[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokazywał. Tęsknił za tobą.
 Ja też za nim tęskniłam.
 Tak, wiem  przyznała Thea. Po chwili mówiła
dalej:  Leandros chce, żebyśmy się zaprzyjazniły.
Ja też bym tego chciała, Isabel.
Z tonu Thei można było wywnioskować, że bę-
dzie trzeba nad tym jeszcze popracować, ale Isabel
się uśmiechnęła. Co innego mogła zrobić?
Thea już miała wrócić do salonu, ale jeszcze
o czymś sobie przypomniała.
 Przepraszam cię za to, co mówiłam o dziecku
 powiedziała ze skruchą.  %7łałuję, że nie zdobyliś-
my się na współczucie.
Nieco oszołomiona tym wyznaniem Isabel zosta-
ła sama. Na szczęście nie na długo, bo chwilę pózniej
wrócił Leandros. Może specjalnie zostawił je same?
 W porządku?  spytał, przyglądając jej się
uważnie.
Skinęła głową, a potem mocno się do niego
przytuliła.
 Nigdy więcej nie pozwól mi odejść  poprosiła.
 Nie pozwolę  obiecał.
 Trudno mi w to uwierzyć  powiedziała Isabel,
kiedy przebierali siÄ™ do spania.  Moja mama wpad-
ła w oko najbogatszemu ze wszystkich Greków.
 I niepoprawnemu kobieciarzowi  dodał Leand-
ros.  Mój wuj jest znanym hulaką.
128 MICHELLE REID
 Ależ on ma co najmniej siedemdziesiąt lat! Nie
wierzę, żeby...
Zamilkła na widok miny Leandrosa.
 W moich żyłach płynie ta sama krew.  Pod-
szedł do niej z błyskiem w oku.  Jak sądzisz,
dotrzymasz mi kroku, kiedy będę miał siedemdzie-
siąt lat? Ile ty wtedy będziesz miała?
 Nawet nie próbuj liczyć!  zaprotestowała.
A co do reszty, oczywiście była w stanie do-
trzymać mu kroku przez całą długą noc. Tym razem
było inaczej, jakby odnowili przysięgę małżeńską
złożoną przed czterema laty. Nie mieli przed sobą
żadnych tajemnic, tylko wzajemną miłość i prag-
nienie zachowania tego, co odnalezli.
Poranek był słoneczny, więc śniadanie zjedli na
tarasie. Silvia jadła śniadanie w łóżku, ponieważ
przygotowywała się na czekające ją wyjście. Leand-
ros musiał w końcu wyjść do pracy, ale widać było,
że nie ma na to wielkiej ochoty. Isabel uśmiechnęła
siÄ™ pod wÄ…sem.
Trochę pózniej zjawił się Theron, potężny, siwy
mężczyzna. Bez żenady flirtował z Silvią i nawet
jakimś cudem zdołał ją przekonać, że tym razem
wózek inwalidzki bardzo się przyda, czym zasłużył
sobie na wdzięczność Isabel.
W końcu Isabel została sama. Poprosiła Alice
o jeszcze jeden dzbanek herbaty, po czym rozsiadła
się w fotelu i zastanawiała się, co zrobić z tymi
KLEJNOTY DLA ISABEL 129
kilkoma godzinami, kiedy Leandrosa nie będzie
w domu. Właściwie powinna się wybrać po zakupy,
bo z Anglii przywiozła sobie niewiele ubrań.
Weszła Alice z zamówioną herbatą i dużą koper-
tą, przyniesioną przez posłańca.
Isabel właściwie powinna się domyślić, że koper-
ta zwiastuje kłopoty. Wszystko było za dobre, zbyt
doskonałe, żeby mogło tak trwać. Niestety, na ko-
percie nie było żadnego ostrzeżenia, tylko jej naz-
wisko, a ona znała tylko jednego człowieka, który
mógł jej przysłać tę kopertę. Ten człowiek wyszedł
z domu zaledwie pół godziny temu. Widocznie
przygotował jej jakąś niespodziankę.
Uśmiechnęła się i nieśpiesznie otworzyła tajem-
niczÄ… kopertÄ™. Úsmiech zamarÅ‚ jej na ustach. Spo-
jrzała na zdjęcia i natychmiast odrzuciła je daleko od
siebie, jakby to był jadowity wąż. Zerwała się na
równe nogi tak gwałtownie, że przewróciła stół,
zastawa rozsypała się po tarasie, krzesłozałomotało
o kamienną podłogę.
Oczy jej płonęły, serce biło jak oszalałe.
Isabel zakryła usta dłonią. Pobiegła do toalety.
ROZDZIAA DZIEWITY
Isabel siedziała na podłodze w łazience obok
tarasu. Tam właśnie znalazła ją Alice.
 Kyria!  zawoła wstrząśnięta jej widokiem.
 Przecież pani jest chora!
Było to spore niedomówienie. Isabel umierała od
środka i zupełnie nic nie mogła na to poradzić.
 SprowadzÄ™ lekarza. Kyrios...
 Nic mi nie jest  skłamała.  Tylko muszę
trochę poleżeć.
Wstała powoli, trzymając się umywalki, niepe-
wnie stanęła na drżących nogach. Nie udałoby się
jej wejść na schody, więc powlokła się do pokoju
matki, jedynego miejsca, które nadawało się na
schronienie.
Czuła na sobie wystraszone spojrzenie Alice.
Wiedziała, że na pewno zadzwoni do Leandrosa.
Uważała to za jeden ze swoich obowiązków.
Leandrosa nie trzeba było o niczym zawiadamiać.
Dostał identyczną kopertę niemal w tym samym
czasie co Isabel. Kiedy patrzył z niesmakiem na
KLEJNOTY DLA ISABEL 131
obciążające zdjęcia, zadzwonił telefon. To był oj-
ciec Dianthy. On także otrzymał kopertę. Zaraz
potem zadzwoniła matka Leandrosa, a po niej redak-
tor gazety znanej z upodobania do plotek. Nie trzeba
było geniusza, żeby się domyślić, że ktoś chciał
wywołać potworny skandal.
Leandros jechał do domu. Telefon komórkowy
dzwonił jak oszalały, ale nie zamierzał go odbierać.
Wyłączył przeklęte urządzenie, rzucił na fotel pasa-
żera, gdzie już leżała koperta ze zdjęciami. Ktokol-
wiek jeszcze dostał kopie tych zdjęć, mógł sobie iść
do diabła, bo jeśli Leandros mógł być teraz czegoś
pewien, to tylko tego, że Isabel dostała dokładnie
taki sam zestaw.
Zahamował przed domem, wzbijając tuman ku-
rzu, wyskoczył z auta i pognał do domu. W holu
zastała Alice stojącą ze słuchawką telefonu przy
uchu.
 Gdzie moja żona?  spytał, kierując się na
schody.
 Jest w pokoju mamy, kyrios  powiedziała
Alice.
Jak burza gnał przez hol. Po drodze zdjął mary-
narkę, rzucił ją na krzesło. Poluzował krawat. Właś-
nie przechodził koło pozostałości śniadania rozsy-
panych po całym tarasie, kiedy zobaczył porozrzu-
cane zdjęcia. Zatrzymał się na chwilę, żeby je po-
zbierać, po czym pobiegł do pokoju teściowej. Na
łóżku, zwinięta w kłębek, leżała Isabel.
132 MICHELLE REID
Serce mu się ścisnęło. Podszedł do łóżka z miną,
która zwiastowała komuś poważne kłopoty.
 Isabel...
Nie dawała znaku życia. Pewnie się spodziewała,
że będzie ją błagał o przebaczenie.
 Te zdjęcia są sfałszowane  stanowczo oświad-
czył.
Nie poruszyła się. Nawet go nie wykpiła. Miał
ochotę zrobić coś strasznego, cokolwiek, byleby
zrozumiała, że nie mógł popełnić takiego okropień-
stwa.
 Isabel!  zawołał.  Nie pora na dramaty.
JesteÅ› zawodowym fotografem. Powiedz mi, jak
to zrobiono, żebym mógł własnymi rękami udusić
tego Å‚obuza.
 Idz sobie  mruknęła.
Podniósł ją, posadził, przykucnął przy niej i od-
garnął jej włosy z twarzy. Była blada jak płótno.
 Posłuchaj...  prosił.
Rzuciła się na niego, zaczęła okładać pięściami.
Leandros trzymał ją mocno, póki się nie zmęczyła.
W końcu rozpłakała się, spróbowała się wyzwolić
z jego objęć. Na próżno.
 Oszukałeś mnie...  szlochała.  Mówiłeś, że
ona nic dla ciebie nie znaczy, a popatrz tylko...
 Pokazała zdjęcia, które położył na podłodze.  Sto-
isz na jachcie kompletnie goły. Ona też. Razem
z tobÄ…!
 Nigdy...
KLEJNOTY DLA ISABEL 133
 Popatrz na to!  Pokazywała kolejne zdjęcie.
 Zpisz razem z nią w jednym łóżku! Nigdy ci nie
przebaczÄ™!
 Mówię ci, że te zdjęcia to fotomontaż. Musisz
mi uwierzyć!
Isabel nie rozumiała, jak może tak kłamać wżywe
oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sulimczyk.pev.pl