała:
 Jakież my jesteśmy głupie! Powinnyśmy były zabrać Sulimę ze sobą. Gotów był wszystko
opowiedzieć.
 Myślisz, że on wie?
 Przecież już zaczął mówić. I o liście, i o tym, że wie o mnie.
 Więc to on?
 Na pewno on. W dodatku to przyjaciel Korolowa.
 I chciał wszystko opowiedzieć?
 Tak przypuszczam. Trzeba do niego iść. Wiesz, gdzie mieszka?
 Nie byłam u niego nigdy. Ale możemy zadzwonić do Kati Michajłowej. Ona zna wszystkie
adresy.
 No to idę.
 Doprawdy?  spytała Julka, zdejmując pantofelek. Noga w kostce spuchła. Dobrze, że babcia
położyła się spać, nie widzi, w jakim stanie wnuczka wróciła do domu.  Wyjrzyj przez okno. Jakim
cudem przemkniesz się obok piratów? Jesteśmy oblężone!
 Więc co robić?
 Jak mnie noga trochę przestanie boleć, sama polecę do Sulimy i wezmę myelofon.
 Jeśli myelofon u niego jest.
 Jeśli jest. A może Kolę jakoś ściągnąć do nas?...
 Nie. Zciągnąć go tutaj, to znaczy wepchnąć w łapy piratów. Tylko na to czekają. Chodz, lepiej
przyłożymy kompres, żeby opuchlizna prędzej zeszła.
Nie udało im się jednak wyjść z domu tego wieczora. Julka nie puściła Alicji samej, a z nogą
polepszyło się dopiero nad ranem, i to nie całkiem.
NIEBEZPIECZNA UCIEKINIERKA
Następnego ranka wydarzenia potoczyły się z szybkością pociągu ekspresowego.
Kola Sadowski wyszedł tego dnia do szkoły bardzo wcześnie. Bo i cóż za sens pozostawać
w domu, w którym wybuchła potworna awantura. Winowajcą był jak zwykle Kola. Jeszcze wczoraj
zaczął się zastanawiać nad dziwnymi prawami w matematyce: plus razy plus daje plus i minus razy
minus też daje plus. Jego rozumowanie szło następującym torem: jeśli mamy powłoczkę uszytą
z miękkiego, czystego, wyprasowanego materiału  to plus? I jeśli wypchana jest miękkim puchem 
to plus? Innymi słowy, jeżeli wypchamy miękkim puchem czystą powłoczkę, uzyskamy w efekcie
bardzo wygodną i dodatnią poduszkę. Plus? Plus.
Z tą myślą Kola zasnął na miękkiej dodatniej poduszce. Gdy się obudził, znów opadły go te same
myśli. Gdyby wziąć coś całkiem nieodpowiedniego do wypychania poduszek i włożyć to w coś
całkiem nie nadającego się na powłoczkę, czy wówczas rezultat będzie tak samo dodatni? Trzeba
spróbować. Oczywiście, Kola zdawał sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie, bardzo mu się jednak
spodobały takie filozoficzne rozważania. Poszedł zatem rano do kuchni, wziął dziesięć jajek, dwie
żarówki i żelazko, wszystko to wpakował do siatki, z którą jego matka chodziła po kartofle, zaniósł
do łazienki i wyciągnąwszy się na posadzce, oparł głowę na spreparowanej w ten sposób poduszce.
Wynik nie był dodatni.
Kola nabił sobie guza o żelazko, umazał się jajami i skaleczył odłamkiem żarówki. Kazano mu
umyć posadzkę w łazience, pozbierać szkło, na dobitkę nie dostał śniadania  a wszystko to zdarzyło
się o siódmej rano.
I tak oto wyszedł z domu.
W pobliżu szkoły zatrzymał go monstrualnie gruby mężczyzna w długim czarnym płaszczu
i kapeluszu naciągniętym na uszy.
 Dzień dobry  powiedział.  Jesteś może z szóstej B?
 Dlaczego pan tak sądzi?  spytał Kola.  Mam to wypisane na czole?
 Co?
 Moją klasę.
Rozmawiał byle zbyć, na odczepnego. Nie podobał mu się ten grubas. Miał zbyt dobrotliwy
wyraz twarzy, jakby sztucznie przylepiony. I dlatego Kola poprosił:
 Czy mógłby pan uprzejmie zdjąć maskę?
 Jaką maskę?
 Tę, pod którą ukrywa pan kły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl